#10 ➡ hot chocolate

3K 276 44
                                    

a/n - cześć wam, trochę zeszło mi na ten rozdział, ale słowo skauta, nie z mojej winy, wen jest złośliwy. w międzyczasie dostałam się do programu ambasadorów wattpada i ogólnie, trochę się przez to teraz dzieje. miłego dnia/nocy!

- To było niezłe – rzucił oszołomiony Calum, opadając na kanapę w pracowniczej kanciapie. – Skąd się tyle ludzi w ogóle nabrało, co oni, pomylili nas z happy hour, czy co?

- Tsa – mruknął Michael, odkręcając butelkę z wodą. – Happy hour. Pomylili nas z jakimś pieprzonym koncertem, słyszałem jakąś laskę, jak mówiła do koleżanki „ej, myślałam że ci z Green Day są starsi”.

- O stary. – Ashton zrolował się z oparcia kanapy na siedzisko i parsknął śmiechem. – Ktoś myślał, że przyszedł do kawiarenki na koncert Green Day? Ludzie są tak zajeb…

- Irwin – rzuciła Ally, mrużąc oczy i zaciskając usta w wąską linię. – Co ja ci mówiłam o przeklinaniu.

- Na niebiosa, Allyson, zejdź ze mnie – jęknął Ashton, po czym wyszedł z kanciapy i najprawdopodobniej skierował się w stronę toalety. Monica przysłuchiwała się wymianie zdań z rozbawieniem, jednocześnie posyłając Calumowi ostrzegawcze spojrzenia, których ten – rzecz jasna – nie wychwycił.

- Tak swoją szosą, gdzie się podział blond lowelas? – spytał Clifford, opadając na kanapę obok Ally. – Podbija damskie serce udając Billy’ego Joe czy może…

- Cześć wam – rzucił Luke nadzwyczaj radosnym tonem, wywołując tym samym chóralne „o wilku mowa!” ze strony Caluma i Monici. – To jest Chloe, mówiłem wam o niej.

- Chloe? Chloe w sensie, że Chloe od… Au! – zawył Calum, gdy poczuł, jakby to ująć, niezbyt delikatny dotyk dłoni swojej dziewczyny na potylicy. – W sensie, cześć Chloe. Miło poznać.

- Cześć wam. – Dziewczyna uśmiechnęła się do wszystkich, nie bardzo wiedząc, co ma począć z rękami. – Macie świetne piosenki.

- Dzięki! – krzyknęły równocześnie Ally i Monica, wzbudzając tym samym salwę śmiechu u pozostałych. Luke przewrócił oczami i zaczął opowiadać o tym, jak to Chloe nie miała z kim wrócić, bo jej chłopak (tak, jasne, oczywiście, ma się rozumieć) nie mógł przyjechać, bo coś mu wypadło (tak, na przykład to, że nie istnieje, pomyślał z przekąsem Luke).

- Masz już jakąś ulubioną piosenkę od nas? – spytał od niechcenia Calum, rzucając orzeszkami ziemnymi w tył głowy Michaela, który od dwudziestu minut nie odrywał wzroku od telefonu. – Znaczy, wiesz, zdaję sobie sprawę, że to trudny wybór, ale…

- Out of my limit – wypaliła Chloe trochę bez zastanowienia. – Znaczy, najbardziej mi się podobała, bo jest wasza i w ogóle.

- Lubię ją, miej ją na podorędziu – mruknął Michael, uśmiechając się pod nosem, przez co Chloe lekko spąsowiała.

- No, to jak, idziemy gdzieś? – Luke wyminął stojącą w przejściu blondynkę i podszedł do stolika, na którym przezorna Cappy ułożyła całą górę butelek z wodą i puszek z orzeszkami ziemnymi. – Potańczyłbym.

- Ty? Potańczył? Na parkiecie wyglądasz jak wściekła gazela z cieczką – powiedział Ashton, z powrotem zjawiając się w kanciapie. – Ale co tam, hej Chloe, idziesz z nami?

- Uhm… - Dziewczyna zdawała się być nieco skołowana dość silnym „atakiem” ze strony znajomych Luke’a, dlatego nie do końca wiedziała, czy wypad z zespołem i dziewczynami byłby dobrym pomysłem. Jednak, po rozważeniu wszystkich „za” i „przeciw” doszła do wniosku, że hej, jest młoda i musi żyć, kiedy jeszcze jej się chce.

/ KAWA Z MLEKIEM /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz