- Nie słyszałaś nic? - spytała swoją mamę, próbując wytłumaczyć tą całą sytuację.

- A co miałam słyszeć? - zmrużyła oczy od świecy.

- Nic nie słyszałaś? Jesteś pewna? - dopytywała. Jak mogła nic nie słyszeć, nic nie zauważyć?, rozmyślała i  znów zaczęła myśleć, czy aby na pewno nie dzieję się to wszystko w jej głowie? Może lunatykowała?

- Emi połóż się spać i daj spokój, to pewnie był deszcz – ominęła ją  i poszła do swojego pokoju. 

Emilia szczerze wątpiła, że ktokolwiek by jej uwierzył w historyjkę siedemnastoletniej dziewczyny, która doświadcza nadprzyrodzonych rzeczy. Owszem, jak była mała wierzyła w duchy i inne stwory, ale teraz podrosła i przecież wie, że nic takiego nie istnieje. Ale jak długo miała ignorować te wszystkie przesyłane jej znaki? Jak mogła nie zacząć wierzyć w to, że to istnieje, skoro pokazywano jej, że to wszystko jest prawdą? Skąd w jej pokoju znalazł się feniks? Co to była za karteczka? Jakim cudem odnalazła ten sam amulet i ta samą księgę co w swoim śnie? A przede wszystkim, co będzie następne? Co będzie dalej? To wszystko przerażało ją, bo przede wszystkim musiała to rozwiązać sama. Mama by pomyślała, że jest jakaś szalona, tak samo pewnie jej najlepsza przyjaciółka. Więc zostawała jej jedynie kłótnia z własną głową, wmawianie sobie, że to wcale nie jest realne. Bo nie jest, prawda?

Emilia wróciła do swojego pokoju, odkładając miotłę obok komody. Kładąc się na łóżku i patrząc w sufit nie umiała zmrużyć już oka. Wszystko przez jej zakołowanie całą sytuacją. Wiele pytań się pojawiało, na które nie umiała odnaleźć odpowiedzi. Czas upływał, a ona wciąż nie spała. Mogła jedynie myśleć o tym, że po prostu wariuje. Nie wiedziała co zrobić i jak sobie z tym poradzić. Rozkładało ją to na łopatki.

Nie zdążyła nawet dobrze przeanalizować tamtej sytuacji gdy to przez ciemności pokoju przedarł się prześwit zielonego światła padającego na kołdrę Emi. Podniosła się lekko, opierając się o wezgłowie. Siedząc zaczęła się rozglądać za światłem. Skąd się wzięło zielone światło?, pomyślała. Przysłoniła oczy, mrużąc je od jaskrawego blasku. Wzrok jej napotkał się na przewieszone spodnie, w których wystawał z tylnej kieszeni medalion. Zeszła z łóżka i idąc na palcach, by być jak najciszej znalazła się przy krześle. Wyżłobione znaki błyszczały zielenią. Sięgnęła po wisiorek i zaczęła go obracać w dłoni. Delikatnie przejechała opuszkami palców po szczelinie, jakby naszyjnik otwierał się.

- Nie było tu tego wcześniej..- zastanowiła się. - Prawda? - zapytała samą siebie, szepcząc. Już nie była pewna, co widziała, a czego nie. W zasadzie to niczego już nie była pewna.

                                                                                ***

Spocona obudziła się, ciężko oddychając. Spuściła nogi z łóżka i spojrzała za siebie. Za oknem słońce niemal dopiero wychodziło zza horyzontu. Dziewczyna pomasowała skronie. Co się ze mną dzieje, to był sen?, pomyślała. Cały czas nie miała pewności czy to co się dzieje jest realne. Była w tym wszystkim zagubiona, ale tym bardziej ją to motywowało do odkrycia prawdy. Bo Emi nigdy tak szybko się nie poddawała. Tym razem też nie zamierzała odpuścić, aby dociec o co w tym wszystkim chodzi.

Zerknęła na leżące spodnie na krześle. Chwiejnym krokiem podeszła do nich. Przeszukując wszystkie kieszenie, a w tym też nogawki, ale nie mogła znaleźć amuletu. Rzucając jeansy na łóżko oparła się o krzesło.  Westchnęła i w zasadzie nie wiedziała co myśleć. Przecież dopiero co tu był. Dopiero co brała go w ręce. Emilia zauważyła, że odkąd tu jest wszystko zaczęło jej się zlewać. Dzień po dniu mijał jakby to była chwila i cały czas miała wrażenie jakby wszystko działo się bardzo szybko. W dodatku nie widziała już różnicy między jawą, a snem...Pomyślała jednak jeszcze o jednym miejscu, gdzie mógłby być medalion - biblioteka.

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum