Rozdział 8

1.4K 63 4
                                    

Dni mijały jej monotonnie. Chodziła na lekcje, na których uważała jak zawsze, ale nie udzielała odpowiedzi na pytania nauczycieli. Wolała się nie wychylać, być niezauważalną, co w jej przypadku było prawie niemożliwe. Każdy wytykał ją palcami na korytarzach, szeptał obraźliwe komentarze, ale nic poza tym. Bali się, że mogą sobie tym zaszkodzić, więc atakowali ją z cienia, gdzie nie dosięgały ich oczy nauczycieli. Czuła się osaczona z każdej możliwej strony. Te szepty prześladowały ją nawet przez sen. Zdrajczyni, szpieg, morderczyni... Słowa przewijały się przez zakamarki jej świadomości, sprawiając że powoli popadała w paranoję.

- Wszystko dobrze, Dołohow?- głos Malfoy'a, przywrócił ją do świata żywych. Zamrugała kilka razy i spojrzała w jego stalowe oczy, w których dostrzegła cień troski.

- Tak, wszystko w porządku- odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem, chociaż dobrze wiedziała, że Malfoy się na to nie nabierze. Spędzali ze sobą prawie cały czas, więc oboje zdążyli poznać już swoje zachowania.

Od jej powrotu do Hogwartu minęło już kilka tygodni, a wojenna atmosfera była coraz bardziej wyczuwalna. Uczniowie chodzili nerwowo, nauczyciele cały czas zerkali na okna lub drzwi, jakby spodziewając się nagłego ataku. Nawet sam Hogwart okazywał swój niepokój. Bijąca Wierzba poruszała się niespokojnie przez cały dzień, uderzając raz po raz swoimi gałęźmi o ziemię, a ruchome schody pozostawały w bezruchu, nie robiąc żadnych psikusów uczniom.

- Zaraz spóźnimy się na śniadanie- powiedział Draco, łapiąc Hermionę za rękę i ciągnąc ją w stronę Wielkiej Sali.

Gdyby Hermionę ktoś zapytał, czy ją i Dracona coś łączy, odpowiedziałaby, że owszem, ale sama nie była pewna, co to było. Rozmawiali ze sobą o wszystkim, zwierzali się sobie, żartowali, a od czasu do czasu przytulali i całowali. Każdej nocy Draco kładł się z nią spać w jedynym łóżku, bo dzięki temu żadne z nich nie miało koszmarów. Zachowali się jak zwykła para zakochanych, ale nie składali sobie żadnych deklaracji. Czy Hermiona go pokochała? Na pewno nie nazwałaby tego jeszcze miłością, ale czuła, że coś przyciąga ją do blondyna jak magnes, a on sam nie może się jej oprzeć.

Wbiegli dysząc do Wielkiej Sali i skierowali się w stronę bogato zastawionego stołu Ślizgonów. Zajęli swoje miejsca i w tym samym momencie do pomieszczenia wleciała chmara sów z dzisiejszym wydaniem Proroka. Czarny ptak podleciał do Malfoy'a i z gracją rzucił gazetę prosto w jego dłoń. Ślizgon chwycił Proroka i rozwinął go niespiesznie, patrząc z niedowierzaniem na nagłówek, widniejący na pierwszej stronie. Hermiona zetknęła na tekst zza jego ramienia i również oniemiała.

Złodzieje w Banku Gringotta

Dnia 1 maja bieżącego roku, dwóch czarodzieji pod działaniem eliksiru wielosokowego dostało się do skrytki Bellatriks Lestrange. Złodzieje uciekli na grzbiecie szpiżobrzucha ukraińskiego, który strzegł skrytki czarownicy. Według zeznań Bellatriks Lestrange, nic nie zostało skradzione.

- Cholera- warknął Draco, uderzając pięścią w stół. Jak na zawołanie oboje poczuli pieczenie w lewych przedramionach, przez co spojrzeli na siebie z lękiem. To oznaczało tylko jedno.

~*~

Harry chodził w kółko, kląc szpetnie. Siedzieli właśnie w Gospodzie pod Świńskim Łbem, gdzie Aberforth wziął ich w gościnę zaraz po ucieczce z Banku Gringotta. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale zdobyli czarkę Helgi Hufflepuff i to się liczy. Teraz musieli tylko dostać się do Hogwartu, gdzie niedługo rozpęta się ostateczna bitwa.

- Ariana wróciła- powiedział Aberforth, gdy na obrazie wiszącym nad kominkiem powoli zaczęły się wyłaniać dwie postacie. Jedną z nich była młodszą siostra Albusa i Aberfortha- Ariana, która zginęła w młodym wieku, ale drugiej nie mogli rozpoznać, dopóki obraz się nie otworzył i z dziury za nim nie wyszedł posiniaczony Neville. Chłopak uśmiechnął się szeroko na widok Rona i Harry'ego, po czym zeskoczył sprawnie na podłogę, stając z nimi twarzą w twarz. Longbottom nie był już tym samym chłopcem, co kiedyś. Zmieniał i urósł, przez co był wyższy nawet od Rona.

- Cześć, chłopaki. Długo się nie widzieliśmy- jego radosny głos wydawał się dziwnie kontrastować z ponurym lokalem i poważnymi nastrojami zebranych.

- Neville, musimy się dostać do szkoły. Jak najszybciej to możliwe- powiedział hardo Rudy, krzyżując ręce na piersi.

- Spokojnie, zapraszam do środka- zaśmiał się brązowooki, po czym sam wszedł do tunelu za obrazem.

Harry i Ron wymienili zdziwione spojrzenia, ale wyszeptali ciche Lumos i poszli za przyjacielem. Neville opowiadał im o sytuacji w Hogwarcie, o rodzeństwie Carrow i o nagłym pojawieniu się Hermiony, której wygląd i nazwisko uległy zmianie. Powiedział im też, że Ginny rozmawiała z Hermioną i jest pewien, że Gryfonka zna powód tej przemiany, ale nikomu nie chciała niczego zdradzić. Jedynie jemu i Lunie powiedziała, że Hermiona nie jest ich wrogiem, ale nie udzieliła odpowiedzi na żadne pytanie.

- Właściwie to po co idziecie do Hogwartu? Szykuje się coś większego?- zapytał w końcu Longbottom, poprawiając swoje przydługie włosy.

- Musimy tam znaleźć coś, co pomoże nam zniszczyć Sam-Wiesz-Kogo- powiedział Harry, uchylając się przed wystającym ze ściany tunelu kamieniem.- Ale owszem, szykuje się coś większego.

- Czyli to już dziaiaj?- zapytał chłopak, ale Gryfoni nie mogli ocenić, czy w jego głosie przeważała ekscytacja, czy raczej strach.- Jesteśmy na miejscu- powiedział i pchnął drewniane drzwi, ukazując im tym samym ogromny pokój z setkami łóżek i tłumem uczniów, zebranych zaraz pod zejściem ze schodów, po których powoli schodził Neville.

Na widok Harry'ego i Rona w pomieszczeniu rozległy się gromkie brawa i wiwaty. Chłopcy zeszli po schodach, witając się ze starymi znajomymi i krótko odpowiadając na zadawane pytania. W tłumie dostrzegli rudą czuprynę, pędzącą w ich stronę z zawrotną prędkością. Ginny Weasley przebiła się przez tłum i rzuciła Wybrańcowi na szyję. Zszokowany Potter przez chwilę nie wiedział, co zrobić, ale później objął dziewczynę równie mocno, co ona jego.

- Nie widzi brata przez tyle czasu, ale pierwszą osobą do której pędzi jest mój przyjaciel. Kochana siostrzyczka, nie ma co- zaśmiał się Ron, patrząc na przytulającą się parę. Jako jej brat miał obowiązek nienawidzić jej chłopaków lub tych, którzy się jej podobali, ale Harry'emu ufał i wiedział, że nie skrzywdzi jego siostry.- Dobra, dość tych czułości, mamy misję do wykonania.

~*~

- Dałem ci jedno proste zadanie, Hermiono. Informować mnie o planach Pottera i jego popleczników. Czemu więc nie wiedziałem nic o napadzie na skrytkę Bellatriks?- syk Czarnego Pana ranił jej uszy. Stała jak spetryfikowana, nie potrafiąc wykrztusić z siebie żadnego słowa.

- Ona nic nie wiedziała, Panie- Draco stanął w jej obronie.- Byłem z nią cały czas, nawet podczas rozmów z przyjaciółmi. Nie mówili o niczym, co mogłoby być związane z buntem przeciw tobie.

Voldemort zmierzył Draco swoim żadnym mordu spojrzeniem. Hermiona wstrzymała oddech, gdy Riddle uniósł lekko dłoń, obawiając się tym samym najgorszego.

- Dobrze więc Draco, ufam ci- powiedział spokojnie Czarny Pan, przymykając lekko swoje czerwone oczy.- Dzisiaj jednak mam dla was obojga inne zadanie. Jak pewnie wiecie, Potter przedostał się już pewnie do Hogwartu, więc wy i pan Zabini będziecie mieli za zadanie powstrzymać go i pojmać, ale tak, żebym dostał go żywego.

Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️Där berättelser lever. Upptäck nu