*Dazai PoV*
Poszedłem z nieprzytomnym Chuuyą w jakiś ciemny zakątek i próbowałem go ocucić.
-Czego?- wymamrotał pod nosem, nie otwierając oczu. Gdy dostał kolejnego splaskacza, chwyciłem moją rękę i na mnie spojrzał. W momencie gdy ujrzał kim byłem,wyglądał jakby cała jego złość przemieniła się w zdziwienie, co i tak nie zmienia faktu że ręki nie puścił. -Dazai?-
- ano Dazai. A teraz wstawaj nie zamierzam paradować z nieprzytomnym mafiozą na rękach przez całe miasto - powiedziałem i podałem mu butelkę wody którą chwilę przedtem kupiłem.
-co ty tutaj robisz?- spytał wyrywając, po czym odkręcając butelkę, którą mu zaproponowałem, by zaspokoić pragnienie i złagodzić ból głowy od kaca, która go bolała jakbym do rana spędził pijąc... chociaż może tak było? -ile ja wczoraj wypilem?-
- niewiem ile wczoraj, ani dzisiaj bo byłes już spity gdy dołączyłęm. ale napewno dużo. - powiedziałem przypominając sobie skrawki przerywane z dzisiejszego dnia.
-a co ty tutaj robisz?- powtórzył pytanie, które już wcześniej zadał, I patrząc w niebo by unikać mojego spojrzenia wpadł na pomysł by spytać o kolejną ważną rzecz, ponownie nie czekając na odpowiedź na poprzednie pytanie. -I którą godzina?-
- nie wiem, zostawiłem w barze telefon - mówiłem dość spokojnie mimo że własnie sobie to uświadomiłem ale jeszcze w barze zostawiłem pijanego Akutagawe w tym samym barze co Atsushiego. no ale chyba przeżyją a ja teraz miałem cos do zrobienia. - a jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to muszę ledwo przytomnego mafiozę zanieść do domu ale zapomniałem adresu więc go obudziłem. - skłamałem, pamiętałem jego adres na pamięć i wiele razy miałem pokusę go odwiedzić ale nie mogłem mu ani tego powiedzieć ani tego że obudziłem go bo było mi zbyt (własnie nie wiem jak) niosąc go tak blisko siebie.
-przeprowadziłem się.- powiedział i dodał - i już sam sobie poradzę.- Nie długo potem, udało mu się wstać i opierając o płotek zrobić parę kroków. I może wszystko by dobrze szło jakby nie to że nie zwrócił uwagi że się płot skończył, przez co wywalił się na twarz, nie mogąc złapać równowagi.
Nie ruszając się z miejsca krzyknąłem - jesteś pewien? - i zacząłem się zastanawiać czy powinienem go śledzić i poznać nowy adres, nie słuchać go i służyć za podpórkę czy mu uwierzyć i jak zawsze go zostawić na pastwę losu przy okazji pozbywając się myśli o odwiedzinach u starego znajomego.
-po prostu przyjdź tu i mi pomóż Gnido!- krzyknął nawet nie próbując wstać z chodnika.
*Chuuya PoV*
jednak muszę przyznać że brakowało mi bruneta, a zbyt dużo alkoholu to dość dobry pretekst by spędzić z nim, chociaż chwilę więcej. Zwłaszcza jeżeli mieli okazję być tak blisko siebie...
jak mu kazałem tak też zrobił. Podniósł mnie a ja zarzuciłem na jego ramienia swoją rękę i się oparłem się uniemożliwiając podróż - dobra kieruj - powiedział brunet gdy byliśmy gotowi do drogi.
Pokierowałem Gnidę najdłuższą drogą którą znałem bo bałem się że jak już dojdziemy to znów mnie zostawi, więc nawet gdy już dotarliśmy, (nie miło ale) zaprosiłem go by wszedł na górę.*Dazai PoV*- ehh no dzięki ale muszę spadać bo zostawiłem dzieci same w barze i to może się źle skończyć. - próbowałem się wykręcić bo nie mogłem przebywać w obecności Chuuyi, to po prostu bolało ale jeszcze bardziej nie mogłem powiedzieć "do widzenia" bo i byłem w tym słaby i bo w naszych życiach kolejny dzień był niepewnością ale może to powód by zostać?
Skrzyżował ręce, obrócił się na pięcie i z miną obrażonej księżniczki wymamrotał - oj Gnido...-
- ta mina tak do ciebie pasuje - odburknąłem co prawda nie mogłem też powstrzymać usmiechu. jednak uwielbiałem rudemu dokuczać.
(Chuu) Lekko się zarumieniłem. Nigdy nie byłem przystosowany do komplementów lub właśnie dokuczań. Nie wiedząc jak zareagować, aby go uciszyć, po prostu rzuciłem w niego pierwszą rzeczą którą wpadła mi w ręce. I trafiłem.
(Dazai) - ehh no dobra tym razem ci się udało ale to tylko bo... - nie mogłem wymyslić powodu, bo jednak zawsze unikałemjego nagłych pocisków. Oraz czekaj, skąd on w domu miał kwiaty?
- kwiaty, serio? - spytałem spokojnie mimo że po głowie chodziło mi inne pytanie które i tak chwile później zadałem.
(chuu) Widząc czym w niego rzuciłem, jeszcze bardziej się zarumieniłem... Serio musiałem akurat mieć pod ręką bukiet kwiatów? A co jak on to inaczej zrozumie? -tak, a co zazdrosny?- spytałem by się podroczyć.
(Dazai) - nie, ale żal mi biedaka który się w tobie zak... - nie mogłem tego powiedzieć bo ehh sam siebie trudno żałować - który ci to kupił. - poprawiłem się i pokazałem na rozsypane kamelie pod moimi nogami oraz odruchowo otrzepałem pozostałości z roślin które się na mnie rozwaliły.
(chuu)Gdy to powiedział na mojej twarzy pojawiło się dość widoczne rozbawienie. -nie martw się, nie będzie miał mi tego za złe.- powiedziałem i machnąłem ręką by to olał.-kawa czy herbata?- spytałem po chwili i nie czekając na odpowiedź poszedłem zrobić 2 kawy, a że nie spytałem o proporcje zrobiłem z takich jak lubił kiedy był jeszcze w mafii. Zalałem gorącą wodą i pomieszałem, przed czym do jednej nalałem jeszcze trochę mleka. Gotowe kawy zaniosłem do salonu i gdy już chciałem ją wręczyć Gościowi, nie zastałem nikogo, a jedynie otwarte na oścież drzwi od mojego mieszkania. Gdy to zobaczyłem jakoś smutno mi się zrobiło, I poczułem jakby ktoś znowu zabrał coś należącego i cennego dla mnie.
(dazai)gdy Chuuya odwrócił się i poszedł prawdopodobnie do kuchni, ja się schyliłem i wziąłem dobrze zachowanego kwiata a następnie nie robiąc hałasu wyszedłem kierując się do baru w którym zostawiłem telefon i partnera, ale gdy tam już doszedłem nie zastałem ani Akutagawy ani Atsushiego. Co prawda także nie było żadnych śladów bitew więc trochę mi ulżyło. Na barze był jedynie mój telefon i kapelusz Chuu. stwierdziłem że wezmę kapelusz i zrobię z tego wymówkę żeby się znowu spotkać. chwilę później Nakahara dostał wiadomość.
Atsushi pow. Chwilę wcześniej przed przyjściem Dazaia
-Pewny jesteś, że dojdziesz?- spytałem Akutagawe gdy postanowiliśmy że czas najwyższy by już się rozejść. A gdy otrzymałem pozytywną odpowiedź, postanowiłem zmienić temat, więc tak poprostu mu oznajmiłem. -nie pasuje ci ten kapelusz.-
Na co Akutagawa zrzucił kapelusz Chuuyi i odłożył go koło telefonu który też jeden z nich zostawił. po lepszym rzucie oka był to telefon dazai'a.
// notka od autorki//
przepraszam za mieszane Point of View ale w każdej wiadomości było zbyt wiele emocji których druga połowa by opisać nie umiała. więc trochę namieszałam mam nadzieje że i tak jak byście czytali to zrozumiecie.
ESTÁS LEYENDO
«bsd»
Fanfictionco gdy do Yokohamy i jej historii wpleciemy historię z innymi ludźmi? Jak do miasta zakwitają bohaterowie których jeszcze nie znamy?... 'Notatka od autora' lepiej wam to wytłumaczy... nigdy nie umiałam pisać opisów... *Nie które a w sumie większość...
