Marinette szła do szkoły w poniedziałek w doskonałym nastroju. Była z siebie bardzo zadowolona, bo po sobotniej pracy nad referatem z chemii upewniła się, że wreszcie udało jej się odzyskać władzę nad własną osobą. Nie dość, że potrafiła zachować się całkiem normalnie przy Adrienie – nie licząc wpadki z goframi... - to nawet udało jej się mu zaimponować.
- A coś ty taka z siebie zadowolona? – przywitała ją Alya, spoglądając na nią podejrzliwym wzrokiem. – Obkułaś się na klasówkę z fizyki?
- Z fizyki? – Uśmiech na twarzy Marinette powoli zgasł.
- Dzisiaj mamy klasówkę, nie pamiętasz?
- O mamo... Zapomniałam!
- No to klops.
- Z dwojga złego wolę zaliczyć nieobecność na francuskim, niż oblać u profesor Mendelejew klasówkę. Kryj mnie u panny Bustier.
- Jak zawsze... - Westchnęła Alya i przewróciła oczami. Jeszcze trochę, a Marinette będzie miała więcej opuszczonych lekcji niż tych, na których była.
- Jesteś kochana! – Marinette uścisnęła przyjaciółkę i pognała do biblioteki. Miała godzinę na powtórzenie materiału i napisanie w miarę przyzwoicie sprawdzianu.
- O, przepraszam! – wykrzyknął ktoś, z kim zderzyła się w drzwiach biblioteki.
Adrien.
Już drugi raz w ciągu ostatnich dni na niego wpadała. Potarła czoło i spojrzała na niego rozkojarzona.
- Co tu robisz? – spytali się nawzajem i spojrzeli na siebie zdumieni. Po chwili roześmiali się oboje.
- Na śmierć zapomniałam o klasówce z fizyki – wyznała Marinette.
- Ja też – odpowiedział Adrien.
- Już jestem na celowniku profesor Mendelejew za ostatnią lekcję chemii. Nie mogę jej podpaść znowu.
- Jak chcesz, możemy razem powtórzyć materiał – zaproponował Adrien i otworzył przed Marinette drzwi do biblioteki.
- Jasne, czemu nie? – Uśmiechnęła się i weszła do środka.
O ileż łatwiej było teraz z nim rozmawiać, kiedy nie podrygiwała nerwowo na każde jego słowo! Okazywał jej tak dużo sympatii, a ona wreszcie mogła odwdzięczyć się tym samym, nie robiąc przy tym z siebie kompletnej idiotki.
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział jej, że będzie razem z Adrienem uczyła się do klasówki, pewnie by padła z wrażenia albo zaczęła piszczeć z radości. Teraz – no, poza tym, że świetnie się bawiła – była to dla niej całkiem naturalna rzecz. Pomagali sobie, jak przystało na prawdziwych przyjaciół.
Och, wszystko przez Czarnego Kota i te jego pocałunki prawdziwej miłości...
Nawet nie zdawała sobie sprawy z kolejnego głośnego westchnięcia. Jednak Adrien spojrzał na nią spod oka i uśmiechnął się jakoś tak przekornie, a w oczach zaświeciły mu się zielone iskierki.
- Coś często wzdychasz ostatnio... - mruknął.
Zarumieniła się. Jednak magiczne pocałunki Czarnego Kota nie do końca zatarły wszystkie ciepłe uczucia, które żywiła do Adriena. A może to po prostu coś w jego oczach teraz wywołało ten rumieniec?
- Naprawdę? – Udała zdziwienie.
- Czy to nie przez takie wzdychanie wpadłaś w kłopoty? – Nadal się uśmiechał.
- Och, no chyba tak... - Westchnęła.
- Nie udały ci się walentynki? – dopytywał, porzucając na dobre myśl o powtórce z fizyki.
- Czy się nie udały? Sama nie wiem... - odparła niezdecydowanym tonem, a rumieniec na jej twarzy zdecydowanie się pogłębił.
- Przepraszam, nie chciałem być wścibski. – Wycofał się natychmiast i sam zarumienił. Jakby poczuł, że zaczyna przekraczać niewidzialną granicę, której zdecydowanie nie powinien przekraczać.
- W porządku. Nie jesteś – odpowiedziała już swobodnie. – Po prostu... Były to trochę niespodziewane walentynki.
- Niespodziewane? – podchwycił.
- Ktoś... - Zawahała się, ale po chwili zaczęła mówić. A kiedy zaczęła, nie potrafiła przerwać: – Ktoś wyznał mi, że mnie kocha. Ktoś, kogo w ogóle nie podejrzewałam o to. To znaczy trochę może podejrzewałam. Ale nie sądziłam, że to taka poważna sprawa. A potem się okazało... - Urwała nagle, przerażona, że powiedziała aż tyle. Przecież niewiele brakowało, a powiedziałaby Adrienowi, że okazało się, że odwzajemnia to uczucie.
Adrien też jakoś zamilkł. Wpatrywał się w Marinette zdumiony zarówno tym, co powiedziała, jak i dziwną reakcją gdzieś w okolicy żołądka. Czuł się, jakby ktoś porządnie kopnął go w brzuch. Ale dlaczego?
***
Szybką powtórkę z fizyki można było zaliczyć do średnio udanych. Przeglądnęli notatki, przepytali się nawzajem i w miarę przygotowani wyszli z biblioteki na lekcję. Ale ta przerwana rozmowa o walentynkach zawisła między nimi jak wielkie niedomówienie.
Marinette nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez całą drogę do klasy nie odezwali się do siebie ani słowem. Przez chwilę zastanawiała się, czy Adrien nie poczuł się nieswojo w związku z tą jej obszerną historią o tym, że ktoś wyznał jej miłość w walentynki. No, ale przecież sam zapytał! Przyszło jej nagle do głowy, że mógł spytać z grzeczności. Kilka razy zachował się już przecież z kurtuazją. A ona znów chlapnęła niepotrzebnie opowieść o intymnych szczegółach swojego życia!
Westchnęła ciężko i natychmiast sobie to uświadomiła. Może gdyby nie zwrócił na to uwagi w bibliotece, te jej westchnięcia pozostawałyby dla niej w ogóle niezauważone. Od kiedy jej uświadomił, że ostatnio często zdarza jej się wzdychać, zaczęła być na tym punkcie szczególnie wyczulona.
- Nie wiesz, co z nim zrobić? – zapytał cicho Adrien, zerkając na nią z ukosa.
- Z kim? – spytała spłoszona.
- No z tym kimś, kto ci wyznał miłość.
- Właściwie to nie mam z tym kłopotu – odpowiedziała szczerze. – Trochę mnie to tylko zaskoczyło. Nadal jeszcze tego nie ogarnęłam. Pewnie dlatego tak wzdycham. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Sama tego trochę nie rozumiem. – Znów westchnęła i znów zupełnie bez uprzedzenia uruchomiła lawinę zwierzeń, których nie potrafiła powstrzymać: - Wydawało mi się, że jest mi obojętny. To znaczy bliski jako przyjaciel, ale bez... no wiesz... zabarwienia uczuciowego. A on... Nie wiem, co się ze mną dzieje. Zachowuję się teraz przy nim zupełnie nieracjonalnie. W jednej chwili ze mną rozmawia, w drugiej mnie całuje, a ja... - Urwała na chwilę i nieświadomie uniosła nieco ręce.
- Ooo... - wyrwało się Adrienowi i spojrzał na Marinette z namysłem.
- Nie wiem, czemu ci to wszystko mówię – wyznała wreszcie zakłopotana. – Przepraszam.
- Nic się nie stało, Marinette – powiedział cicho i otworzył jej drzwi do sali.
Weszła i szybko usiadła obok Alyi. Adrien został na chwilę w drzwiach i próbował zebrać myśli. Ta jej cała opowieść, te wrażenia, którymi podzieliła się dosłownie przed momentem – obudziły w nim mnóstwo sprzecznych uczuć. Nie wszystkie umiał nazwać. Znów obudziło się to dziwne uczucie w okolicy żołądka, które już poczuł w bibliotece. Szczególnie po tym, jak powiedziała o pocałunkach. Ale pojawił się też niepokój i jeszcze jedno uczucie – ciepło w okolicy serca. Bo kiedy Marinette opowiadała o tym kimś, kto ją całował, i wykonała ten nieznaczny gest, jakby jej ręce same nieświadomie chciały sięgnąć do góry, przypomniała mu się Biedronka, jak obejmowała go za szyję za każdym razem, kiedy ją całował...
ESTÁ A LER
Pocałunek prawdziwej miłości
FanficCo by było, gdyby Biedronka nie zostawiła Czarnego Kota zaraz po walce z Mrocznym Amorem? Co by było, gdyby Czarny Kot wyznał Biedronce to, co zamierzał jej wyznać w Walentynki? A gdyby przekonał Biedronkę, że tamten pocałunek zaiste był pocałunkiem...