8.Pozwól mi Ci zaufać.

Start from the beginning
                                    

    - Zaraz. – Słyszę, jak otwiera szafkę, a następnie owija swoimi rękami wokół mojej talii. 

    Delikatnie mnie podnosi i zakłada na moje ciało swoją koszulkę, co skutkuje przyjemnymi dreszczami wewnątrz mnie. Otwieram swoje powieki i kiedy mam zamiar go pocałować, robi mi się niedobrze. Schylam się pod łóżko, wiedząc, że mój ubiór jest już w okropnym stanie. 

   - O Boże. – Chowam swoją twarz w swoje dłonie, nie mogąc znieść wstydu, jaki czuję. – Tak mi głupio – jęczę zdesperowana.

    - Nic się nie stało, ale na drugi raz już pamiętaj o tym, że nie można się tak upijać. – Śmieje się, po czym cmoka mnie w czoło. 

    - Dziękuję, że się mną zająłeś – szepczę i podnoszę na niego swoje spojrzenie. 

    - Nie ma sprawy – rzuca, machając znacząco ręką. – Ciesz się, że dziś sobota, bo pewnie z takim kacem byś nie przeżyła na uniwersytecie – sugeruje, na co biorę głęboki wdech. 

    - Olałabym zajęcia. – Wzruszam ramionami, ponownie kładąc się do łóżka.

    Wbijam swój wzrok w biały sufit, a myślami znowu wracam do wczorajszych wydarzeń. Momentalnie przypominają mi się słowa, jakie skierowałam do Nicholasa w klubie, co powoduje, że jeszcze bardziej się zawstydzam. 

    - Nick. – Odchrząkuję, przekręcając się na bok tak, żeby móc bez problemu się na niego patrzeć. – Chciałabym też przeprosić Cię za te głupoty, które wczoraj gadałam. Zrobiłam z siebie idiotkę – wyznaję, unikając jego tęczówek. 

    - A o czym konkretnie mówisz? – pyta, unosząc mój podbródek do góry. 

    - O tym, że... – zacinam się, nie wiedząc, jak to poprawnie sformułować. 

    - Że prosiłaś mnie, abym się z Tobą przespał? – Przymyka jedno oko i czeka na potwierdzenie z mojej strony. 

    - To było żałosne. – Wzdycham, na co chłopak cicho chichocze. 

    - Wiesz, było miło słyszeć, że nie możesz się mi oprzeć – docina mi, przez co obrywa ode mnie w ramię. 

    - Zamknij się – karcę go, co wywołuje u niego rozbawienie. – A czemu nie wykorzystałeś takiej szansy? – dociekam, bo ciekawość zżera mnie od środka. – Dlaczego tego nie zrobiłeś, choć tego chciałam i Cię o to prosiłam? 

    - Bo wiem, że rano byś tego żałowała – tłumaczy, a ja rozmyślam nad tym wszystkim.

    - Ale przecież to już nie byłby Twój problem – ciągnę dalej, wciąż nie rozumiejąc jego zachowania. 

    - I wtedy znienawidziłabyś mnie do końca swojego życia – anonsuje, będąc pewny swoich słów. 

    - Skąd taka pewność? – Podnoszę się i siadam na niego okrakiem. 

    - Tori... – zaczyna, kładąc swój dłonie na moich plecach. – Nie chcę Cię wykorzystać. Boję się, że jeśli spróbujemy, to potem stracę Cię na zawsze – szepcze, na co obejmuje rękoma jego kark. 

    - Czuję, że chcę spróbować – wyznaję, bo od jakiegoś czasu ciągnie mnie do niego i nie umiem tego zatrzymać. 

    - A jeśli nie potrafię się zmienić? – pyta, opierając swoje czoło o moje. 

    - Pozwól mi Ci zaufać – rzucam, po czym wpajam się w jego pełne wargi. 

    Szatyn przyciska mnie do siebie jeszcze bardziej, co utwierdza mnie w przekonaniu, że mu się to podoba. Nagle moje plecy stykają się z materacem łóżka, a On się nade mną nachyla. Odrywamy się od siebie dopiero, gdy zaczyna brakować nam tchu. 

KISS ME SLOWWhere stories live. Discover now