12.Nie ma drugiej takiej, jak Ty, Victoria.

Start from the beginning
                                    

***

    - Zwierzak nie ma żadnych poważnych obrażeń. Najwidoczniej nie został porzucony dawno temu – informuje weterynarz, dokładnie obserwując psa. – Myślę, że nie ma się, o co martwić. – Delikatnie się uśmiecha. 

    - Czyli wszystko z nim w porządku? – Chcę się upewnić. 

    - Tak – odpowiada od razu. – Jedynie, potrzebuje teraz odpoczynku i spokoju. – Instruuje, podchodząc do swojego biurka. 

    Wypuszczam z ulgą powietrze z ust, bo naprawdę zamartwiałam się o stan jego zdrowia. Gdybym tylko dorwała tego, kto mu to zrobił, rozerwałabym go na strzępy. 

    - Tutaj jest wykaz szczepień, jakie powinni państwo zrobić. Pierwsze zalecałbym zrobić, jak najprędzej. – Podaje nam kartkę, którą bez wahania odbieramy. – Na dzisiaj to chyba tyle. Do zobaczenia wkrótce – żegna się, co odbieram za znak, że możemy już iść.

    Biorę szczeniaka na ręce i rzucając szybkie 'dziękujemy', wychodzę z gabinetu. Kieruję się na parking, ponieważ nic więcej już do załatwienia tu nie mamy. 

    - Znalazłaś jakąś chwaloną hodowlę? – zagaduje chłopak, kiedy jesteśmy już na zewnątrz. 

    - No właśnie... – zaczynam, stając centralnie naprzeciwko niego. – Naprawdę musimy go oddawać? – Patrzę na niego błagalnie. 

    - Co masz na myśli? – Marszczy brwi, zapewne nie domyślając się, o co mi chodzi. 

    - Mały się już do nas przyzwyczaił, a takie ciągłe zmiany dla psa też są złe, więc może byśmy go zatrzymali? – proponuję, modląc się w duchu, żeby się zgodził. 

    - Chcesz go przygarnąć? – Uważnie skanuje moją twarz swoimi tęczówkami, jakby chciał wyczytać jakiś żart. 

    - Tak. – Przytakuję głową. – Shih - tzu to małe pieski i bardzo przyjazne. Jeśli szybko zajmiemy się nauczeniem go paru rzeczy, to nie sprawi nam problemu. 

    - Żadne z nas nigdy nie miało psa – przypomina, na co wzruszam ramionami. 

    - Ale ja zawsze chciałam, pamiętasz? – mówię, nawiązując do swojego dzieciństwa. – Nick, proszę zgódź się – jęczę błagalnie. – To będzie nasz mały pupilek. – Cmokam szczeniaka w jego czubek głowy. 

    Mój chłopak patrzy raz na mnie, a raz na naszego towarzysza i tak z kilka razy. Robię przed nim słodkie oczka, wiedząc, że to mi pomoże. 

    - Dobra – ulega, przez co z moich ust wydobywa się westchnienie zadowolenia. – Od teraz mamy psa. – Subtelnie głaszcze jego grzbiet. 

    - I jest tylko nasz – oznajmiam podekscytowana. 

    - Muszę w końcu nauczyć się odporności na te Twoje maślane oczy – fuka, a ja wybucham śmiechem. – Zawsze potrafisz mnie oczarować. – Ściska dwoma palcami mój nos. 

    - Oj, przyznaj się, że sam nie chciałeś już go oddawać. – Uśmiecham się chytrze, na co Nicholas kręci rozbawiony głową w boki. 

    - Jesteś niemożliwa – stwierdza, po czym zbliża się do mnie i całuje czule w czoło. 

    Mam zamiar mu odpowiedzieć, gdy słyszę dźwięk swojego telefonu. Oddaję szczenię szatynowi i w pośpiechu odbieram połączenie. 

    - Halo? – odzywam się, jednak nikt mi nie odpowiada. – Halo?! – podwyższam swój głos, marszcząc swój nos. – Kto mówi? – ciągnę dalej, a kiedy znowu nie słyszę nikogo, rozłączam się. 

KISS ME SLOWWhere stories live. Discover now