Rozdział 13

12K 497 192
                                    

  „Powroty czasami sprawiają ból."  

~  Kristin Hannah




Było grubo po południu, a ja siedziałem w salonie i grałem w Monopoly, niczym jakiś dzieciak.

— Nie no... Znowu?! — jęknął Dean, kiedy stanął na polu, które zakupiłem i zdążyłem już postawić hotel.

— Nie marudź, tylko płać. — uśmiechnąłem się.

— Typie! Nie mam z czego! — założył ręce na krzyż i zaczął się kiwać niczym dziecko z chorobą sierocą. Zaśmiałem się i wymieniłem spojrzenie z George'em.

— W takim razie kolejny dług. — zakomunikował rudzielec.

— Ja tak nie gram! To nie fair! — fuknął, po czym rzucił swoimi kartami.

— Zachowujesz się jak dziecko. — stwierdziłem.

— Faceci to wieczne dzieci. Nie wiesz o tym? — zapytał mnie George. — W zasadzie dawno przegrałeś, ale nagięliśmy zasady specjalnie dla ciebie. Doceń to, Goryś. — szturchnął kolegę, a ja zacząłem zbierać zabawkowe pieniądze.

Odnosząc grę planszową na miejsce, chcąc czy nie, spojrzałem w stronę drzwi Holly, który były uchylone.

Nathan nie patrz. Nie patrz.

Uff, udało się.

Kiedy natomiast wracałam, było już gorzej.

Jestem za ciekawski, musiałem zajrzeć. Właśnie ubierała spodnie.

O. Mój. Boże.

Co za widok.

Nathan!

Potrząsnąłem głową i minąłem pokój, ale ona akurat zdążyła wyjść.

— Potrzebujesz czegoś? — zapytałem, żeby atmosfera nie była taka sztywna.

— Mocnej kawy. — odparła tylko i zbiegła szybko na dół.

Miałem nadzieję, że mnie nie widziała. Kiedy do niej dołączyłem, zauważyłem, że na jej twarzy widnieje więcej piegów niż mi się zdawało.

— Co? — zapytała, spostrzegając jak lustruję ją wzrokiem. — Mam coś na twarzy?

— Nie. — zaśmiałem się szczerze. — To od słońca? — wskazałem na sobie nos i policzki.

— Oh... — westchnęła. — Piegi. Tak. Nie lubię ich. — machnęła lekceważąco ręką.

— Dlaczego? — zdziwiłem się.

— Szpecą. — wzruszyła ramionami.

— Daj spokój. Dziewczyna bez piegów, to jak niebo bez gwiazd. — posłała mi tak śliczny uśmiech, że chciałem się rozpłynąć.

I wtedy magiczna chwila została przerwana, bo drzwi domu otworzyły się z wielkim hukiem, a pierwsze co usłyszałem, było:

— WRÓCIŁYŚMY! — głos Grace.

Dean i George momentalnie znaleźli się w kuchni, przy nas.

— Miały być tydzień... — szepnął rozpaczliwie George. — Za jakie grzechy?!

— Mój Boże, jesteśmy zgubieni! Trzy baby! — Goryl złapał się za głowę.

— Co to? Nikogo nie ma? — to była Elise.

Blue EyesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora