Rozdział 14

69 6 1
                                    

Patrze na budynek i mogę powiedzieć, że to jakaś rezydencja.Zastanawiam  się co ja tu robię, w co się wplątałam.Kim tak naprawdę jest Lucjano. Zrezygnowana zamknęłam bagażnik i ruszyłam do drzwi.Gdy tylko przekroczyłam próg budynku,wchodząc do wielkiego pomieszczenia, jest on tak bogato urządzony. Na środku pomieszczenia stoi Lucjano i dziwnie mi się przypatruje.

-Zapraszam do salonu Veroniko. Musimy porozmawiać- patrzę oniemiała, o co tak naprawdę tutaj chodzi?Po chwili rozmyślania kieruję się w kierunku salony. Lucjano siedzi rozwalony na jednym z foteli i popija jak zgaduję whisky. Postanawiam usiąść po drugiej stronie pomieszczenia, żeby w razie czego być bliżej wyjścia. Jak się nauczyłam w tak krótkim czasie odkąd poznałam mężczyznę, że z jego osobą nigdy nic nie wiadomo i lepiej być bliżej wyjścia.

-Słucham? O co tutaj chodzi? Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś ? Gdzie ja jestem ?

-Po woli nie wszystko na raz. Odpowiem ci na te pytania które uważam, że powinnaś znać odpowiedz a reszty dowiesz się w swoim czasie. Jak wiesz mówiłem ci że powinnaś uważać na to co robisz i co mówisz, no ale ty nikogo nigdy nie słuchasz, więc teraz jesteś gdzie jesteś. Znajdujesz się w mojej posiadłości i uprzedzam stąd się nie da uciec więc nawet nie próbuj- powiedział patrząc mi w oczy.Zaśmiałam się. Wiadomo przecież, że i tak będę próbowała uciec, przecież nie dam się tutaj zamknąć.

-Mów co masz powiedzieć i idę, jak widzisz mam ważniejsze sprawy na głowię niż siedzieć tu z tobą.

Lucjano patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Podmienili go gdzieś tam? Stał się całkiem inny człowiekiem w kilka minut.Naprawdę zaczynam wariować w ciągu kilku dni mój spokojny świat odwrócił się do góry nogami.

-Veronico czy wiesz w ogóle kim jestem? W jaki świat wkroczyłaś ?- zapytał dosyć spokojnie.Jego pytanie wybiło mnie z rytmu przez chwilę. Przypominam sobie rozmowę z Paulą, jak na każdym kroku powtarzała, że gdybym zdawała sobie  sprawę kim jest Lucjano nie zachowywała bym się w taki spokój. W takich momentach żałuje że nie słucham ludzi. Co mogła mieć na myśli Paula.Kim może być Lucjano?

-Veronica!  Czy ty mnie do cholery słuchasz w ogóle - z zamyślenia wyrwał mnie krzyk mężczyzny.O proszę a jednak go nie podmienili.

-Słyszę, nie drzyj się. Nie mam pojęcia kim jesteś i tak naprawdę mało mnie to obchodzi.W jakim miejscu też nie mam pojęcia, bo chciałam ci przypomnieć, że jakiś kretyn mnie zamknął w bagażniku to jak niby miałam widzieć gdzie jedziemy.

-Zasłużyłaś sobie. Musisz nauczyć się słuchać i milczeć- westchnął wstają i podszedł do okna.Chwilę popatrzył i odwrócił się w moją stronę.Patrząc tak teraz okiem kobiety to muszę przyznać że jest bardzo przystojnym, gdyby nie jego charakter.Tak charakter wszystko psuję,chociaż mam dziwne wrażenie, że to jego maska. Jest innym ukrywa prawdziwego siebie.

-Veronico jesteś w domu mafii- ja się przesłyszałam. Wstaję gwałtownie z miejsca.To nie możliwe, w co ja się wpakowałam.Zrywam się biegiem do drzwi. Chcę zapomnieć, jak nic nie słyszałam.Jestem przy drzwiach wejściowych, łapie za klamkę i wychodzę.Żeby nie wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń postanawiam spokojnie iść.Do chodząc do bramy stoi tam dwóch osiłków.

-Dzień dobry.Mogli by panowie otworzyć-patrze na nich,ale oni nawet ruchu nie robią.

-Przykro mi.Nie dostaliśmy rozkazu, żeby opuściła pani teren- mówi jeden z goryli.To są jakieś żarty.Wściekła odwracam się dookoła własnej osi.Nie ma szans nie ucieknę stąd. To jakaś twierdza .Wszędzie dookoła terenu wysoki mur a na nim pełniący warte ochroniarze.Zrezygnowana wracam do środka z małego bałaganu wpadłam do większego.Wchodzę do salonu, gdzie dalej siedzi Lucjano popijając whisky.Siedzi tak spokojnie, jak by wiedział że przegrałam.Moja ucieczka dla niego była oczywista.Wiedział że i tak wrócę.

-Wypuść mnie.Nie chcę tu być.Nic nie zrobiłam, żebyś mnie tu więził 

-Droga Veronico ja cię nie więznie. Sama weszła w mój świat.Ostrzegałem cię tyle razy,ale ty nie słuchałaś.Czas zapłacić za swoje błędy- wstaję i kieruję się do wyjścia.

-Co masz na myśli !- wybiegam za nim

-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.Za chwilę zajmie się tobą Sofia  - mówiąc to idzie dalej i nawet się nie odwróci w moim kierunku.Znika za rogiem.

-No super! Najlepiej zostawić człowieka bez żadnej wiedzy!- wściekła wróciłam z powrotem do salonu siadając na sofie. Myślę co gorsze wściekła babcia i bałagan który zrobiłam czy Lucjano i bałagan w który wpadłam.

-Dzień dobry.Mogę panienkę zaprowadzić do sypialni -na dzwięk  głosu podskakuję.Całkiem się zamyśliłam i nawet nie słyszałam,że ktoś wchodzi do pomieszczenia.Wstaję i patrze w stronę młodej dziewczyny.Jest może troszkę starsza ode mnie.

-Cześć- uśmiecham się, żeby nie zrazić dziewczyny do siebie. Może ona pomoże mi stąd uciec-Wiesz co zamiast do sypialni, może pomogła byś mi stąd uciec?

-Niestety nie mogę panience pomóc.Oni się dowiedzą.Znajdą panią wszędzie.Pan Lucjan się tylko rozgniewa nic dobrego z tego nie będzie.Proszę pójść za mną- w oczach dziewczyny widziałam strach.Bała się. Żeby nie robić jej problemów posłusznie poszłam za nią.Zaprowadziła mnie do ogromniej sypialni w której znajdowało się ogromne małżeńskie łoże, dwie pary drzwi.Całe pomieszczenie było w kolorze bieli i beżu. 

-Mam przekazać że ma panienka nigdzie nie wychodzić.Wieczorem Pan Lucjano wróci.Miłego odpoczynku- nie zdążyłam odpowiedzieć a dziewczyny już nie było. Co to ma znaczyć, że wieczorem Lucjano wróci? Na do dodatek do sypialni w której ja się znajduję, już nie ma innych pomieszczeń.

Destinato dalle stelleWhere stories live. Discover now