Chapter 2

520 35 25
                                    


Po położeniu dzieci spać, małżeństwo Anderson wykonało wszystkie czynności wieczornej rutyny i samo udało się do łóżka.

Jako android, Connor nie potrzebował snu. Był jednak w stanie przejść do trybu uśpienia.
Wtedy jego dioda zmieniała kolor na pastelowy fiolet, a oczy się zamykały.

Szatyn odczekał aż jego żona zaśnie
i przełączył się w tryb uśpienia właśnie. Nastawił czas na sześć godzin by wstać przed czarnowłosą i zrobić jej śniadanie.

Jednak już po od chwili od "uśpienia" doszedł do wniosku, że coś jest nie tak. Zwykle po zmianie trybu nastawała nicość. Tym razem było inaczej.

A mianowicie Connor znajdował się na wielkiej, pustej przestrzeni pełnej śniegu.
Powietrze raz po raz przecinał świszczący wiatr.

RK800 zadrżał. Było mu zimno,
a kolejne wyładowania temperatury uderzały w niego raz po raz, powodując ból.

Nie miał pojęcia gdzie się znajduje ani jak się stamtąd wydostać.
Zaczął go ogarniać niepokój.
Otoczył ramiona wokół ciała aby choć trochę odgrodzić się od przeraźliwego chłodu. Niewiele to dało

Nagle dostrzegł przed sobą jakąś postać. Bał się do niej podejść, bo nie był w stanie jej zidentyfikować.

- No proszę kogo my tu mamy...- nagle do uszu szatyna dobiegł znajomy głos.

Jednak on wcale nie chciał widzieć mówiącego.

Mimo wszystko coś nakazało mu się odwrócić. Zrobił to bardzo, bardzo powoli.

Jakieś trzy metry za nim stał Brett Norton.

Mężczyzna wbił w androida swoje, pełne pogardy spojrzenie.
RK800 z momentu na moment stawał się coraz bardziej zdezorientowany.
Norton sięgnął do kabury i wyciągnął stamtąd pistolet.

Nie strzelił jednak w Connora ale
w podłoże pod nim.
Ku swojemu przerażeniu, szatyn zorientował się, że stoi na lodzie. Zamarznięty grunt zaczął pękać, zaczynajac od miejsca, w które trafiła kula.

RK800 chciał uciekać jak najdalej ale nie był w stanie. Zupełnie jakby ktoś przyczepił go ziemi.

Ostatnie co dostrzegł to szyderczy uśmiech Bretta. Zaraz po tym Connor runął pod lód.
*****
- Con! Con!- kolejne wołania docierały do androida jak przez mgłe.

Ostrość wzroki i słuchu wróciła mu dopiero po chwili, gdy coś mocno nim potrząsnęło.

Dostrzegł swoją żonę, siedzącą nad nim. Momentalnie zerwał się do pionu, obejmując ją mocno.

- Laura...- wydusił- Laura...-

- Cały się trzęsiesz.- powiedziała kobieta, jedną ręką obejmując go na wysokości ramion, a drugą zatapiając
w jego włosach i przeczesując je lekko.

- Krzyczałeś.- szepnęła po chwili- Co się stało?-

- Ja...- wydukał- Sam nie wiem. Sam nie wiem.-

Zielonooka przyjrzała się partnerowi. Jego dioda świeciła na czerwono
i migotała jak szalona.

- Widziałem... jakąś dziwną projekcje. To było straszne...- stwierdził po chwili.

- Straszna projekcja? Czyli... miałeś koszmar?- brunetka objęła twarz partnera dłońmi.

Jej lewa, plastikowa ręka podobnie jak cześć twarzy szatyna na moment wyłączyła syntetyczną skórę osłaniając biały plastik.

- Tak... chyba...- rzekł android, wtulając głowę w jej klatkę piersiową.

Panią kapitan zaniepokoiło to, że wciąż się trząsł.

Y.E.A.R T.W.OOn viuen les histories. Descobreix ara