1.

292 30 0
                                    

- Wstydzilibyście się.- mówię odrazu po wejściu do piwnicy.- Łażą po nocy i grzebią w śmietnikach.- dodaje, a moi rodzice patrzą na mnie ze skruchą w oczach.
- Ten kurczak był nie świeży..- powiedział mój ojciec, na co przewróciłam oczami. Po chwili myślenia, mój wzrok automatycznie skierował się w prawą stronę.
- Ej! No wiecie co!- krzyknęłam patrząc na rodziców z wyrzutem, widząc mojego pogryzionego buta.

- A ciagle mi powtarzacie: trzymaj się z dala od ludzi, nie wolno ci wyzwolić wilka..- wymieniałam gdy wchodziliśmy do kuchni.- I nagle macie okazje, i szalejecie jak szczeniaki!
- Jeszcze nie wiesz jak księżyc potrafi ciągnąć.- mówi do mnie tata.
- Kiedy już sama będziesz umiała się zmieniać...
- To nie będę hipokrytką, która mówi nie wychylaj się i wybiega jak tylko zwęszy żarcie.- dokańczam za mamę.- Jeszcze ten kurczak.- wzdrygam się na sam wczorajszy widok ojca w postaci wilka z jakimś starym kurczakiem w pysku. Nawet mój tata się otrząsnął.
- Tata chyba nie jest jedyną osobą która tutaj źle je.- powiedziała mama, gdy zauważyła wszystkie papierki z wczorajszych słodyczy.
- Właśnie!- dodał mój tata.
- I proszę mnie więcej nie bić po nosie.- powiedziała mama, właśnie dla tego mam pogryzionego buta.
- Dobra wiecie co, ja już idę do szkoły, a... wy się ogarnijcie po wczoraj i tato umyj zęby.- powiedziałam i wyszłam z domu słysząc mamrotanie rodziców za sobą, coś w stylu „jak się przemieni to w końcu zrozumie jak to jest".

Wchodząc na teren szkoły od razu da się zauważyć podział który panuje prawdopodobnie w każdym liceum. Na boisku widać szkolnych sportowców, po schodach wchodzą szkolne królowe, przy stolikach siedzą nerdy, a po kątach chowają się szkolni samotnicy. Kątem oka widzę swoich przyjaciół. Shannon i Tom siedzieli na ławce niedaleko wejścia. Zauważyli mnie i zaczęli mnie wołać.
- Cześć!- odezwałam się do nich.
- Ej Maddy, słyszałaś wczoraj przed domem?- zapytała Shannon.
- Co?- spytałam zdezorientowana.
- Wycie.- powiedziała.- Zaraz ci pokaże co znalazłam dziś rano.- Wyciągła telefon i pokazała nam zdjęcie odcisku łapy w błocie.- Porównam to z odciskami łap różnych psów.
Moja przyjaciółka ma fioła na punkcie „bestii" z lasu. Cały czas stara się dowiedzieć czegoś nowego o niej, bo jak była młodsza to podobno coś widziała w lesie. Moi przyjaciele nie wiedzą o mojej „przypadłości". Nikt nie wie. Na terenie naszej watahy jedynymi wilkokrwistymi jestem tylko ja i moi rodzice.
- Których? Wszystkich?- zapytał ze śmiechem Tom.
- Trzymam tu dowód! Dowód, że w tych lasach naprawdę coś istnieje.- wytłumaczyła Shannon.
- Wejdźmy już do środka, bo muszę zabrać książki.- powiedziałam i razem z przyjaciółmi skierowaliśmy się do środka.

- Patrzcie wywiesili już listę członków kółka „FOTO".- powiedziała Shan i wskazała na listę.
- No nareszcie.- dopowiedział Tom i skierowaliśmy się w stronę listy.
- Przyda wam się większa ciemnia.- powiedział dyrektor.- Jak widać niesamowity Hulk zaczął pstrykać zdjęcia.- powiedział ze śmiechem wskazując na rysunek na liście.
- Znajdziemy nowych członków!- rzuciłam w stronę dyrektora.
- Słuchajcie, cieszę się, że macie ładne hobby, ale to za mało, żeby dostać wolną salę w szkole zwłaszcza, że błagam, jest was tylko troje. Do jutra macie znaleść kolejną trójkę albo was zamykam na dobre.- powiedział i odszedł w stronę pokoju nauczycielskiego.
- Jak się tylko dowiem kto to narysował!- powiedziała wściekła Shannon.
Odchyliłam włosy za ucho i zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili usłyszałam słowa:
-No i bardzo dobrze.
- Mają za swoje.
- Dziwacy, hahah.
Odwróciłam się w stronę przyjaciół.
- To był Jimmy.- Kapitan naszej drużyny piłkarskiej inaczej idiota.
- Tak? A skąd wiesz?- zapytała zdziwiona Shannon.
- Bo tylko on ma taki fatalny charakter pisma.- rzuciłam na szybko.- Chodźcie.
Gdy odchodziliśmy poczułam coś dziwnego. Zapach lasu i.. ale nie. To nie możliwe. Użyłam swojego wilczego zmysłu i zaczęłam tropić. Dzwonek zaczął dzwonić na lekcje, ale nie przeszkadzało mi to w dalszym szukaniu.
- Mads, co jest? Lekcja się zaczyna.- pytał Tom. Niestety gdy weszłam na schody, trop się rozmył i nie mogłam wyczuć skąd dokładnie dochodzi ten zapach, więc zawróciłam i ruszyłam z przyjaciółmi do klasy. Wchodząc zauważyłam jak dyrektor, a zarazem nasz nauczyciel historii wita się prawdopodobnie z nowym uczniem.
- Witaj, jestem Jeffries. Jestem dyrektorem od zeszłego roku i wychowawcą waszej klasy, więc będziemy się dość często widywać. Uwaga! To jest pan Rhydian Moris, który jak zgaduję przybył do nas... z Walii.- dopiero gdy usiadłam w swojej ławce zaczęłam mu się przyglądać. Był wysokim, dobrze zbudowanym i przystojnym blondynem.
- Nie jestem z Walii.- powiedział w prost.
- To już wiecie, że nowy nie jest z Walii.- dodał dyrektor, na co reszta klasy się zaśmiała. Odrazu zauważyłam uśmiechy dziewczyn puszczane w jego stronę. Żałosne. Jednak coś mi nie pasowało. Znów poczułam ten zapach. On pochodził od niego.. Spojrzałam na niego zdziwiona i zła, że wtargnął na teren naszej watachy. Gdy podchodził do wolnej ławki spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Odwróciłam zmieszana wzrok i postanowiłam załatwić to po lekcji.

Złapałam go na korytarzy, przy zejściu na schodach.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam odrazu.
- Szukam sali od fizyki? Wiesz, jestem tu pierwszy dzień jak chcesz mnie oprowadzić to śmiało, nie będę zawiedziony.- mrugnął do mnie, na co zrobiło mi się niedobrze.
- Nie tutaj. Na naszym terytorium? Nie znasz zasad?- patrzył na mnie zdezorientowany.- Nie możesz tu zostać! Jeśli moi rodzice cie zwęszą..- nie dał mi dokończyć.
- Czekaj, o co ci chodzi, ja cie nawet nie znam.- mówił przechodząc ze zdezorientowania do irytacji.
- O to chodzi.- mówię twardo.
- Słuchaj mam gdzieś czyje to terytorium. I tak tu dłużej nie zostanę, a ty napewno nie będziesz mi mówić co mogę, a czego nie.- powiedział już zły i odszedł.

The Call of the WildWhere stories live. Discover now