Rozdział 4

718 50 16
                                    


Na koniec usiadłam na kamiennej poręczy ,,balkonu" i się słodko uśmiechnęłam do chłopaka.
-To chyba wszystko, mogę już sobie pòjść?- zapytałam.
-Oczywiście ,że nie...

Nirf

...Odpowiedział, a ja westchnęłam.
Z mojej twarzy zniknął uśmiech, a pojawiło się znudzenie.
-Naprawdę, żeby stąd wyjść muszę Cię zabić?- spytałam- Nie chce tego robić, bo jak już mòwiłam uratowałeś mi życie. Więc jak wypuścisz mnie?- spytałam błagalnie, naprawde nie chciałam go zabijać.
-Nie, a ja mówiłem Ci ,że to jak wypuszczenie przestępcy na wolność.- Eh...upierdliwy on.
Poprawiłam sztylet, żeby wygodniej leżał w ręce i wstałam. Już miałam zeskoczyć na dół ,gdy chłopak się zarumienił.
-Widzać Ci gacie- odparł zażenowany patrząc w bok.
No tak, ciągle mam na sobie tą koszule nocną.
Moje policzki zaczęły piec, a ja straciłam równowagę. Zaczęłam spadać na posacke w dolnym holu, zdążyłam tylko krzyknąć
-Zboczeniec...
Po czym z ogromnym bólem upadłam
na kafelki.
Przed oczami miałam tylko ciemność.

Czułam jak ktoś tyka mój policzek.
Poruszyłam zamkniętymi powiekami, po czym powoli je otworzyłam.
Pierwsze co ujrzałam to oko o kolorze lekko zachmurzonego nieba.
Drugie ,to kosmyki ,,galaktycznych" włosów, smyrające mnie po twarzy.
Trzecie, było mocne zarumienienie na twarzy przede mną, bardzo PRZEDE MNĄ.
-Aaa -cicho krzykneliśmy ,razem.
Ja się automatycznie zerwałam, udeżając o czoło chłopaka. Wspulnie jękneliśmy kròtkie ,,ała" i pomasowaliśmy się, każdy po własnym czole.
Pierwasza się odezwałam,gdy mój ból czoła przerodził się w wściekłość i niezrozumiałość do czynu chłopaka.
-Co ty najlepszego wyprawiasz, matole. Kto normalny się schyla nad nieprzytomnym i nad nim ,,wisi"?!!- darłam się na NieboOkiego. Ten tylko w myślach urzalał się nad swoim czołem. Mimo wszystko popatrzył się po chwili na mnie gniewnie i też zaczął się drzeć.
-Kto normalny zrywa się z łóżka z takim impretem! Pierwsze co otworzysz oczy to się zrywasz jakby Cię coś ,bóg wie co wzywało.
Nagle na słowa chłopaka mnie coś ,,oświeciło". Rozejrzałam się po pokoju. To było to samo pomieszczenie ,w ktòrym ostatnio odzyskałam przytomność.
-Znowu tu? - Westchnęłam- Nie mogłeś mnie wywalić gdzieś do lasu? I ty i ja byśmy mieli z głowy.
-Chyba śnisz, nie ufam Ci. Będziesz okradać i zabijać niewinnych ludzi.
-I co z tego?- zapytałam, a jego żyłka w czole drgnęła nerwowo.
-Teraz żałuje ,że nie kazałem Sebastianowi Cię przywiązać do tego łòżka.- uśmiechnęłam się do niego, wstałam i chciałam sobie iść. Myślałam ,że w końcu da mi spokój, ale się przeliczyłam.
Złapał mnie za nadgarstek i przewròcił( czytaj: pizgnął) na łóżko.
-Sebastianie, zmieniłem zdanie. Zwiąż ją do łóżka.- powiedział ,a ja zerwałam się na równe nogi na myśl o demonie.
Gdy wszedł do pokoju, zmarszczyłam nos(aut.dop. tak z wkurzenia) i sykłam na niego jak to zrobiłem ostatnio. Mam Deja Vu.
-Zbliż się ,a utne Ci łeb- zagroziłam.
-Czyba mnie Panienka nie lubi. Jakoś nie przeszkadzało Panience to ,że Panienkę tu przyniosłem.
Zauważyłam ,że demon stoi na krańcu dywanu, który akurat kończył się u mych stóp.
Pociągnęłam go stopą do tyłu, na co sługa chłopaka stracił równowagę, niestety nim się wywalił, to ją odzyskał.
-Nie musiała Panienka potwierdzać, to i tak było stwierdzenie. Jednak teraz mam tę pewnoś ,że Panienka mnie wprost nie znosi.
-Plugawe stworzenie- to były jedyne słowa jakie skierowałam do demona.
Po moim komentarzu obaj się zdziwili.
-A czemuż to ,mnie panienka tak nazwała?- zapytał, uśmiechając się.
-Ciesz się ,że nie ma tu mopa, albo miotły bo zarobił być nimi po łbie.-warknęłam, ale natychmiastowo ucichłam. Z przerażenia otworzyłam szeroko oczy.
-Aaaa- krzyknęłam i w jednej sekundzie schowałam się za plecami NieboOkiego.

Ciel

Dziewczyna pojawiła się za moimi plecami, ale nie żeby mnie zaatakować tylko ,żeby się ukryć. Cała się trzęsła.
Dziwne ,przetchwilą groziła Sebastianowi ,a nagle się boi.
-Coś nie tak?- spytał lokaj z uśmiechem.
-Z -z-zabijcie TO- wychiliła się za moich pleców i wskazała na podłogę.
Popatrzyłem tam... W miejscu gdzie wskazywała dziewczyna powoli dreptał sobie pająk.
Serio?- zapytałem w myślach. Zabòjczyni i złodziejka, z nieludzką prędkością, a boi się pająkòw?
-Zabije go ,ale masz zostać w mojej posiadłości- powiedziałem lekko obracając głowę.
-Dobrze- jęknęła cicho- tylko zabijcie TO. Mam nadzieje ,że nie ma tu tego więcej- obejrzała się nerwowo po pokoju.
-Sebastianie, zabij wszystkie pająki w posiadłości.- rozkazałem, a ten zaczął wykonywać rozkaz od pająka w tym pokoju. Po czym wyszedł, zapewne uśmiercić resztę.
-Już Ci lepiej?- zapytałem znużony i zdziwiony zarazem.
Pokiwała głową. Zetknęła w miejsce ,gdzie był przed chwilą pająk i powoli wyszła zza mnie, siadając na łóżku.
-Jestem Ciel Phantomhive- przedstawiłem się. Wcześniej nie miałem okazji tego zrobić.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
I zarazem jakby na czymś intensywnie myślała, w końcu odezwała się.
-Alware, Nirf Alware. Tak się nazywam...

Kuroshitsuji Ta Z Nikąd Ciel x OCDonde viven las historias. Descúbrelo ahora