Chapter 12

401 39 11
                                    


Laura walczyła z prądem starając się nie dać znieść rzece.
Jeśli to by się stało utonęłaby nie mogąc dosięgnąć do wyrwy w lodzie.

Było jej koszmarnie zimno.
Mało tego, zmęczenie mięśni ramion szybko dało się we znaki.
Dorwała się jednak do granicy przerębla i podciągnęła do góry.

Następnie jak najszybciej zaczęła się czołgać w kierunku muru by znaleźć się w bezpiecznym miejscu.
Po chwili jednak poczuła jak ktoś łapie ją za nogi i ciągnie z powrotem do wody.

To był Jack.
Mężczyzna przygwoździł ją do lodu i używając jej jak drabiny wdrapał się na warstwę zamarzniętej wody po czym zaczął biec po lodzie, łamiąc go.

Laura znów spadła pod powierzchnie i przez impet zdarzenia wciągnęła do płuc pokaźny haust lodowatej wody.
Pomimo temperatury płyn palił ją wewnątrz.

Gdy kobiecie udało się wynurzyć, zauważyła pistolet.
Broń wylądowała na tej samej cegle, której jakiś czas wcześniej się chwyciła.
Jack po nią zmierzał.

Nie wiadomo czy zadziała tu adrenalina czy chęć przetrwania ale brunetce udało się stanąć na równe nogi i skoczyć na niego po czym znów wciągnąć go pod wodę.

Ten złapał ją za włosy i kilkakrotnie uderzył jej głową o lód.
Polała się krew.
Kobieta jednak wciąż walczyła.

Wciągnęła napastnika głębiej choć ten cały czas się wyrywał.
Poczuła w ustach metaliczny smak krwi i znów wciągnęła do płuc wodę.
Znów piekło. Ale nie mogła tego odkaszlnąć, bo przecież zaaspirowałaby jeszcze więcej płynu do dróg oddechowych.

Zbierając wszystkie siły szarpała się Jackiem przy dnie.
Zdołała nawet uderzyć go w nos tak, że zaczął krwawić.
Spleceni prawie w supeł próbowali się nawzajem utopić.

Ostatecznie, Laura dobyła swojej broni, z którą przyjechała na miejsce i oddała jeden strzał w sam środek głowy przeciwnika.
Ten przestał się ruszać, a kobieta odetchnęła z ulgą.

Teraz już nikt nie zagrażał jej rodzinie i przyjaciołom.

Serce zielonookiej zwolniło, adrenalina opuściła organizm.
Laurę ogarnął spokój.
Zamknęła oczy, wypuszczając resztkę powietrza z płuc.
*****
- Oddychaj do cholery!- zawołał szatyn wykonując uciski klatki piersiowej- Oddychaj!-

Reszta grupy przyglądała się akcji reanimacyjnej z coraz większym zmartwieniem.

North, wtulona w Markusa była cała zapłakana.
Gavin wyglądał na przerażonego, Jade też płakała, a Hank wyraźnie posmutniał.

- Oddychaj kurwa mać!- zawołał RK800 kontynuując wykonywanie ucisków.

- Nie możesz mnie zostawić samego, słyszysz?!- dodał po chwili- Nie możesz! Nie możesz!-

- Panie Anderson?-

Słysząc pytanie, szatyn potrząsnął głową żeby się otrzeźwić i przestać odtwarzać z pamięci przerażajace wydarzenia sprzed kilku godzin.

Kiedy wyjmował Laurę z wody była zimna i nie oddychała.
Udało mu się przywrócić jej oddech ale w karetce kobieta straciła go jeszcze raz. Podjęto próbę reanimacji, która ponownie zakończyła się sukcesem ale stan pani kapitan wciąż był ciężki.

RK800 podniósł wzrok.
Nad nim stała pielęgniarka.
Obok niego natomiast, zawinięte w koc leżały śpiące bliźniaki i Jade.

Na przeciwko siedzieli na wpół przytomny Hank i Gavin wraz z grupką androidów w składzie Richard, North, Markus, Simon i Josh.

Y.E.A.R T.W.OOù les histoires vivent. Découvrez maintenant