Michael próbował coś z siebie wydusić, ale zamiast tego tylko sięgnął po telefon i włączył piosenkę, która budziła uśmiech współczucia na moich ustach.
Unsteady.
Tak, ja też czuję się często niestabilny...
Ale miałem w sobie dużo niespożytkowanej czułości, dlatego trochę mocniej się w niego wtuliłem.
- Będzie okej, to do bani rada, ale obiecuję ci, że będzie okej...
Poglaskałem Michaela po włosach, które rzeczywiście niemal szeleściły pod moimi palcami.
Woah, zawsze chciałem ich dotknąć.
- Boże przestań być dla mnie taki! - No i się uaktywnił. - Powinieneś mnie teraz jebnąć. Cokolwiek... Utopiłem ci trampki w kiblu... - Irracjonalnie, dalej się do mnie tulił i dawał się głaskać, przypominając nam obojgu te wszystkie rzeczy... - Wkleiłem ci gumę we włosy... Narobiłem ci tyle siniaków w zbijaka... Czemu mnie teraz głaskasz? Boże jestes taki sprzeczny. - W głosie Michaela było słychać desperację, zagubienie... Było słychać, że przede wszystkim się boi i nie rozumie nie mnie, ale bardziej siebie.
- Więc coś nas łączy, bo ty też przeczysz momentami sam sobie - mówiłem ciszej, takim pomrukliwym głosem, żeby wprawić go w lepszy, spokojniejszy nastrój. Wciąż go głaskałem, chociaż przez chwilę miałem myśl by przestać. Może Michaelowi to zwyczajnie przeszkadzało? Ale domyśliłem się, że jednak potrzebuje mieć teraz kogoś obok. - Chcesz żebym ci jebnął? Proszę bardzo. - Klepnąłem go leciutko w plecy. - Naprawdę, nie chcę się teraz na tobie mścić, czy kiedykolwiek. Jest między nami teraz dobrze, to nie musi być jednym z twoich zmartwień. Naprawdę nie.
Michael porządnie się zamyślił. To trochę wybija z rytmu, kiedy ktoś kogo odpychasz od siebie całe życie, nagle okazuje się twoim jedynym wsparciem. Dziwne, nie, Mike?
Pociągnął nosem i przełknął ślinę, poprawiwszy się w moich objęciach. Jakoś tak... W jednej chwili położył dłoń na mojej tali, a potem na biodrze, gdzie od bycia przyciśniętym do Michaela, podwinęła się bluza.
To było dopiero dziwne uczucie, zwłaszcza, że nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji z żadnym człowiekiem. Tym bardziej, żadnym... Mężczyzną.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytał szeptem.
- Taki... To znaczy jaaaki? - przeciągnąłem moim najbardziej dziecinnym tonem, ale zrezygnowałem z prób bycia zabawnym. - Nie wiem dlaczego... - spoważniałem. - Chyba po prostu nie umiem być obojętny na twoje problemy po tych wszystkich latach. Znam cię całe życie i chociaż z jakiegoś powodu wytworzył się między nami konflikt, to to wciąż spora część mojej codzienności. Więc nie mogę i nie chcę przechodzić obok tego obojętnie. - Ścisnąłem tak nagle jego dłoń, kiedy wylądowała na moim biodrze.
I znów. Tępo patrzył przed siebie w letargu. Zamrugał parę razy, nie chcąc już płakać. Zwyczajnie leżał taki przytulony. I najwidoczniej miał gdzieś to, że poczuje jego mokre policzki. Chociaż uporczywie nie chciał mi pokazać swojej twarzy. Już nie płakał, ale wciąż był rozemocjonowany. I z każdą chwilą to coraz bardziej z niego schodziło.
Ale potem raz jeszcze dziwnie zadrżał, dlatego zrobiłem zmartwioną minę. Taa, jakbym przez chwilę miał inną...
Byłem wtedy trochę jak "kochanie,nie płacz". Objąłem go jedną ręką mocniej, a drugą ująłem jego brodę i zacząłem ścierać łzy z jego policzka. Zauważyłem tym samym... uśmiech (???) na twarzy Michaela, więc go odwzajemniłem. Nie wiedziałem czym jest rozbawiony, ale to było okej, bo przynajmniej nie płakał.
YOU ARE READING
chasing cars {muke}
Fanfiction"Damy radę wszystkiemu, na własną rękę. Nie potrzebujemy niczego, ani nikogo. Jeśli się tu położę, czy położysz się ze mną, zapominając o całym świecie?" Gdzie "zbuntowany" Michael kradnie ojcu auto, chcąc pojechać przed siebie, a "doskonały" Luke n...
4. Szczęśliwa Oferma
Start from the beginning