9 - Coś się zmieniło

5.4K 362 161
                                    

Marinette szła do szkoły w poniedziałek w doskonałym nastroju. Była z siebie bardzo zadowolona, bo po sobotniej pracy nad referatem z chemii upewniła się, że wreszcie udało jej się odzyskać władzę nad własną osobą. Nie dość, że potrafiła zachować się całkiem normalnie przy Adrienie – nie licząc wpadki z goframi... - to nawet udało jej się mu zaimponować.

- A coś ty taka z siebie zadowolona? – przywitała ją Alya, spoglądając na nią podejrzliwym wzrokiem. – Obkułaś się na klasówkę z fizyki?

- Z fizyki? – Uśmiech na twarzy Marinette powoli zgasł.

- Dzisiaj mamy klasówkę, nie pamiętasz?

- O mamo... Zapomniałam!

- No to klops.

- Z dwojga złego wolę zaliczyć nieobecność na francuskim, niż oblać u profesor Mendelejew klasówkę. Kryj mnie u panny Bustier.

- Jak zawsze... - Westchnęła Alya i przewróciła oczami. Jeszcze trochę, a Marinette będzie miała więcej opuszczonych lekcji niż tych, na których była.

- Jesteś kochana! – Marinette uścisnęła przyjaciółkę i pognała do biblioteki. Miała godzinę na powtórzenie materiału i napisanie w miarę przyzwoicie sprawdzianu.

- O, przepraszam! – wykrzyknął ktoś, z kim zderzyła się w drzwiach biblioteki.

Adrien.

Już drugi raz w ciągu ostatnich dni na niego wpadała. Potarła czoło i spojrzała na niego rozkojarzona.

- Co tu robisz? – spytali się nawzajem i spojrzeli na siebie zdumieni. Po chwili roześmiali się oboje.

- Na śmierć zapomniałam o klasówce z fizyki – wyznała Marinette.

- Ja też – odpowiedział Adrien.

- Już jestem na celowniku profesor Mendelejew za ostatnią lekcję chemii. Nie mogę jej podpaść znowu.

- Jak chcesz, możemy razem powtórzyć materiał – zaproponował Adrien i otworzył przed Marinette drzwi do biblioteki.

- Jasne, czemu nie? – Uśmiechnęła się i weszła do środka.

O ileż łatwiej było teraz z nim rozmawiać, kiedy nie podrygiwała nerwowo na każde jego słowo! Okazywał jej tak dużo sympatii, a ona wreszcie mogła odwdzięczyć się tym samym, nie robiąc przy tym z siebie kompletnej idiotki.

Gdyby ktoś tydzień temu powiedział jej, że będzie razem z Adrienem uczyła się do klasówki, pewnie by padła z wrażenia albo zaczęła piszczeć z radości. Teraz – no, poza tym, że świetnie się bawiła – była to dla niej całkiem naturalna rzecz. Pomagali sobie, jak przystało na prawdziwych przyjaciół.

Och, wszystko przez Czarnego Kota i te jego pocałunki prawdziwej miłości...

Nawet nie zdawała sobie sprawy z kolejnego głośnego westchnięcia. Jednak Adrien spojrzał na nią spod oka i uśmiechnął się jakoś tak przekornie, a w oczach zaświeciły mu się zielone iskierki.

- Coś często wzdychasz ostatnio... - mruknął.

Zarumieniła się. Jednak magiczne pocałunki Czarnego Kota nie do końca zatarły wszystkie ciepłe uczucia, które żywiła do Adriena. A może to po prostu coś w jego oczach teraz wywołało ten rumieniec?

- Naprawdę? – Udała zdziwienie.

- Czy to nie przez takie wzdychanie wpadłaś w kłopoty? – Nadal się uśmiechał.

- Och, no chyba tak... - Westchnęła.

- Nie udały ci się walentynki? – dopytywał, porzucając na dobre myśl o powtórce z fizyki.

- Czy się nie udały? Sama nie wiem... - odparła niezdecydowanym tonem, a rumieniec na jej twarzy zdecydowanie się pogłębił.

- Przepraszam, nie chciałem być wścibski. – Wycofał się natychmiast i sam zarumienił. Jakby poczuł, że zaczyna przekraczać niewidzialną granicę, której zdecydowanie nie powinien przekraczać.

- W porządku. Nie jesteś – odpowiedziała już swobodnie. – Po prostu... Były to trochę niespodziewane walentynki.

- Niespodziewane? – podchwycił.

- Ktoś... - Zawahała się, ale po chwili zaczęła mówić. A kiedy zaczęła, nie potrafiła przerwać: – Ktoś wyznał mi, że mnie kocha. Ktoś, kogo w ogóle nie podejrzewałam o to. To znaczy trochę może podejrzewałam. Ale nie sądziłam, że to taka poważna sprawa. A potem się okazało... - Urwała nagle, przerażona, że powiedziała aż tyle. Przecież niewiele brakowało, a powiedziałaby Adrienowi, że okazało się, że odwzajemnia to uczucie.

Adrien też jakoś zamilkł. Wpatrywał się w Marinette zdumiony zarówno tym, co powiedziała, jak i dziwną reakcją gdzieś w okolicy żołądka. Czuł się, jakby ktoś porządnie kopnął go w brzuch. Ale dlaczego?

***

Szybką powtórkę z fizyki można było zaliczyć do średnio udanych. Przeglądnęli notatki, przepytali się nawzajem i w miarę przygotowani wyszli z biblioteki na lekcję. Ale ta przerwana rozmowa o walentynkach zawisła między nimi jak wielkie niedomówienie.

Marinette nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez całą drogę do klasy nie odezwali się do siebie ani słowem. Przez chwilę zastanawiała się, czy Adrien nie poczuł się nieswojo w związku z tą jej obszerną historią o tym, że ktoś wyznał jej miłość w walentynki. No, ale przecież sam zapytał! Przyszło jej nagle do głowy, że mógł spytać z grzeczności. Kilka razy zachował się już przecież z kurtuazją. A ona znów chlapnęła niepotrzebnie opowieść o intymnych szczegółach swojego życia!

Westchnęła ciężko i natychmiast sobie to uświadomiła. Może gdyby nie zwrócił na to uwagi w bibliotece, te jej westchnięcia pozostawałyby dla niej w ogóle niezauważone. Od kiedy jej uświadomił, że ostatnio często zdarza jej się wzdychać, zaczęła być na tym punkcie szczególnie wyczulona.

- Nie wiesz, co z nim zrobić? – zapytał cicho Adrien, zerkając na nią z ukosa.

- Z kim? – spytała spłoszona.

- No z tym kimś, kto ci wyznał miłość.

- Właściwie to nie mam z tym kłopotu – odpowiedziała szczerze. – Trochę mnie to tylko zaskoczyło. Nadal jeszcze tego nie ogarnęłam. Pewnie dlatego tak wzdycham. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Sama tego trochę nie rozumiem. – Znów westchnęła i znów zupełnie bez uprzedzenia uruchomiła lawinę zwierzeń, których nie potrafiła powstrzymać: - Wydawało mi się, że jest mi obojętny. To znaczy bliski jako przyjaciel, ale bez... no wiesz... zabarwienia uczuciowego. A on... Nie wiem, co się ze mną dzieje. Zachowuję się teraz przy nim zupełnie nieracjonalnie. W jednej chwili ze mną rozmawia, w drugiej mnie całuje, a ja... - Urwała na chwilę i nieświadomie uniosła nieco ręce.

- Ooo... - wyrwało się Adrienowi i spojrzał na Marinette z namysłem.

- Nie wiem, czemu ci to wszystko mówię – wyznała wreszcie zakłopotana. – Przepraszam.

- Nic się nie stało, Marinette – powiedział cicho i otworzył jej drzwi do sali.

Weszła i szybko usiadła obok Alyi. Adrien został na chwilę w drzwiach i próbował zebrać myśli. Ta jej cała opowieść, te wrażenia, którymi podzieliła się dosłownie przed momentem – obudziły w nim mnóstwo sprzecznych uczuć. Nie wszystkie umiał nazwać. Znów obudziło się to dziwne uczucie w okolicy żołądka, które już poczuł w bibliotece. Szczególnie po tym, jak powiedziała o pocałunkach. Ale pojawił się też niepokój i jeszcze jedno uczucie – ciepło w okolicy serca. Bo kiedy Marinette opowiadała o tym kimś, kto ją całował, i wykonała ten nieznaczny gest, jakby jej ręce same nieświadomie chciały sięgnąć do góry, przypomniała mu się Biedronka, jak obejmowała go za szyję za każdym razem, kiedy ją całował...

Pocałunek prawdziwej miłościOnde as histórias ganham vida. Descobre agora