VII

107 10 0
                                    

Doni, Raph, Leo i April przemierzali dachy Nowego Jorku w poszukiwaniu krangów. 

- April, wyczuwasz ich?

- Nie Leo, ale tak jak powtarzałam wcześniej czuję kłopoty.

- To będziemy na to przygotowani. - powiedział lider, stając na skraju dachu wyciągając katany.

- Chłopaki! Czuję energię ale jest dziwna.

- Skąd ją czujesz - Spytał Doni kładąc rękę na ramieniu dziewczyny.

- tam - wskazała stronę w którą od razu wszyscy pobiegli. 

Po chwili ich oczom ukazał się widok maszerujących krangów. Szli przed siebie jak gdyby nigdy nic za białą furgonetką. 

- No Leo masz jakiś plan - Spytał z złośliwym uśmieszkiem Raph.

- To co transportują musi byś ważne, przeszkodzimy im w tym.

Nie wiedzieli wtedy że jest tam uwięziona nie dawno poznana Emma. 

Zeskoczyli z dachu, atakując z zaskoczenia  krangów. Po każdym ciosie chowali się w cieniu by zaraz ponownie zaatakować. Po chwili ostatecznie pokazali się krangom i rozpoczęli walkę. Początkowy wygrywali ale po chwili byli na straconej pozycji. Gdy opadali z sił wydawało się jakby krangów w ogóle nie ubywało. 

- Nie pozwólmy im uciec - krzyknął Leo.

Pozostali kiwnęli głową.Pobiegli w stronę samochodu i odpierali ataki krangów. Gdy byli już przy furgonetce próbowali odbić ją ale zostali powaleni na ziemię. 

- Uciekli nam - powiedział ze złością Raph.

Poobijani i wyczerpani postanowili wrócić do kryjówki.

Oczami Emmy

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Co się stało? Gdzie ja jestem? Ale tu zimno.Mówiłam do siebie w myślach. Przed sobą widziałam tylko kraty a za sobą malutkie okienko przez które wpadały promienie światła, lekko oświetlając pomieszczenie.

 Analizowałam to co się stało. Byłam przerażona. Szykowałam się na najgorsze. Osunęłam się po ścianie, owinęłam kolana rękami i schowałam w nich głowę. Przypominałam sobie szczęśliwe momenty z mojego życia. Z wspomnień wyrwały mnie kroki. Zlękłam się gdy były coraz wyraźniejsze. Postać zbliżyła się do krat.

Przyglądałam się i dostrzegłam że to mężczyzna. Miał na sobie czarny długi płaszcz  i kaptur założony na głowę. Poczułam energię podobnie jak przy April ale ta uderzająca od niego była inna. 

- Nareszcie się obudziłaś. - powiedział niskim głosem. 

Przeszły mnie ciarki. Przez moment nie dałam rady nic z siebie wykrztusić.

- Gdzie jestem i czego ode mnie chcecie? - spytałam ledwo łapiąc oddech

- Jesteś we właściwym miejscu. - powiedział z uśmieszkiem. - A od ciebie chce twojej mocy.

- Jakiej znowu mocy?! To jakaś pomyłka! Wypuść mnie!

- Nie udawaj głupiej. Masz dwie możliwości. Pierwsza to stajesz po mojej stronie i pomagasz mi w podbiciu Nowego Jorku, a następnie całego świata. Druga już nie jest taka ciekawa jeśli nie zgodzisz się na pierwszą, zabiorę sobie twoją moc siłą, a wtedy zginiesz.

Nie odpowiedziałam. Po prostu mnie zamurowało.

On stał i jakby wyczekiwał  mojej odpowiedzi.

- Masz 3 dni na decyzję, póki księżyc nie będzie w pełni.

Odwrócił się i już zrobił pierwszy krok gdy krzyknęłam. - Kim jesteś ?

Odwrócił się i stanął wyprostowany - Nazywam się Katsumi - zniknął jakby rozpłyną się w powietrzu.









TMNT || Moc jest w nasDove le storie prendono vita. Scoprilo ora