∆36∆

294 13 0
                                        

*RONNIE POV*

- Wiesz, że nie możesz wiecznie tego odwlekać, prawda?
Liv udawała, że mnie nie słyszy i spokojnie siorbała herbatkę. Przysięgam, że zaraz wyleję jej tą herbatkę. Nie wiem jeszcze gdzie, ale mam nadzieję, że to wrzątek.
- Oliv...
- Muszę do tego dojrzeć, okay? - odezwała się w końcu, patrząc na mnie z irytacją.
Prychnęłam.
- A co ty, banan jesteś?
- Co tu się dzieje? - spytał Bean, wchodząc do kuchni. Musiał usłyszeć moją ostatnią wypowiedź.
- Olivia ma problemy egzystencjalne - podpowiedziałam usłużnie, dostając pod stołem kopniaka w kostkę. - Au! Za co to było?
- Ty już dobrze wiesz za co. - Rzuciła mi miażdżące spojrzenie, po czym wróciła do swojego kubka.
- Okay, nie pytam. - Besson uznał chyba, że nie ma sensu wnikać. Słusznie. - Aha, Ronnie - powiedział jeszcze, zatrzymując się w drzwiach. - Jo prosił, żebyś do niego podeszła, jak będziesz miała czas. Jest u siebie, chce pogadać.
Kiwnęłam głową na znak, że przyjęłam do wiadomości i chłopak się zmył.
Przeniosłam wzrok z powrotem na sączącą herbatę przyjaciółkę. Westchnęłam głęboko z nadzieją, że zrozumie aluzję, że nie mam już na nią siły.
- No przyznaj się przed sobą - jęknęłam, ciągnąc ją za rękaw. - Nie bądź Edyp... - Wiedziałam, że nawiązanie do lektury, z której kiedyś odpowiadała na angielskim, zwróci jej uwagę. Poza tym, mimo że sytuacja jest kompletnie inna, kontekst całkiem pasuje.
Spojrzała na mnie wilkiem.
- Możesz przestać mnie dręczyć? Po co ja ci to w ogóle powiedziałam...
- Nie możesz tego odkładać na wieki - powiedziałam jej, stając w progu. - Idę do Jonah. A ty poświęć tą chwilę na przemyślenie swojego życia.

***

Zapukałam do drzwi i weszłam. W pokoju panował półmrok, cicho grała muzyka. Jo leżał rozwalony na łóżku i nucił sobie pod nosem.
Well you done done me and you bet I felt it
I tried to be chill but you're so hot I melted
I fell right through the cracks
And now I'm trying to get back
Before the cool done run out
I'll be giving it my best-est
And nothing's...*
Urwał, kiedy mnie zauważył.
- Nie przerywaj sobie, chętnie posłucham - zaśmiałam się, sadowiąc się obok niego na łóżku. - Masz pasujący głos.
Uśmiechnął się do mnie krzywo i podniósł do pozycji siedzącej. Potem spoważniał.
- O czym chciałeś pogadać? - spytałam, spinając włosy w koka, bo zaczynały mnie denerwować.
- O Liv - westchnął. - Mam wrażenie, że wiesz więcej niż ja.
Zmierzyłam go uważnym wzrokiem. Już jakiś czas temu zaczęłam zauważać, że mój brat interesuje się moją przyjaciółką. I szczerze, gdyby im się udało, bardzo bym to wspierała, bo byłaby z nich świetna para. Zresztą, myślę, że Oliv potrzebny jest troskliwy, opiekuńczy chłopak, który nie będzie jej oceniał, ale będzie ją rozumiał. Widziałam też, że ona będzie go uszczęśliwiać. Uroczy był fakt, że JoJo tak się o nią martwił i naprawdę przejmował jej sytuacją.
Westchnęłam ciężko wewnętrznie.
Przecież prawda złamie mu serce.
- Wiesz... - zaczęłam ostrożnie. - Ona ma teraz trudny okres. Fabien będzie ojcem, więc martwi się, że musi pilnować swojego starszego brata, boi się, jak sobie poradzą. Teraz ma zszargane nerwy, dlatego jest taka wredna i zdepresiała.
Brunet powoli pokiwał głową, głęboko się nad czymś zastanawiając.
- Okay... - rzekł powoli. - To rozumiem. Ale... Po prostu wydaje mi się, że jest coś jeszcze, prawda? - dodał cicho.
Odwróciłam głowę, żeby nie zdradził mnie wyraz twarzy.
- Ronnie... Pozwól mi wam pomóc...
Kurna... Dobrze wiedział, że nie wytrzymam długo. Prawdą jest, że zaczynało mnie to przytłaczać, nowe spojrzenie na sprawę mogłoby pomóc. Jednocześnie wiedziałam, że to go zaboli i że ona może nie życzyć sobie, żebym cokolwiek komukolwiek mówiła. Ale... Byłam w takim momencie życia, że potrzebowałam wsparcia starszego brata. Zawsze zazdrościłam Liv, ale okazuje się, że teraz to ja jestem w lepszej sytuacji, bo mój brat czuwa nade mną, a nie zmusza mnie pośrednio do pilnowania jego. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na niego, zawierając w tym spojrzeniu niemą prośbę o pomoc, którą bałam się wypowiedzieć na głos.
Przejrzał mnie od razu. Liv i Jonah znali mnie lepiej niż moja własna matka, mimo, że jego znam od tak niedawna.
Przez tyle czasu starałam się być silna dla innych, uśmiechać się i pomagać, że to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Nie chciałam wygadać Jonah sekretu Livvy. Ufałam mu najbardziej na świecie, ale czułam, że mówiąc mu cokolwiek, zdradzam przyjaciółkę. A więc to miała na myśli moja anglistka mówiąc o konfliktach wewnętrznych bohaterów tragedii antycznych. Przysięgam, że czuję się teraz jak jakaś Antygona.
- Jonah - zaczęłam. - Przepraszam, ale... Nie mogę ci jeszcze powiedzieć. Zrozum, ja... To trudne do wytłumaczenia, ale nie wiem, czy Oliv chce, by ktokolwiek wiedział, a ja...
Brat nie dał mi skończyć, tylko przytulił mnie mocno, dając mi do zrozumienia, że nie muszę więcej mówić. Za to właśnie najbardziej go ceniłam - zawsze rozumiał, nigdy nie oceniał.
Jeszcze długo leżeliśmy obok siebie na jego rozkotłowanej pościeli, w półmroku pokoju, nucąc pod nosem ulubione piosenki i nie wracając więcej do tematu Olivii.

*Jason Mraz - I'm yours

The Unexpected || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now