i.

549 26 0
                                    

        Przemoczony od stóp do głów stoję w strugach deszczu, patrząc na jedyną dziewczynę, jaka kiedykolwiek miała dla mnie znaczenie i nie mogę ugasić palącego bólu w klatce piersiowej.

Wiatr chłoszcze mi policzki, wywołując lekkie szczypanie. Krople wpadają mi do oczu. Nic się dla mnie nie liczy. Nie zwracam uwagi na wszelkie przeszkody. Ważne jest tylko wgapianie w miłość mojego życia. Od dłuższej chwili wiedziałem, że coś jest nie tak. Bo gdyby wszystko było w jak najlepszym porządku, nie czekalibyśmy, Bóg wie na co, milcząc.

        Ta cisza mnie zabija. Kiedyś ją uwielbiałem, dziś wywołuje cierpienie. Coś jest z nią na rzeczy. Potrafi być ona najpiękniejszym dźwiękiem, błogosławieństwem. Ale umie być także katorgą. Na przykład, kiedy wpatrujesz się w oczy ukochanej, cisza między wami jest cudowna. Daje czas na studiowanie jej twarzy, na podziwianie jej wspaniałości. Cisza, z której chcę się teraz wywinąć - sprawia, że płonę. Palą się moje komórki, ponieważ nie mogę temu zapobiec.

         Kiedy serce podskakuje mi do gardła ze zdenerwowania, gdy pot z dłoni zmywa deszcz, przez głowę przechodzi mi okropna myśl. Patrzę na kobietę, z którą spędziłem najpiękniejsze pięć lat życia. Zaczynam panikować. Odczuwam ból, którego nie powinno we mnie być.

Nic na to nie poradzę, ale zastanawiam się, czy ostatni raz widzę twoją twarz.

Czy to są łzy czy tylko pierdolony deszcz?

        Wiem, że ona czuje się podobnie. Przełyka głośno ślinę. Otwiera usta, jednak po chwili je zamyka. Tusz spływa z oczu, zdobiąc jej policzki czarnymi ścieżkami. Trwamy w milczeniu i niepewności.

Chciałbym coś powiedzieć. Coś, co nie brzmi, jakbym zwariował. Ale ostatnio nie ufam mojemu umysłowi.

        Kiedy z jej ust wydobywa się moje imię, szykuję się na najgorsze. Już jakiś czas przeczuwałem, że dojdzie do rozstania, jednak wypierałem tę myśl z umysłu. Ostatkiem sił chwytałem się deski ratunku. Próbowałem być lepszy. Naprawdę starałem się przestać brać narkotyki. Ostatnio po jednej z imprez straciłem nad sobą kontrolę. Nie pamiętam zbyt dużo, jednak jednej rzeczy nie zapomnę.

Uderzyłem ją. Skrzywdziłem moją ukochaną Emily. Od tamtej pory pragnąłem skończyć z prochami. Ale uzależnienie było silniejsze od mojej woli. Nie dałem rady...

        Teraz patrzę na Emily z uwagą, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. Chcę ugasić ogień w klatce piersiowej. Chcę zwalczyć odruch wymiotny na myśl o jej odejściu. Nie mogę do tego dopuścić.

W końcu odzywa się. Jej słowa są raniące, lecz wiem, że zasłużyłem na to wszystko, co mnie spotyka.

Mówisz mi, że nigdy się nie zmienię, więc po prostu nic nie mówię.

         Marzę o naprawieniu wszystkiego.

Chciałbym teraz powiedzieć, jak ważna jest dla mnie. Chciałbym obiecać, że pójdę na odwyk. Chciałbym tulić ją do siebie, szepcząc, jak strasznie mi na niej zależy. Chciałbym dokonać tych wszystkich wspaniałych rzeczy, jakich powinien dokonać każdy porządny facet na moim miejscu.

Zamiast tego robię najgorsze z możliwych. Ze łzami w oczach pozwalam jej odejść.

         Deszcz zacina, łącząc się ze słoną cieczą w moich oczach. Przymykam powieki. Kiedy je uchylam, Emily jest już daleko.

Jeszcze przez chwilę patrzę na jej oddalającą się sylwetkę, a gardło zaciska mi się. Moment później dochodzi do kolejnej niewłaściwej decyzji. Nie biegnę za moją ukochaną. Odwracam się i zmierzam w inną stronę, godząc się z jej wyborem.

want you back || ashton irwin ✔Where stories live. Discover now