Na chwilę spojrzałam za siebie. Jakieś 200 metrów za nami biegli myśliwi krzycząc i strzelając na oślep. Nikt z obozu tego nie słyszy?!

- Zaraz będzie przejście. Ale musimy się zmienić, żeby je otworzyć.

- Co? Nie! Nie dam rady. Nie wiem jak!

- Dasz radę. Tędy! - skręciliśmy ostro w lewo i w dół. Tutaj teren był bardziej grząski i łatwo można było się potknąć o wystające korzenie, ale chyba taki był zamiar. Czułam, jak zapadam się w niektórych miejscach przez co traciłam równowagę. W ostatniej chwili udało mi się uskoczyć do małego, betonowego tunelu porośniętego mchem i trawą, ale i tak jedna z kul zdołała drasnąć mnie w udo.

- Nic ci nie jest?

- To tylko draśnięcie. Lepiej powiedz mi, jak mam wrócić do normalnej postaci!

- Przede wszystkim musisz się uspokoić. Znerwicowana nic nie wskórasz.

- Uspokoić? Teraz?! Pojebało cię?

- Załatwię ci kilka minut, ale musisz się pospieszyć. To nic trudnego. Dasz radę. - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Charles wyskoczył z tunelu, zawył i zaczął biec w stronę, z której przybiegliśmy.

- I co ja mam teraz zrobić? To nie miało się tak skończyć. - skuliłam się przerażona przy metalowej kracie, która dzieliła nas od wejścia do obozu.

- Wcześniej udało ci się szybko opanować. Przypomnij sobie tą igłę. To to samo, tyle że tu strzelają do ciebie z broni. Zero stresu. - próbowałam się pocieszyć myślami z czasów treningu. Lekarz zbliżający się ze strzykawką, moja przerażona mina i chwila spokoju, która ogarnęła mnie chwilę później.

- Dajesz, Lizzy. Zaszłaś już tak daleko. Potrafiłaś się zmienić to potrafisz się odmienić. - zamknęłam oczy i opanowałam walące serce. W tle słyszałam krzyki myśliwych, skowyt psów i niewyraźny głos szatyna, który starał się odciągnąć ich od naszej kryjówki.

- Lizzy pospiesz się! Odgoniłem ich na kilka minut. Wracam już do przejścia. - to było ostatnie co słyszałam swoim nadludzkim słuchem. Po tym wszystkie moje zmysły ucichły. Jakbym nigdy ich nie miała i znowu była człowiekiem. A jestem?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na swoje ręce. Były normalne. Znowu byłam sobą.

- Udało się! - moja radość trwała krótko, bo w tym momencie Charles wleciał do dziury, w połowie zamieniony w człowieka. Ciężko dyszał i był cały brudny.

- Brawo. Zmieniłaś się, ale nacieszymy się tym po drugiej stronie muru, co ty na to?

- Jestem za. - szatyn podszedł do kraty i dotknął betonowej ściany po lewej. Pojawił się w jej miejscu panel, na którym chłopak wpisał kod i przejście się otworzyło. Szybko wczołgaliśmy się do środka. Za nami krata znowu się zasunęła i biały dym zaczął wydobywać się z otworów w ścianie i ulotnił się na zewnątrz.

- Co to jest?

- Dzięki temu psy nie wyczują naszego zapachu i zgubią trop. To mieszanka jakiegoś neutralizatora zapachu i gazu ogłupiającego. Dzięki temu i psy i myśliwi zapomną co tu robili.

- Sprytne.

- I praktyczne. Chodźmy już. Coś czuję, że będzie trzeba się wytłumaczyć przed Catheriną.

- A pytałam się czy będą z tego kłopoty. „Nie, skądże. Catherina o wszystkim wie." Jak widać nie wie wszystkiego! - przeczołgaliśmy się kilka metrów, wąskim i ciemnym tunelem. Na końcu zastała nas metalowa klapa, w którą Charles zapukał 3 razy. Usłyszeliśmy po drugiej stronie czyjeś głosy i wyjście się otworzyło.

Agentka K9Where stories live. Discover now