Epilog

405 23 72
                                        

— Axl. — powiedziałam łamiącym się głosem. Znowu znajdowaliśmy się na korytarzu w znienawidzonym budynku, lecz teraz na sali był ktoś inny. Ktoś, kto znaczy dla mnie więcej..

— Cii.. — podbiegł do mnie. — Będzie dobrze. — wyszeptał i mnie przytulił.
Po chwili poczułam coraz więcej par rąk, które mnie oplatają ze wszystkich możliwych stron.

— Da radę. — powiedział Izzy. — On zawsze da radę.

— Mogłem go kurwa nie puszczać samego. — usłyszałam basistę, a gdy ujrzałam łzy spływające po jego policzkach, zmiękło mi serce.

— Nie wiń się. Mogłem mu nie dawać. — westchnął Izzy.

— Hej, to nie wasza wina. — zaprotestowałam.

— Usiądźmy, proszę. — spojrzał na mnie perkusista z smutnym wyrazem twarzy, który zupełnie do niego nie pasował. Miałam ochotę zrobić coś, żeby się uśmiechnął, jednak sama nie miałam siły na jakikolwiek zabawny gest. Nawet powiedzenie, że da radę, przychodzi mi z trudem.

Niewiele się zastanawiając usiadłam na zimnym krześle, który wręcz odstraszał wyglądem.

— Przeniosłabym go gdziekolwiek, gdzie byłyby lepsze warunki. — wymamrotałam. — Włożyłabym wszystkie pieniądze, jakie tylko bym mogła.

— Zaraz z tąd wyjdzie, napewno. — wspierał bardziej siebie Izzy.

— A jeśli nie? - wyszeptałam. — A jeśli umrze? — schowałam twarz w dłoniach. — Nienawidzę szpitali.. — wyszeptałam.

— Wyjdzie. — odezwał się Axl. — Wiem o tym.
___
Gdy usłyszeliśmy ciche chrząknięcie, wstaliśmy jak poparzeni. Spojrzeliśmy wymownie na lekarza, który z kamiennym wyrazem twarzy przyglądał się każdemu z nas.

— Pacjent przeżył.. — powiedział, na co wszyscy zaczęliśmy się cieszyć. — ale jest w śpiączce.

— Uhm.. Nie wiadomo, kiedy się wybudzi? — spytałam z nadzieją.

— Niestety.. — westchnął. — To i tak cud, że przeżył. — powiedział, po czym zaczął odchodzić. — Ma w sobie rozrusznik serca, więc radzę nie eksperymentować z narkotykami i alkoholem.

— My bez alkoholu? — zaśmiał się Steven.

— I bez narkotyków? — dołączył się Izzy.

— Można go odwiedzić? — zmieniłam temat.

— Tylko rodzina. — powiedział urzędowym głosem.

— A czy pieniądze to rodzina? — spojrzał pewny siebie wokalista.

— Zależy jaka suma rodziny. — powiedział z głupim uśmiechem. No tak..

— Wystarczająca. —  rzucił. — Czy możemy już wejść?

— Jasne. — uśmiechnął się.
___
Staczam się. Siedziałam już tu 3 dzień i dalej Saul nie wybudził się ze śpiączki. Chłopaki odwołali wszystkie koncerty i przeprosili Aerosmith. Mają zadzwonić, jeśli gitarzysta będzie wybudzony i będzie się dobrze czuł, to mogą wrócić. Właśnie, jeśli się wybudzi..

Gładziłam delikatnie jego zimną dłoń. Miałam wrażenie, że jest martwy, jednak urządzenie, które wyraźnie dawało znać o biciu jego serca podtrzymywało moją nadzieję. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio porządnie się wyspałam.

— Elle, idź do hotelu. — zaproponował Axl. — Nie wypisaliśmy się, a wyglądasz okropnie. — spojrzał mi w oczy.

— A gdyby się obudził? — westchnęłam. — Nie mogę go zostawić.

— Zrobiłaś już dla niego dużo. — westchnął Izzy. — Odpocznij. — przytulił mnie dodając mi otuchy. Będzie dobrze, powtarzałam sobie w duchu.

— Okej. — zrezygnowałam. — Ale macie dzwonić.

— Dobrze. — wymamrotał Duff. Przybita i zmęczona wyszłam z tego przeklętego pomieszczenia, a potem z budynku, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wzrokiem szukałam taksówki, co nie było sporym wyzwaniem. Podświetlony szyld mignął mi w oczach, aby następnie podjechać parę kroków odemnie. Jakby kierowca wyczytał, że właśnie go potrzebuję. Bez słowa otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka samochodu.

— Na co? — zapytał sennym głosem.

— Aleja Niepodległości 92. — mruknęłam. Mężczyzna ruszył bez słowa. Strasznie dużo osób tej płci ostatnio mnie otacza. Brakuje mi jakiejkolwiek kobiety. Przypomniałam sobie o Léonore, która zapewne zdezorientowana została bez żadnych informacji o moim istnieniu. Pasowało by zadzwonić.

— Trudny dzień? — zaczął rozmowę.

— Trudne dni. — poprawiłam go i westchnęłam. — Moja najbliższa mi osoba jest w śpiącze i niewiadomo, czy się wybudzi.

— Trudna sytuacja. — mruknął, na co się lekko uśmiechnęłam.

— Wszystko jest trudne. — powiedziałam. — Kiedy dojedziemy? — wyjrzałam zza okno, jakbym mogła określić, gdzie jestem.

— Pięć minut. — spojrzał w lusterko, gdy nagle usłyszałam dźwięk telefonu komórkowego, który dał mi wokalista.

— Przepraszam.. — mruknęłam i odebrałam. — Halo? — powiedziałam lekko słyszalnie.

— Elle, wracaj. — powiedział zestresowany basista. — Coś się dzieje ze Slashem.

— Zaraz będę. — odpowiedziałam na jednym wdechu i natychmiast się rozłączyłam. — Z powrotem pod szpital. — wymamrotałam. — W miarę szybko, poprosiłabym.

— Jasne.
___
Z piskiem opon i za dodatkową opłatą dojechałam pod nieznośny budynek. Z impetem otworzyłam drzwi, co wywołało zainteresowanie recepcjonistki, lecz gdy mnie rozpoznała, promiennie się uśmiechnęła.

— Nie będziesz zawiedziona. — powiedziała z pewnością siebie. Uniosłam brwi, jednak długo się nie przejmując ruszyłam w stronę sali. Przed nią zobaczyłam prawie pełny zespół, który z kamienną twarzą wskazał mi wejście do pokoju.

— Musisz to zrobić sama. — powiedział Axl. Bez słowa uchyliłam drzwi, a za nimi ujrzałam leżącego w tej samej pozycji Saula. Głośno oddychając podeszłam do jego łóżka, a za sobą usłyszałam trzask drzwi.

— Saul? — odezwałam się niepewnie.

— Elle.. — usłyszałam zachrypnięty głos, przez co zaczęłam płakać. Podbiegłam do niego i położyłam się obok niego mocno się wtulając.

— Wiedziałam, żeby nie jechać. — szepnęłam przez łzy.

— Cieszę się, że jesteś. — powiedział i zaczął gładzić moje włosy. — Uświadomiłem sobie, że moje życie zaraz może się skończyć, dlatego muszę cię o to spytać. — westchnął.

— Słucham. — spojrzałam na niego.

— Elle. — poczułam, że mnie puszcza i wkłada ręke pod poduszkę. Po chwili wyjmuje dziwne pudełko. — Wyjdziesz za mnie? — otworzył je, a ja ujrzałam tam piękny pierścionek, który błyszczał w blasku lampy. Zszokowana otworzyłam usta i nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Patrzyłam w jego pełne nadziei oczy i nie mogłam uwierzyć całej sytuacji.

— Tak.. — powiedziałam po dłuższym momencie. — Tak! — krzyknęłam i go pocałowałam.

__
Boże, to już koniec!
Dobra, najpierw chciałabym podziękować, że dotarliście do tego momentu wraz ze mną. Jestem strasznie smutno-podekstytowana końcem tej książki. Mam w planach zrobić inne książki kompletnie nie w tematyce Gunsów, lecz jeśli chcielibyście jakąś książkę z tym zespołem, to napiszcie w komentarzach (także poprosiłabym o któregoś z członków c;)

Także jeszcze raz dziękuję!

They Won't Judge Me // SLASHTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang