Rozdział 3

671 42 7
                                    


-Nie martw się, nie zabije Cię!  Pod warunkiem,że moją akcję samoratunkową  puścisz w niepamięć. Dzięki tej miękkiej pościeli nie czyje się już ani mokra ,ani nie jest mi zimno.-Więc mogę spadać- powiedziałam spokojnym głosem manipulatorki. Bo to właśnie nią musiałam się stać ,żeby przeżyć...

Nirf

Zanim jeszcze podeszłam do okna zatrzymały mnie ostre słowa chłopaka.
-Naprawdę myślisz, że pozwole Ci teraz uciec?- spytał z lekceważącą miną.
-Nooo TAK.- odpowiedziałam przeciągając.
-Po pierwsze, masz na sobie piżame.
Po drugie,nie masz swojego ,,sztyletu"
Po trzecie ,to jak wypuszczenie na wolność przestępce.- jego argumenty były dobre, ale nie niemożliwe do przebicia.
-Po pierwsze, mój sztylet i ubrania odzyskać nie będzie trudno, bo poruszam się szybciej niż ty. Z łatwością mogę se teraz zwiać i przetrzepać tą chate od gòry do dołu w zaledwie kilka minut. I też jak mniemam w tym jakże bogatym domu są także inne cenne łupy, które mogłabym zwinąć ,,przypadkiem".- zahihotałam widząc jak jego twarz z niedowierzania przechodzi w złość.- Nie no spoko knypek, nie zwine ci nic z chaty. W końcu żeś ,jakby nie patrzeć uratował mi życie życie. Odwdzięczam się tym ,że nie złupie Ci tej domeczku.
-Sebastianie, przywiąż ją do łóżka, czy coś- westchnął.
Usłyszałam za drzwi ,,Yes, My Lord".
W następnej chwili do pokoju wszedł jakiś lokaj (?) ( aut.dop. ten znak zapytania jest w domyśle dodany przez Nirf, bo przecież nie zna ona tamtej epoki i jej zwyczajòw) owiany czernią.
To nie jest człowiek, bije od niego siła i moc. Demon, bez wątpienia, potrafię to stwierdzić mimo, że jestem przedstawicielką rasy ludzkiej.
Najeżyłam się, a z mojego gardła wydobył się cichy syk, niczym u kota.
Demon ze zdziwienia się zatrzymał. To była moja szansa. Z prędkością nie widzialną dla oka ludzkiego, przebiegłam obok otępiałego demona.
Z łatwością odnalazłam sztylet. Ponieważ ,,związałam" z nim swoją dusze. Kochałam ten sztylet. I w dziwny nie wyjaśniony sposób jak zamykałam oczy ,nogi same mnie do niego wiodły. Wzięłam sztylet i chciałam uciec przez główne drzwi w holu, ale lokaj i chłopak już tam byli i obstawiali drzwi. U szczytu schodòw stał facet w stroju kucharza z jakimś miotaczem ognia czy coś. Po prawej od schodów, na poręczy zrobionej z kamienia, stała snajpera. Po przeciw ległej stronie od dziewczyny pokojówki, stał chłopiec ogrodnik i trzymał... posąg?
-Widze ,że naprawdę traktujesz mnie jak przestępce- zwròciłam się do niebieskookiego.
-Owszem. Jednak proponuje, abyś tu pracowała ,a zapomnę o wszystkim.- powiedział przebiegle się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech.
-Chyba śnisz- w tym momencie wbiegłam po schodach, po drodze zabierając kucharzowi wszelkie magazynki do jego broni, to samo zrobiłam ze snajperką. Po czym przeskoczyłam przez cały hol gòrny i trafiając swoją ręką w kark ogrodnika pozbawiłam go przytomności. Na koniec usiadłam na kamiennej poręczy ,,balkonu" i się słodko uśmiechnęłam do chłopaka.
-To chyba wszystko, mogę już sobie pòjść?- zapytałam.
-Oczywiście ,że nie...

CDN

Nie odwieszam. Po prostu źle czyłam się z tym, że zawiesiłam to opowiadanie z taką małą ilością rozdziałów.
Rozdział dla Libcia i julixa0083 bo podniosły mnie na duchu po tym jak zawiesiłam tę książkę i gdyby nie one tego rozdziału prawdopodobnie by nie było.

Kuroshitsuji Ta Z Nikąd Ciel x OCWhere stories live. Discover now