4. Szczęśliwa Oferma

Start from the beginning
                                    

Michael próbował coś z siebie wydusić, ale zamiast tego tylko sięgnął po telefon i włączył piosenkę, która budziła uśmiech współczucia na moich ustach.

Unsteady.

Tak, ja też czuję się często niestabilny...

Ale miałem w sobie dużo niespożytkowanej czułości, dlatego trochę mocniej się w niego wtuliłem.

- Będzie okej, to do bani rada, ale obiecuję ci, że będzie okej...

Poglaskałem Michaela po włosach, które rzeczywiście niemal szeleściły pod moimi palcami.

Woah, zawsze chciałem ich dotknąć.

- Boże przestań być dla mnie taki! - No i się uaktywnił. - Powinieneś mnie teraz jebnąć. Cokolwiek... Utopiłem ci trampki w kiblu... - Irracjonalnie, dalej  się do mnie tulił i dawał się głaskać, przypominając nam obojgu te wszystkie rzeczy... - Wkleiłem ci gumę we włosy... Narobiłem ci tyle siniaków w zbijaka... Czemu mnie teraz głaskasz? Boże jestes taki sprzeczny. - W głosie Michaela było słychać desperację, zagubienie... Było słychać, że przede wszystkim się boi i nie rozumie nie mnie, ale bardziej siebie.

- Więc coś nas łączy, bo ty też przeczysz momentami sam sobie - mówiłem ciszej, takim pomrukliwym głosem, żeby wprawić go w lepszy, spokojniejszy nastrój. Wciąż go głaskałem, chociaż przez chwilę miałem myśl by przestać. Może Michaelowi to zwyczajnie przeszkadzało? Ale domyśliłem się, że jednak potrzebuje mieć teraz kogoś obok. - Chcesz żebym ci jebnął? Proszę bardzo. - Klepnąłem go leciutko w plecy. - Naprawdę, nie chcę się teraz na tobie mścić, czy kiedykolwiek. Jest między nami teraz dobrze, to nie musi być jednym z twoich zmartwień. Naprawdę nie.

Michael porządnie się zamyślił. To trochę wybija z rytmu, kiedy ktoś kogo odpychasz od siebie całe życie, nagle okazuje się twoim jedynym wsparciem. Dziwne, nie, Mike?

Pociągnął nosem i przełknął ślinę, poprawiwszy się w moich objęciach. Jakoś tak... W jednej chwili położył dłoń na mojej tali, a potem na biodrze, gdzie od bycia przyciśniętym do Michaela, podwinęła się bluza.

To było dopiero dziwne uczucie, zwłaszcza, że nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji z żadnym człowiekiem. Tym bardziej, żadnym... Mężczyzną.

- Dlaczego taki jesteś? - zapytał szeptem.

- Taki... To znaczy jaaaki? - przeciągnąłem moim najbardziej dziecinnym tonem, ale zrezygnowałem z prób bycia zabawnym. - Nie wiem dlaczego... - spoważniałem. - Chyba po prostu nie umiem być obojętny na twoje problemy po tych wszystkich latach. Znam cię całe życie i chociaż z jakiegoś powodu wytworzył się między nami konflikt, to to wciąż spora część mojej codzienności. Więc nie mogę i nie chcę przechodzić obok tego obojętnie. - Ścisnąłem tak nagle jego dłoń, kiedy wylądowała na moim biodrze.

I znów. Tępo patrzył przed siebie w letargu. Zamrugał parę razy, nie chcąc już płakać. Zwyczajnie leżał taki przytulony. I najwidoczniej miał gdzieś to, że poczuje jego mokre policzki. Chociaż uporczywie nie chciał mi pokazać swojej twarzy. Już nie płakał, ale wciąż był rozemocjonowany. I z każdą chwilą to coraz bardziej z niego schodziło.

Ale potem raz jeszcze dziwnie zadrżał, dlatego zrobiłem zmartwioną minę. Taa, jakbym przez chwilę miał inną...

Byłem wtedy trochę jak "kochanie,nie płacz". Objąłem go jedną ręką mocniej, a drugą ująłem jego brodę i zacząłem ścierać łzy z jego policzka. Zauważyłem tym samym... uśmiech (???) na twarzy Michaela, więc go odwzajemniłem. Nie wiedziałem czym jest rozbawiony, ale to było okej, bo przynajmniej nie płakał.

chasing cars {muke}Where stories live. Discover now