Rozdział 6

674 39 31
                                    

Mała rada odemnie ,weście se lepiej chusteczki.

-Zaprowadz mnie do niej- rozkazałem on się lekko ukłonił i zaczął iść ,a ja zanim...

Ciel

Po raz kolejny skręcaliśmy w boczny korytarz.
Gdzie ona polazła i przede wszystkim po co?( po gówno XD. Talerz tylko chciała odstawić ...Baaaka! aut.dop)
Nagle stanąłem jak wryty.
Nirf spała oparta plecami o ścianę, na podłodze, a w ręku miała...talerz?
Po jaką cholerę był jej talerz? Towarzysz nie powiem, wart obecności.
Jej wyraz twarzy był łagodny, ale tylko jak spała. Gdy była świadoma jej wygląd ,postawa, wyraz twarzy
były... dzikie. Zachowywała się jak zwierzę.
Podszedłem do niej całkowicie ignorując Sebastiana, kucłem i palcem wskazującym tykłem jej policzek. Nie zareagowała- trudno jej sprawa.
Nabrawłem powietrza do płuc i wydarłem się jej do ucha.
-Wstaaaaawaaaaaj!- nagle zielone oczy Nirf gdzieś mi mignęły.
Zdałem sobie sprawę ,że ma głowe obok mojej ,a przy moim gardle znajduje się widelec.
-Nigdy więcej tak nie ròb- warknęła groźnie- Jeżeli życie ci miłe- jej oddech muskał moje ucho, przeszły mnie dreszcze.
Dziewczyna wstała i bawiąc się widelcem ruszyła w stronę z której przyszliśmy.
-Stòj- o dziwo wykonała polecenie- Co tu robiłaś?
-Talerz chciałam odnieść- ,,zaświergotała"- ale się zgubiłam.
Nagle przestała iść i się do nas odwróciła z ... uśmiechem.
-To jak ,który z panów będzie tak miły i mnie zaprowadzi do kuchni.
To z jaką prędkością zmieniają jej się nastroje jest doprawdy straszne.

Następne dni mijały spokojnie...w miarę. Nirf nie uciekała, ale nazwanie jej ,,grzeczną" byłoby doprawdy istnym grzechem. Jednak jej obecność tak jakby ożywiała moją posiadłość. Dzięki temu ,że biegała po niej jak szalona, często się przy tym gubiąc, dodawała tym melancholijnym ścianom jakiegoś sensu, a może wesołości. Za każdym razem jak wychodziłem z pokoju, bądź mojego gabinetu jej rude włosy zawsze witały mnie radośnie powiewając, powiewając ,ponieważ zazwyczaj widziałem tylko smugę jej rudej szopy.

Dodatek----->Fajny hłehłe

Dziś był 6 grudnia,Mikołajki.

-Wstawaj śpiochu!- zawołał głos nademną. Otworzyłem oko i zobaczyłem rozpromienioną twarz Nirf.
-Dzisiaj bez docinek, ani innych odzywek?- zapytałem prychając.
Nagle pocałowała mnie w policzek, a ja spaliłem buraka.
-Yhmy- zaprzeczyła.- W Mikołajki ,ani Boże Narodzenie nie wypada-zaćwierkała ,słodkim głosikiem.- Będę dzisiaj grzeczna.
Uśmiech rozpromieniał jej twarz.
-Mam się zaopatrzyć w zbroje ,kolczatkę, konia i kopię?- zapytałem dla żartu.
Nadeła policzki.
-Bardzo śmieszne- burknęła pod nosem.
-Gdzie Sebastian?- zapytałem zaniepokojony lekko jego brakiem.
-Poprosiłam go by zrobił pierniczki ,a jak się nie zgodził to go łańcuchem do blatu i ściany przykułam. Więc teraz stoi i masowo, niczym zawodowy Chińczyk pierniczki produkuje.
Westchnąłem głęboko.
-I teraz kto mnie ubierze?- zapytałem sam siebie.
-Ja- popatrzyłem przerażony i zarumieniony w miejsce gdzie... właśnie, gdzie PRZED chwilą siedziała rudowłosa chochlica.
Teraz grzebała w mojej szafie.
-N -nie będziesz m- m- mnie
u- ubierać!- jąkałem się.
-Nie raz w życiu zajmowałam się moimi dziećmi ,w tym chłopcami. Naprawdę myślisz ,że twoje jaja zrobią na mnie wrażenie?- zapytała dalej gmerając w mojej szafie.
-Moje jaj... Czej CO? Masz dzieci w wieku lat 13?- siedziałem w osłupieniu. Jak to możliwe?
Odwròciła się z kompletem ubrań w ręce. Jej twarz wyrażał spokòj godny matki.( to porònanie jest tutaj specjalnie aut.dop)
-Nie moje - machnęła ręką- przygarnięte z ulicy. Moja ,,rodzina" składała się z dzieci ,które przygarnęłam i którym zapewniałam bezpieczeństwo. I pomyśleć, że teraz muszą radzić sobie same. No cóż ,przygotowywałam ich do możliwości mojego zniknięcia ,wiec sobie poradzą. A i przy okazji mam 15 lat, więc nikt mi nie zabroni mieć własnych dzieci- tu uśmiechnęła się do mnie złowieszczo.
Czy ona zamierza ze mną ten- teges?
Odgoniłem te myśli jak najdalej.
Dziewczyna położyła komplet ubrań obok mnie na łóżku i zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli.
Od czasu do czasu jej zimne opuszki palców musiały mój tors, brzuch, podbrzusze. Z każdym następnym guzikiem moja twarz była coraz bardziej czerwona.
Natomiast Nirf... niewzruszona.
Rozbierała mnie jakby rozbierała choinkę Bożo-narodzeniową z ozdòb.
Gdy odpieła wszystkie guziki i łapiąc za kołnierz koszuli zdjęła mi ją z ramion.
Moja twarz była zapewne porównywalna do dojrzałego pomidora. Ciekawe jakby to było gdyby się role odwróciły i to ja rozbierał ją. Ciekawe czy też była by tak niewzruszona.
Poczułem jak coś cieknie mi z nosa.
Domyślałem się co to, ale słowa Nirf mnie upewniły w tym przekonaniu.
-Krew Ci leci z nosa,poczekaj zaraz ci to przemyje ,tylko pòj...- przerwałem jej gdy już chciała iść do łazienki namoczyć chusteczkę.
-Nigdzie nie idziesz!- pisnąłem- ubierz mnie- jęknąłem błagalnie.
Zachichotała łagodnie pod nosem.
Wzięła komplet ubrań i zaczynając od majtek zaczęła mnie ubierać.
W tym momencie dziękowałem Sebastianowi ,że się nie zgodził po dobroci i ,że Nirf musiała go przykuć.
Teraz mam przynajmniej pewność ,że tu nie wejdzie w tej rzenującej sytuacji.
Jęknąłem cicho ,gdy Nirf za mocno
zaciągnęła pasek od spodni.
Potem została tylko marynarka ,z ktòrą dziewczyna poradziła sobie szybko. W końcu były tam do zapięcia tylko 4 guziki, niestety w miejscu podbrzusza i mojej męskości, więc kiedy zapinała guzik najniżej musnęła ją.( Że męskość XD ,niestać mnie na lenny face)
Po tym udała się do łazienki, wróciła z niej z mokrą chusteczką.
Wytarła już lekko zakrzepniętą krew pod moim nosem.
Po tym gdy wyrzuciła zaczerwienioną chusteczkę ,wzięła płòtno, do tej pory stojące przy drzwiach i mi je dała.
-To odemnie na Mikołajki, własnoręcznie robione ,pomidorku- musnęła swoimi delikatnymi ustami lekko mój policzek.
I wyszła

CDN

Do zobaczenia moi Undusie❤

Hihihi

Kuroshitsuji Ta Z Nikąd Ciel x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz