Na zewnątrz padało jak zawsze. Ludzie chodzili z parasolkami, a w kałużach były kamienie.
W Tokyo, dokładniej Animu, dzielnicy cichej i mokrej, trudno było znaleść żywą duszyczkę. Wszyscy siedzieli w domach, i mieli depresję. Nikt nie czuł się tam bezpiecznie.
Więc jako główny bohater tego opowiadania, poszedłem do kawiarni, bo czemu nie. Wziąłem jakieś expresso i usiadłem przy stoliku.
Piłem ową kawę, a krople wody, które utrzymywały się na mnie po drodze do kawiarnii, spływały po moim ciele.
Podeszła do mnie dziwna osoba w kapturze. Bez pytania, usiadła w stoliku przede mną. Nie wiedziałem kim jest. Kto by się nie zastanawiał?