Rozdział 16

11.5K 476 194
                                    

  „Tysiąc sposobów, by powiedzieć żegnaj,
Tysiąc sposobów, by uronić łzę jedną,
Tysiąc sposobów, by nałożyć kapelusz
Nim po raz ostatni wyjdziesz na zewnątrz.
Więc wołam: - żegnaj, żegnaj, żegnaj!
Krzyczę to tak głośno, głośno
Bo następnym razem, gdy odzyskam głos,
Może być już za późno."  

Maggie Stiefvater




Dwie i trochę i jedno plusknięcie. Kawa nie wyszła taka, jak sobie wymarzyłem, ale była bardzo zbliżona smakowo do tej od Holly.

Biednej Holly.

Odkąd zobaczyłem te siniaki, nie mogłem się pozbyć tego widoku z głowy. To nie tylko bolało, to bolało podwójnie przez Logana. Gdyby zrobił jej to ktoś, kogo nie znam, byłbym bardziej opanowany, ale cholera, to był mój rodzony brat.

W tym momencie usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Bez namysłu otworzyłem, a moim oczom ukazał się mężczyzna wyglądający z urody jakby pochodził z Włoch.

Stavo cercando la mia donna, mi ha dato quell'indirizzo.* — powiedział na wstępie. Dzięki Bogu, uczyłem się włoskiego i zrozumiałem, co do mnie powiedział.

Sembra che tu abbia commesso un errore, nessuno di loro vive qui.** — odpowiedziałem zgodnie z prawdą i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.

— Andre?! — odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem przerażoną Grace.

— O co do cholery jasnej, chodzi z tym Andre? — zapytałem na maksa wkurwiony.

— Ja... — zaczęła, niestety nie dane jej było dokończyć, gdy do drzwi znowu ktoś zapukał.

Un amico! ***

— A, to ty. — zmarszczyłem czoło, widząc Logana. — Po co tu przylazłeś?

— Mam ofertę dla mojej dziewczyny, więc jeśli pozwolisz, pójdę z nią pogadać. — chciał przejść, ale zagrodziłem mu drogę ręką. — Możesz mnie wpuścić?

— Niekoniecznie. Jaką ofertę? — skinąłem na niego.

— Mogłaby wrócić do szkoły i tak dalej, ale mieszkałaby u mnie. To załatwione, w sensie ochrona. — uśmiechnął się zwycięsko. Prychnąłem tylko.

— Co?

— Stary, żartujesz sobie? Może przedstaw ją mamie. — założyłem ręce na krzyż.

— Nathan... To logiczne, że tego nie zrobię. Nasza rodzina jest przecież wysoko postawiona, ona nie bardzo. To jak król i plebs.

— Jesteś idiotą? — wybuchnąłem mu w twarz śmiechem. — Holly jest niby „niższego sortu" twoim zdaniem?

— Właśnie... — przygryzł nerwowo wargi.

— Logan, czy ty się jej...

— Wstydzisz? — dokończyła brunetka, stając obok mnie. Mina mojego brata był bezcenna.

— Wszystko słyszałam. — powiedziała, udając niewzruszoną. — Logan, moi rodzice zarabiają tyle, że mogłabym mieć wyspę na własność. Naprawdę się mnie wstydzisz?

— To znaczy... — kompromitował się tylko.

— Fajnie wiedzieć. — prychnęła.

— To nie tak...

— A jak? Cały czas mnie okłamywałeś. Gdyby nie twój brat, nigdy bym się pewnie nie dowiedziała, co? — do jej oczu zaczęły napływać łzy.

— Kwiatuszku. — zbliżył się o krok, a wtedy ona cofnęła się, nieświadomie wpadając na mnie. Przytrzymałem ją, żeby nie straciła równowagi. Logan położył dłoń na jej policzku, ale ona natychmiast ją strzepnęła, jakby to było coś toksycznego.

Blue EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz