No i mamy epilog... Jak ten czas szybko leci...🎊
JAK TAK WAM SIĘ WIDZI WHAT AM I KOCHANI?🥰♥️
Olivia od pięciu lat mieszka w Sydney i pomaga bratu w opiece nad jego małą córeczką Sophie. Razem z Jasonem i swoją poznaną w Australii dziewczyną Rachel wynajmuje przytulne mieszkanko blisko centrum miasta. Dorabia jako asystentka reżysera. Jason z kolei pracuje w warsztacie samochodowym niedaleko, a oprócz tego jest perkusistą w zespole rockowym. Natomiast Rachel z wielkimi ambicjami kończy szkołę aktorską.
Fabien znalazł pracę jako kierowca Ubera, dlatego często prosi siostrę o pomoc w zajęciu się Sophie. Zwykle wraca późno do domu, nierzadko wściekły, bo ktoś znowu swoimi wydzielinami zanieczyścił mu tapicerkę.
*FABIEN POV*
Zadzwoniłem domofonem, chociaż oczywiście siostra dała mi klucze do ich mieszkania już dawno.
- Kto taam? - odezwał się po drugiej stronie słodki głosik mojej córuni.
- Hipopotam! - Dziś czas na zwierzęta z sawanny.
Odkąd Sophie zaczęła mówić, bawiliśmy się w to za każdym razem, gdy odbierałem ją od Livvy.
Zabuczał dzwonek i drzwi do klatki stanęły otworem.
- Hej wam! - Wszedłem do mieszkania Livvy i od progu zostałem zaatakowany przez małego potworka, który przykleił się do mojej nogi jak zwykle.
- Heej.
W salonie zastałem siostrę i Rachel siedzące na kanapie i oglądające Lilo i Stich. Pewnie Sophie oglądała z nimi, ale, niczym pies gończy, wyrwała do korytarza, kiedy tylko usłyszała odgłos otwieranych drzwi.
- Tata! Tata!
- Cześć, słońce. - Podniosłem ją do góry i zakręciłem, sprawiając, że wybuchnęła uroczym śmiechem.
Przyjrzałem się jej jeszcze raz, kiedy tak latała w powietrzu, napędzana przez moje ręce. 4 lata temu otrzymałem od życia największy prezent, choć wtedy nie bardzo zdawałem sobie z tego sprawę. Szczególnie, że moja, w tamtym czasie jeszcze, dziewczyna zaraz po wyjściu ze szpitala zdecydowała, że nie jest gotowa, żeby się ustatkować i zostawiła małą mnie, zaledwie kilka dni po narodzinach. Ależ uroczy był z niej szkrab. Nie myślałem, że kiedyś to powiem o jakimkolwiek dziecku. Ale ona była taka rozczulająca z tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami, takimi ciekawymi otaczającego ją świata i zakręconym ciemnym loczkiem na główce. Teraz trochę się zmieniło. Nadal jest moją kochaną córunią. Boże, ale się rozczulam.... Ale rośnie jak na drożdżach. Włosy urosły, teraz już do pół pleców, ciemne jak gorzka czekolada. Uwielbia wplatać w nie kwiatki, a potem wodzić dookoła tymi inteligentnymi oczami. Nie zmieniłbym tego na nic. Nawet mimo tego, że rzygam już Disneyem.
- Dobra. - Postawiłem ją na podłodze. - Lilo i Stitch to napraaawdę świetna bajeczka, ale może teraz obejrzymy coś tatusiowego?
Dziewczyny na kanapie wydały zgodny okrzyk "Nareszcie!", a Sophie zrobiła paskudny grymas i wycedziła przez ząbki:
- Dobla... Ale pseploś Lilo i Stitcha.
Ukrywając uśmiech sięgnąłem po pilota i, szczerząc się do telewizora jak głupi do sera, powiedziałem najradośniej jak umiem:
- Przepraszam, Lilo i Stitch.
Odwróciłem się do córki.
- Lepiej?
***
Siedzieliśmy przed telewizorem, oglądając galę MMA. Zaczynałem sądzić, że to nie był aż tak dobry pomysł. Myśleliśmy, że Sophie szybko się znudzi i pójdzie porysować albo coś, ale nieee, ona wolała skakać na fotelu obok i drzeć się "Taaak! Taaak! Psywal mu!"
Rachel nachyliła się do mnie.
- A może to wyłącz. Zniszczysz dziecko - dodała, przyprawiając Livvy o atak śmiechu.
Pokręciłem głową.
- Gorzej już nie będzie.
Hahaha.
W tej samej chwili przed drzwi wpadł Jason, krzycząc na cały głos "Przyniosłem żarcie!"
Moja córka od razu straciła zainteresowanie MMA.
Rzuciłem mu cierpiętnicze spojrzenie i spytałem żałobnym głosem:
- Przyniosłeś... jedzenie? Naprawdę jedzenie?
YOU ARE READING
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...
