XII "Asystentka" (Thoth) part 3

406 33 11
                                    

Następnego dnia rano, mimo wielkiego smutku spowodowanego niewyspaniem, zjawiłam się w studiu tańca Ami, aby pomóc jej sprzątać po imprezie. Wszystkie osoby, które zobligowały się przyjść wyglądały na zmęczone, jednak tylko gospodyni widocznie jeszcze nie odwiedziła domu. Cała reszta była odświeżona i gotowa do pracy. W końcu to nie pierwsza nasza taka impreza.

Wzięliśmy się ostro do roboty, bo większość miała na dziś jeszcze inne plany. Podziwiałam ich. Ja jedyne o czym marzyłam to wrócić do domu i przespać resztę dnia. Może tym razem nie będą mi się śniły głupoty, tak jak dzisiaj z Thothem... Aż strach o tym myśleć!

Sprzątanie zajęło nam jakieś dwie godziny, a sala, nie chwaląc się, wyglądała jak nowa. Wszelkie ślady wczorajszej imprezy zostały usunięte. Prawie...

-No to tak... Mamy jedną parę butów damskich, jeden pasek raczej męski, dwie bluzy męskie, torebkę i płaszcz. Ktoś wie co do kogo należy? - zapytała Ami, gdy skończyliśmy porządkować szatnię.

-Torebka jest Sato, pamiętam jak z nią przyszła. Oddam jej jak będę wracać – obiecała jedna z dziewczyn. - Buty chyba też, ale tego pewna nie jestem.

-To weź jej oba, najwyżej będziemy szukać dalej. Pasek jest chyba kolegi Daisuke, coś mi się kojarzy, że chciał zrobić z niego lasso. Potem do niego zadzwonię. Czy jedna z tych bluz nie jest przypadkiem Anubisa?

-Tak, chyba tak – potwierdziłam, gdy bliżej przyjrzałam się ubraniu. - A płaszcz jest Thotha. Wejdę do nich w drodze do domu.

-Świetnie, dzięki. A czyja jest ta druga bluza?

To było pytanie za milion punktów na które niestety nikt nie umiał odpowiedzieć.

~*~

W pierwszej kolejności skierowałam się do akademika Anubisa. Raz, że był stosunkowo blisko, a dwa to chciałam się spotkać z Mei, która zapewne opiekowała się teraz swoim chłopakiem. No ale cóż... sam chciał spróbować tego rosyjskiego dziadostwa.

W recepcji przywitałam się z portierką (sama przez kilka lat mieszkałam w tym budynku) po czym urządziłam sobie wspinaczkę na drugie piętro. Normalnie nie sprawiłoby mi to problemu, ale dzisiaj wybitnie miałam ochotę udusić architekta za brak windy.

Nieco zdyszana zapukałam do odpowiedniego pokoju i zgodnie z moimi przypuszczeniami odtworzyła mi Mei.

-Cześć. Wchodź. Co tam? - przyjaciółka przepuściła mnie w drzwiach.

Anubis miał niesamowite szczęście (oraz zapewne wstawiennictwo Thotha), gdyż dostał pojedynczy pokój. Jedynie korytarz łączył go z sąsiadem – zapalonym programistą spełniającym wszystkie kryteria stereotypowego informatyka, który nawet zakupy robił przez internet. Tylko łazienkę mieli wspólną, co jak na facetów przystało, żadnemu nie przeszkadzało. Dlatego też Mei często u niego przesiadywała, gdyż sama mieszkała z bardzo miłymi, acz nieco zbyt towarzyskimi rodzicami.

-Hej. Nie jest źle. Jak Anubis się czuje? - zapytałam ściągając buty.

-Wraca do żywych – powiedziała kierując wzrok na łóżko. Zrobiłam to samo.

-Jesteś pewna? Wygląda martwo.

-Powoli. Bardzo powoli – odparła z pobłażliwym uśmiechem, a jej chłopak, jakby na potwierdzenie tych słów jęknął i odwrócił się na drugi bok, przodem do nas.

-Skoro tak twierdzisz... Słuchaj, to jego bluza, prawda? - zapytałam wyciągając z torby ciemny materiał.

-Tak. Zapomniałam ją zabrać, gdy wychodziliśmy. Dzięki – Mei zabrała ubranie, złożyła je starannie i odłożyła na fotel. Co on by bez niej zrobił? - Zostaniesz chwilę czy gdzieś lecisz?

Kamigami no Asobi - OneShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz