Idąc dalej, musiał schować się w jedną z uliczek, widząc siedzącego w aucie policjanta, który mamrotał coś pod nosem. Niby drogówka, ale wciąż mógł mieć jakieś informacje o nim, a lepiej dmuchać na zimne. Zauważając jak ktoś z nieludzką prędkością przejeżdża Geno pomyślał, że to będzie jego szansa.

Niestety wtedy auto zatrąbiło, a drogówkarz w nim zaczął po prostu walić czaszką w kierownicę. Zdumiony zagapił się na tego potwora.

– Ty pieprzony, cholerny sukinsynu! Nie masz, do cholery, nic lepszego do roboty, niż łamać prawo ZAWSZE TAM, GDZIE JA JESTEM?! Pierdole! Rzucam tę robotę! - wydarł się, machając energicznie rękami. – NIE! TY ZASRANY GÓWNIANY PIJAKU MIODÓW! NIE PODDAM SIĘ! NIE ZAWIODĘ! PIERDOL SIĘ, BO MNIE NIE POKONASZ DUPKU! – Darł się, lecz po chwili uruchomił auto, włączając alarm i zdążył wyjechać, a niedzielny kierowca znów koło niego przejechał. – TY DUPKU!

Jakby tego było mało, koleś nawet zatrąbił na wyjeżdżający radiowóz, jakby chcąc go popędzić do działania. Włączając syreny policyjne, potwór jadący za niedzielnym kierowcą był tak czerwony ze złości, że Geno aż zagwizdał. Komuś tutaj zdecydowanie się mocno oberwie.

– To miasto jest coraz dziwniejsze – mruknął do siebie Geno, idąc dalej. – W sumie... Może dlatego do niego tak pasuje? – spytał sam siebie i się zaśmiał.

W tym momencie nawet nie patrzył gdzie idzie, pozwolił swoim myślom odpłynąć. Zaczął zastanawiać się nad powodem dla którego trafił do więzienia. Oni wszyscy się mylili. Geno pamiętał to, co widział i nie podda się w ukaraniu winnego. Poczuł determinację płynącą w jego kościach. Uśmiech, nieco szaleńczy, ale wciąż, pojawił się na jego czaszce.

Wtedy właśnie na kogoś spadł, wywracając się z nim na ziemię. No, a raczej on trafił czaszką wprost między piersi leżącej pod nim kobiety. Szybko podniósł czaszkę, czując rumieńce, które na nią wpływają. Nawet zaczął mamrotać przeprosiny, ale wtedy zauważył błysk aparatu i spojrzał w bok na szkieleta w mundurze.

Mundurze policyjnym.

– Ej, brawo Tczmielu! Złapałaś przestępcę! – zawołał.

– Ty dziadzie jeden, ty! Byś pomógł, a nie się śmiejesz i zdjęcia pstrykasz! Bo ci ruskie pierogi do miednicy wsadzę! – zawołała ostrzegawczo.

***

W ten oto sposób Geno skończył przykuty kajdankami do tego kretyna. Dziewczyna, na którą wpadł w sumie szybko się zmyła, mówiąc coś o jakiejś randce ze Slimem, czy kimś. Jakoś średnio słuchał, gdy był zakuwany i jego wolność właśnie prysnęła niczym bańka mydlana.

Najgorsze w tym wszystkim było, że ten glina wcisnął mu do dłoni jakiś pakunek, bo „Skoro moja służka sobie uciekła, to ty to noś". Geno podejrzewał jednak, że tamta dziewczyna by nieźle zlała tego szkieleta za ten tekst. Westchnął i posłusznie ruszył za nim, jednocześnie jednak bacznie rozglądał się po bokach. Przecież, a no nuż i uda mu się zwiać. Nadzieję trzeba jakąś mieć, szkoda tylko że on stawiał bardziej na racjonalizm, nieco popadający w pesymizm.

– Ehhh – sapnął głośno szkielet w mundurze, zmuszając go, aby zostawił swoje rozmyślenia i skupił się na tym, gdzie są. – Piękny dzień mamy, nie? Kwiatki kwitną, ptaszki śpiewają... Ehh – mruknął i usiadł na ławce, zmuszając go, aby i ten to zrobił. Skrzywił się i posłał mu wrogie spojrzenie, wolną ręką poprawiając swój czerwony szal. – Uznałem, że nawet ty zasługujesz na to, aby ostatni raz widzieć zewnętrzny świat. Zamknięcie za kratami to nic fajnego – przyznał, a sińce pod jego oczodołami nagle stały się wyraźniejsze.

Geno drgnął, dostrzegając ten szczegół. Odwrócił jednak szybko wzrok, przyznając sobie w duchu rację, że nikt, kto musi męczyć się z więźniami nie ma za wesoło. Rozejrzał się po parku. Tym samym, do którego uciekł. Dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa. Czyżby ten szkielet doskonale zdawał sobie sprawę gdzie był Geno od samego początku? Szybko na niego spojrzał, mając dziwne wrażenie, że ten promienieje wręcz jakąś mroczną aurą, pochłaniając promienie słoneczne... Wręcz wszystko, co żywe. Szybko jednak wyrzucił z czaszki tę myśl. Ten koleś z pewnością nie był kosiarzem i nie przybył po jego duszę. Przyszedł po jego cholerną niewinność.

– Jestem niewinny – warknął, szarpiąc ręką, chcąc ją uwolnić z kajdan.

– „To nie ja to zrobiłem" – Słysząc to, Geno zerknął na policjanta, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa. – „Zostałem wrobiony", „To korupcja" i moje ulubione „Wy nic nie rozumiecie!" - Prychnął na ostatnie, a Geno zacisnął dłonie w pięści. - Wiesz ile razy to słyszałem? Każdy żyje wymówkami. „To ostatni cukierek", a potem nie ma żadnego. Potwory czy ludzie, niczym się tak naprawdę nie różnimy. I jedno i drugie jest prowadzone przez żądzę. Zysk czy zemstę. Fakt faktem, my mamy większą skłonność do bycia dobry-

– Po cholerę prawisz mi kazania?! – wydarł się, czując jak jego kości się rozgrzewają. Geno zaczerwienił się, czując nagłą falę negatywnych emocji. – Nie mam ochoty słuchać twoich kazań, dupku, więc z łaski swojej się za... CO TY, KURWA, ROBISZ?! – wydarł się, gdy pan Policjant pociągnął go w swoją stronę, przez co padł na jego kolana. – Cholera! Przestań! – wydarł się, gdy nagle był czaszka przy czaszce z tamtym szkieletem.

Nagle poczuł coś na swoich szczękach. Otworzył szeroko oczodoły, patrząc w te przymknięte drugiego szkieleta. Zalały go różne emocje - głównie szok i niedowierzanie. Czując jednak jego ohydny język na swoich zębach, warknął i strzelił mu z liścia.

– TY DUPKU!

***

Geno siedział w radiowozie milcząc, będąc skuty dwoma parami kajdan. Od czasu do czasu posyłał wściekłe spojrzenie drugiemu szkieletowi. Ten nie wyglądał jednak na przejętego, mając na czaszce szeroki uśmiech. Posadził go na siedzeniu pasażera, zmuszając do zbytniej bliskości. Nie raz, nie dwa ich kości się o siebie otarły. Geno szczerze zastanawiał się, na jakiego on zboczeńca trafił. Zdecydowanie już wolał iść wtedy z tamtymi po dobroci. Przynajmniej by go nie macali co chwila. No i karma go dopadła.

Zamknął oczodoły, chcąc się choć na chwilę od tego odciąć. Miał nadzieję, że ten szkielet koło niego dostanie jakąś reprymendę. Już on naskarży na niego, gdzie trzeba. Toż to zalicza się pod kodeks karny! Molestowanie... klienta? Właściwie czym byli więźniowie wobec policjantów?

– Może jeszcze jeden buziaczek~?

– SPIERDALAJ! – warknął Geno, czując jak aż czerwieni się ze złości, piorunując wzrokiem siedzącego obok niego zboczeńca.

Ku jego niezadowoleniu, ten w odpowiedzi się roześmiał, odpalając auto. W końcu ruszyli, lecz mimo to Geno ani trochę się nie odprężył. On będzie spokojny dopiero wtedy, jak będzie na miejscu. Bezpieczny w więzieniu z dala od tego niewyżytego ćwoka.

Zdecydowanie komentarz tamtej dziewczyny „ty dziadzie jeden, ty!" idealnie pasował do kierującego szkieleta.

*******************************

Dziękuję LoyalHeart47, która podczas nudów i mimo mojego spamowania, miała chwilę i mi sprawdziła rozdział, poprawiając w nim błędy! Dziękuję! :3

Tczmiel, a ty mam nadzieję, że śpisz i samolotów nie oglądasz teraz xD

Afterdeath: Kryminalny światDove le storie prendono vita. Scoprilo ora