Rozdział 3

1.8K 81 1
                                    

Ciche stukanie w drzwi przerwało idealną ciszę w pomieszczeniu. Kobieta podniosła wzrok znad gazety, patrząc zdziwionym wzrokiem na męża. Wendell wzruszył jedynie ramionami i podniósł się ze swojego ulubionego fotela, kierując się w stronę wejścia do ich niewielkiego domku w Australii. Monika odprowadziła go wzrokiem i zaczęła składać gazetę, wyczekując niespodziewanego gościa.

- Avada Kedavra!- męski krzyk po raz kolejny przeciął ciszę, a zaraz po nim nastąpił głuchy łomot upadającego ciała.

Monika zerwała się szybko z miejsca i pobiegła w kierunku, w którym parę sekund wcześniej zniknął jej mąż. Pan Willkinson leżał bezwładnie na ziemi z twarzą wykrzywioną w wyrazie wielkiego zrumienia. Załamana kobieta upadła na kolana, czując jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa i z oczu ściekają strużki łez. Chciała spojrzeć na nieznanego przybysza, który zaatakował jej męża, ale jedyne co zobaczyła to błysk zielonego światła. Później nastała już tylko ciemność.

~*~

- Ale skąd mamy mieć pewność, że to byli jej rodzice?- Ron zrobił się cały czerwony na twarzy i uderzył pięścią w stół.- Może to po prostu przypadkowa para mugoli, która znowu padła ofiarą tego szaleńca!

- Panie Weasley, panna Granger sama informowała was o nowych nazwiskach jej rodziców i o kraju, do którego ich wysłała. Nie ma tu mowy o pomyłce. Poza tym, powinniśmy się zająć tajemniczym listem zaadresowanym do pana Pottera- wzrok byłego dyrektora Hogwartu przeniósł się na milczącego chłopaka, który obserwował całą sytuację zza szkieł okrągłych okularów.- Sprawdziliśmy go, nie stwarza on żadnego zagrożenia dla twojego życia, Harry. Tylko ty możesz go jednak otworzyć.

Chłopiec z blizną nie zastanawiał się ani chwili. Ten list mógł zawierać informacje dotyczące jego przyjaciółki. Po rozerwaniu koperty znalazł w niej jedynie dokumenty. Po dłuższych oględzinach stwierdził, że są to mugolski akt urodzenia i papiery adopcyjne. Na tych drugich odszukał wzrokiem nazwiska państwa Granger oraz imię swojej przyjaciółki, ale z innym nazwiskiem i drugim imieniem. Akt urodzenia uświadomił go już, czemu imię przyjaciółki było inne.

- Ojciec: Antonin Dołohow. Matka: Hazel Dołohow z domu Gaunt- przeczytał na głos Harry, czując jak jego głos drży pod wpływem emocji.- Córka: Hermiona Meredith Dołohow.

Dumbledore nie odezwał się ani słowem, gdy Harry upuścił papiery na stół i opadł zszokowany na krzesło.

- Hazel... Uczyłem ją w Hogwarcie. Jej udało się w jakiś sposób zdobyć środki na naukę w Hogwarcie. Podejrzewam, że znalazła coś wartościowego, co należało kiedyś do samego Salazara Slytherina i to sprzedała. Później wpadło to oczywiście w ręce Toma. Była pilną uczennicą, zawsze znała odpowiedź na każde pytanie, cały czas z nosem w książkach. Często uczyła się zaklęć na własną rękę. Do czasu aż raz popełniła błąd. Źle wypowiedziała formułkę zaklęcia, które się od czegoś odbiło i ugodziło ją samą. Było to na jej ostatnim roku nauki w Hogwarcie. Zaklęcie sprawiło, że stała się na wpół nieśmiertelna. Jej ciało się nie starzeje, ale można je zranić i ewentualnie zabić ją jak zwykłego człowieka- Dumbledore opowiedział to wszystko spokojnym głosem, nie spuszczając wzroku z leżących na stole dokumentów.- Najwidoczniej w późniejszym życiu wyszła za Antonina i mieli dziecko, które oddali mugolom.

- Ale dlaczego mieliby ją oddawać, a teraz zostawiać te papiery przy ciałach jej rodziców?- zapytał Ron, którego twarz przybrała tak czerwony kolor, że praktycznie zlewała się z jego włosami.

- Żeby się do mnie zbliżyła i mogła im później przekazywać informacje na mój temat. Łatwiej byłoby się do mnie dostać przez córkę mugoli, bo sam byłem wychowywany w mugolskiej rodzinie niż arystokratce pokroju Malfoy'a- warknął zdenerwowany Potter, uderzając pięścią w stół.

Potrzebuję Cię, Granger || Dramione ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz