10. Jedna sprawdzona wróżba, wróżbiarza nie czyni

5.2K 416 120
                                    

Harry siedział oparty na swoim łóżku. Czuł lekkie zmęczenie po całym dniu intensywnej nauki. Jutro mają swój pierwszy mecz Quidditcha w tym roku. Przez ten czas nie było jeszcze ani jednego treningu. Najbliższy pierwszy i ostatni trening odbędzie się za jakieś 2 godziny. Za kilka minut idzie z Ronem do Wielkiej Sali, aby zrobić horoskopy na wróżbiarstwo. Jak zwykle, sytuację wyssane z palca, opisane dosyć dramatycznie z nieciekawym morałem na końcu. Czasem Hermiona ma ochotę ich obu pobić i doprowadzić do porządku ,,Bo przecież wróżby trzeba brać na poważnie!". Dla nich liczy się tylko to, że za każde zapisane przez nich farmazony otrzymują najlepsze oceny w klasie. Trelawney jest chyba bardzo mało kumata, skoro twierdzi, że ich wróżba o morderstwie kogoś spadającą donicą z miętą w wielkiej sali jest czymś co ma prawo bytu. Po tylu latach zajęć z ową obłąkaną kobietą Harry dobrze wiedział, że sposób jego i Rona na proste oceny jest czymś wręcz genialnym. W zeszłym roku jako jedyni ukończyli rok z wybitnym na wróżbiarstwie. Wtedy Hermiona chodziła obrażona i groziła Ronowi, że nie zjawił się na wakacje w Norze. Oczywiście domyślić się można, że wszystko skończyło się dobrze. Przeciż Hermiona nie odpuściła by sobie okazji, aby przynajmniej jakiś czas spędzić sam na sam z Ronaldem. Miłość.

Czarnowłosy przeciągnął się lekko i skierował się w storonę pokoju wspólnego, aby udać się z Ronem do Wielkiej Sali. Chwilę zajęło mu wypatrzenie swojego przyjaciela w tłumie Gryfonów co chwilę zmieniających swoje położenie w pokoju. Większość siedziała na dywanie plotkując, inni zasiadali przy stolikach i rozmyślali nad pracą domową, a jeszcze inni tak właściwie po prostu rozmawiali z wszystkimi o wszystkim i o niczym. Tradycja. W rogu na kanapie siedziała ogromną burza brązowych loków, oraz kilka rudych pasem dosyć blisko siebie. Harry podszedł powoli za kanapę, aby zerknąć ukradkiem, co mogą robić jego przyjaciele. Ku jego zdziwieniu Hermiona przysypiała na ramieniu rudowłosego, a on sam zaabsorbowany był podręcznikiem do eliksirów dla zaawansowanych. Strona, która tak namiętnie czytywał była na temat Amortencji. Harry wybałuszył oczy i cofnął się lekko do tyłu. Obszedł kanapę z większej odległości i podszedł do Ronalda, który gdy go tylko zobaczył momentalnie zamknął książkę z głośnym hukiem i rzucił ją na drugi koniec kanapy.
-H-hej Harry, idziemy do Wielkiej sali?-zapytał lekko zbity z tropu.
-Właśnie po to przyszedłem. Co tam ciekawego czytałeś?-zagadnął go chytrze.
-Eh nic. Hermiona zostawiła książkę i tak jakoś sobie czytałem o... Eliksirze... Na porost włosów...-plątał się i drapał po głowie w tym samym czasie.
-Och spoko... Chodźmy już-powiedział Harry z lekkim uśmiechem. No to fajny eliksir na porost włosów.
Ron delikatnie zdjął Hermionę ze swojego ramienia i oparł ją o dużą poduszkę, która znajdowała się po jego prawej stronie. Kiedy dziewczyna ułożyła się wygodnie, obaj chłopcy pospiesznie zabrali z dormitorium zwitki pergaminu, pióra, atrament i rozrysowane mapy gwiazd oraz planet. Przeszli przez obraz Grubej Damy i zeszli po schodach z wieży Gryffindoru. Po kilku minutach znaleźli się w Wielkiej Sali. Była ona w praktyce pusta. Gdzieniegdzie pałętali się uczniowie, chcący zaznać chwili spokoju lub pary ludzi z różnych domów, którzy chcieli oddać się chwili uniesienia gdzie na końcu stolika. Rozłożyli wszystkie swoje potrzebne rzeczy. Po tylu latach wymyślenie kompletnie głupiej sytuacji jest już praktycznie niemożliwe, ponieważ wszystkie niedorzeczności zostały już opracowane i wykorzystane.
-Harry masz jakiś pomysł?-zapytał rudowłosy sapiąc ciężko jak stara lokomotywa.
-Absolutnie-wysyczał Harry opierając się głową o blat stołu.
Momentalnie w sali rozległ się huk. Okularnik odwrócił głowę w stronę prowodyla tego głośniego dźwięku. Dracon Malfoy wyglądający jak mugolski menel. Włosy rozwalone, przewiązane bandaną na czole, rozwiązany krawat, wymieciona koszula, brak butów i noga upaciana w czymś czerwonawo-brązowym. Rzucił dwójce przyjaciół gardzące spojrzenie i podszedł do donicy z gałązkami mięty. Harry zaciekawił się ową sytuacja i zaczął kątem oka spoglądać w stronę poczynań blondyna. Młody Malfoy usiłował zerwać gałązki mięty z potężnych donic zawieszonych na magicznych lewitujących wieszaczkach. Był dosyć wysoki, lecz nie wystarczająco, aby sięgnąć po donice. Gdyby się uprzeć mógłby podstawić sobie krzesło i wyrównać swoje szanse w zebraniu gałązek. Duma jednak na to nie zezwalała, więc robił z siebie jeszcze większego głupa skacząc jak małpa z ciągłym brakiem kilku calów do upragnionego celu. W pewnym momencie jednak skoczył wystarczająco wysoko, aby złapać donice ręką. Drugą zerwał potrzebne gałązki i zrzucił je na ziemię. Dumny z siebie z lekką trudnością schylił się po swoją zdobycz. Niespodziewanie donica spadła z haku i roztrzaskała się na głowie Malfoy'a.
-JASNA CHOLERA!-ryknął tak głośno, że równało się to z okrzykiem Dumbledora w momencie, gdy na sali jest zbyt głośno. Wstał chwiejąc się delikatnie, kopnął w doniczkę i równie głośno wykrzyczał ,,Reparo". Donica wróciła do swojego poprzedniego stanu, a ten rozjuszony jak byk udał się do wyjścia.
-NA CO SIE GAPISZ IDIOTO?-zwrócił się do okularnika i szybko opuścił wielką salę. Zdecydowanie jest z nim coś nie tak. Czarnowłosy dawno nie widział blondyna w tak przeraźliwym wręcz stanie. No dobrze, wiedział kilka dni temu w łazience na piętrze. Dobrym pytanie jest to, czy nie ma ona przypadkiem problemów psychicznych. Ewidentnie ma coś ze sobą.
-Harry! Jesteśmy genialni!-wykrzyczał momentalnie rudowłosy.
-Co? O co ci chodzi?-zapytał zdezorientowany.
-Pamietasz nasza ostatnią wróżbę?! Te o spadającej donicy mięty?! To się właśnie stało! Harry rozumiesz, jesteśmy genialni!-zawył radośnie podniecony.
-Jesteśmy prawdziwymi wróżbitami! Zaraz napisze tu takie rzeczy, że jeśli się spełnią, to zostaniemy świętymi!-zapowietrzył się i zaczął rozpisywać się na kartce jak poeta.
-Chłopie weź to na spokojnie... Przecież nie mamy pewności, czy zgadza się data. Z resztą w naszej wróżbie było wspomniane o morderstwie, a tu nic takiego się nie zdarzyło...-mruknął czarnowłosy.
-Każdy może się pomylić... A co do daty to chwileczkę... To wydarzenie było przewidziane na czwartek 25 września...-powiedział cicho analizując wszystko po kolei w swojej głowie.
-Angelina! Jaka dzisiaj data!?-krzyknął do dziewczyny swojego brata, siedzącej dwa stoły dalej wraz z przyjaciółką.
-25 września!-odkrzyknęła mu na co jego oczy zaszkliły się że szczęścia.
-Jesteśmy genialni-powiedział spokojnie z uśmiechem na twarzy.
-Ja bym się jakoś bardzo z tym nie utożsamiał-powiedział powątpiewając. To tylko głupi przypadek.
-Rób jak chcesz, jutro zostaniemy mistrzami wróżbiarstwa-wstał od stołu i kłaniając się teatralnie pociągnął Harrego w stronę ich dormitorium. Gdyby jeszcze Harry wiedział, co zostało zapisane na tym wypracowaniu.

-Panie Weasley, panie Potter, bardzo proszę o oddanie waszych prac. Jestem pewna, że są znakomite-powiedziała robiąc wielkie oczy.
-Oczywiście, że są! To najbardziej trafne wróżby w całym Hogwarcie!-powiedział pewnie rudowłosy. Jak dziecko...
-Nie wątpię, lecz jest jeden problem. Niedawno usłyszałam skargi, że wasze wróżby się nie sprawdzają. Kilkoro uczniów przyszło do mnie w tej sprawie i postanowiłam, że tym razem musicie udowodnić mi, że wszystkie wróżby są prawdziwe. W przeciwnym razie będziecie musieli zrobić wszystko od początku i pożegnać się z wybitnymi stopniami. Ja oczywiście wierzę w wasz potencjał, ale robię to tylko ze względu na uczniów-opwiedziała gestykulując coraz szybciej wypowiadając kolejne słowo. W sali można było usłyszeć głośne śmiechy paczki Malfoy'a. I wszystko jasne. Cały plan poszedł się walić jak donica. Harry spojrzał w stronę bladego Rona, który wyglądał dosłownie jak nieboszczyk.
-Coś ty tam wypisał?-warknął Harry wyrywając mu kartkę z rąk.

Poniedziałek 30 września
-Blais Zabini nieszczęśliwie spada ze schodów i łamie sobie ramię.
Wtorek 1 październik
-Pansy Parkinson traci część włosów w skutek wybuchu śmierdzącej bomby podczas przerwy poobiedniej.
Środa 2 października
-Neville Longbottom zostaje stratowany przez dzikiego hipogryfa, który wtargnął do szkoły podczas kolacji
Czwartek 3 października
-W sali od eliksirów nastąpi wybuch kociołka profesora, w którym znajdował się eliksir czyszczący.
Piątek 4 października
-Draco Malfoy zostanie publicznie szkalowany przez bycie śmierciozercą w proroku codziennym.

Gratulacje Ronaldzie, jesteśmy martwi.

•••••••••••••••••••••••••••
Witam! Jak zwykle przepraszam za wszystkie błędy. Życzę miłego dnia/nocy or something!

Obserwator//DrarryOn viuen les histories. Descobreix ara