To już koniec~!

1.4K 152 30
                                    

Specjal na koniec ksionszki:
Wyrywek z pamiętnika Kishiyo-senpai; moje urodziny.
(Niedziela)

   Niemieckie wojska zaatakowały mój dom. Jedyne, co ocalało, to moje mangi.
   Zrozpaczona utratą bliskich, uklękłam i podniosłam jedną z mang, która okazała się być komiksem yaoi. Otworzyłam ją i, pełna różnych uczuć, zaczęłam czytać. Przewracałam strony bez przerwy, uważnie lustrując otoczenie. W tle można było usłyszeć piosenkę Sexmasterki.
   Nagle... przede mną pojawił się on. Pan puszka z Saints Row we własnej osobie. Wyciągnął do mnie rękę, a ja z ochotą sięgnęłam, aby ją złapać, lecz wtedy poczułam ból w mojej lewej ręce.
- Kurde, czemu w takim momencie?! Ała...
  Obudzona moim krzykiem siostra, obudziła się.
   Przeczytaj powyższe zdanie kilka razy.
   Teraz napisz w komentarzu, że to jest bez sensu.
   Daj gwiazdkę.
   EKHEM... wracając...
   Obudzona moim krzykiem siostra, przetarła oczy.
- Co ty robisz z rana...?
- Spadłam z łóżka, przepraszam. Dobranoc.
Położyłam się z powrotem na łóżku.
No, nie zasnę. Nie ma szans.
- Trzeba było nie iść spać o czwartej w nocy, żeby móc oglądać filmy...
- Z kim ty gadasz?
   Milcząc, wstałam i ruszyłam w kierunku szafy. Otworzyłam ją.
Boże, gorszy tu burdel niż w GTA.
Szybko się ubrałam.
- Gdzie idziesz? Będziesz wychodziła w tych upieprzonych spodenkach?
- Co?
   Spojrzałam w dół. Czysto. Odwróciłam głowę i spojrzałam na swój tyłek. Nie jest czysto.
   Szybko zmieniłam swój ubiór i podeszłam do mojego łóżka. Oho. Poduszka znowu na drugim końcu pokoju, oczywiście.
   Zrezygnowana wczołgałam się pod stół.
Odnalazłam ją. Moją ukochaną.
   Natychmiastowo wygramoliłam się spod mebla, trzymając mą wybrankę pod pachą. Zaczęłyśmy tańczyć. Pełna radości, spojrzałam na swoje łóżko. Zamarłam w bezruchu.
- H-hitsuji... t-to nie tak!
   Owieczka podeszła do mnie i...
...obudziłam się. Albo raczej... ktoś mnie obudził.
- Nikola, obudź się w końcu.
Tą osobą była moja siostra.
- Znowu zasnęłam? Która godzina?
- Jest po dziesiątej. I tak, znowu zasnęłaś.
- Ach... Dzięki, że mnie obudziłaś...
Wypowiedziałam te słowa z niesłyszalną ironią, a żeby siostrzyczka się nie zdenerwowała.
   Spojrzałam szybko na Hitsuji i przytuliłam ją.
Jesteś pluszakiem o wielkim sercu... To ona jest głównym złem w tej opowieści, zwanej moim życiem.
- Mhm. Ja już idę na zajęcia.
- Spoko. Zamknąć za tobą?
- Ta. Cześć. Zadzwonię do ciebie potem i pójdziemy na te lody.
- Okej! Papa!
Pomachałam jej i poczekałam na charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza.
   Jaka będzie pierwsza rzecz, którą powiem będąc sama w domu?
   Wybiegłam na przedpokój i otworzyłam drzwi od szafy. Nie ma butów taty. Jestem sama.
Wzięłam głęboki wdech i wykrzyknęłam:
- TY, NO NIE WIEM, JAK TAM TWÓJ PIŁSUDSKI!
Po chwili zrozumiałam, jak głupie to było.
- Kurła, następnym razem trzeba wymyślić coś lepszego. Zaraz, czy to możliwe.?
Z moich ,,rozmyślań" wyrwał mnie dźwięk domofonu. Podeszłam do drzwi i podniosłam słuchawkę.
- Tak?
- Witam panią...
Z tego bełkotu zrozumiałam tylko dwa słowa: darmowe czipsy.
Ale raczej nie o to chodziło.
- Nie, dziękuję.
Powiedziałam niewinnie zaraz po tym, jak przestała mamrotać pod nosem.
Odłożyłam słuchawkę i podeszłam do lustra.
- No, no, włosy. Wyglądacie nadzwyczaj zajebiście.
Wróciłam do pokoju i padłam na łóżko. Sięgnęłam po telefon, który leżał na krześle ustawionym obok łóżka i włączyłam go.
- Czyli z rana poodpisywałam... ah.
Nie mając nic ciekawszego do roboty, zasiadłam do komputera.
- W co by tu zagrać? Dobra, zagram sobie w Transformice. - Spojrzałam ukradkiem na telefon. - Ale bez muzyki to nie to samo.

Po jakimś czasie...

   Podczas grania, nic ciekawego się nie stało. Wybuchła afera, bo w ostatniej chwili zabrałam jakiejś... chyba lasi (w Internecie nigdy nie wiadomo) pierwsze miejsce.
- Nuuuudyyyyyyyy!
Spojrzałam na zakładki w Google Chrome.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak. To jest idealne.
Przesunęłam lekko myszkę i kliknęłam w ikonę.
   Doujinshi. Ale nie jakieś tam zwykłe. Yaoi doujinshi.
   Ciekawe, ile osób złoży mi życzenia...
Przypomniałam sobie słowa siostry.
- ,,Nie możesz oczekiwać, że coś dostaniesz. Nawet życzeń nie powinnaś oczekiwać", co?
Westchnęłam cicho.
- Już dzisiaj cztery osoby złożyły mi życzenia... Ciekawe, czy Rafał, Szymon, Natalia, Neko i reszta pamiętają. Pewnie nie...
Nucąc pod nosem wyłączyłam komputer i spojrzałam na godzinę.
- Och, już tak późno? Ciekawe kiedy Roksi zadzwoni...
Zdarzyło się to po chwili.
- Wow. Moce jakieś mam.
Odebrałam nosem. Bo czemu nie? Miałam urodziny.
- Cześć, siostra.
- Hej. Niedługo z Mateuszem będziemy, jesteś ubrana?
- Tak. A gdzie na te lody pójdziemy?
- Zobaczysz. Jadłaś coś?
Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że od rana nic nie jadłam. Jakim cudem, ja się pytam?
- Nie.
- No to pojedziemy do Mateusza i tam zjemy obiad. Mielone ci pasują?
- Tak!
Mielone! Mielone! Mniam!
- Gdzie tata?
- W pracy.
- Okej. Dobra, to szykuj się i poczekaj na mnie w domu. Przyjdę się przebrać.
- Mhm. To papa!
Rozłączyłam się.
Kolejna dobra rzecz tego dnia.

Time skip: siostra jest w domu.
 
  Uśmiechnięta od ucha do ucha, otworzyłam drzwi siostrze, która wpadła do domu niczym huragan. Szybko wzięła ubrania i zamknęła się łazience. Westchnęłam cichutko.
- Ciebie też miło widzieć...
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moje tenisówki. Założyłam je i oparłam się plecami o ścianę.
   W tym właśnie momencie, z toalety wyszła moja, przebrana już, siostra. Podreptała do kuchni i złapała za jabłko.
- Szybciutko, wychodzimy!
- No okej...
- Czemu ty zawsze taka przygnębiona jesteś?
Przemilczałam to pytanie i wyszłam z domu.
Rzygać mi się chce jak to słyszę. Człowiek się nie uśmiecha, to od razu przygnębiony.
   Roksana wywróciła oczami i również wyszła z mieszkania. Zakluczyła drzwi i podeszła do windy. Po chwili, jedząc jabłko, przytuliła mnie.
- Wszystkiego najlepszego!
Wykrzyknęła z uśmiechem.
- Dziękuję...
Odpowiedziałam, starając się nie uśmiechać.
   Zjechałyśmy windą na sam dół i wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie czekał Mati.
Siostra otworzyła przednie drzwi.
- Wsiadaj.
- Co?
Minę pewnie miałam jak ten taki mały czerwony z mema ,,Do u kno da wae".
- Masz dzisiaj urodziny, więc siadaj z przodu.
- ...Dzięki!
Zrobiłam to, tak jak powiedziała. Roksana usiadła z tyłu.
- Wszystkiego najlepszego, Nikola.
- Dzięki, Mati!
I tak się rozpoczęła nasza podróż.

Time skip: kawiarenka z deserami lodowymi.
 
  Po obiedzie odczekaliśmy kilka minut i pojechaliśmy na lody. Gdy Mati zaparkował, od razu ich zobaczyłam. Mnóstwo mega uroczych chłopaków, w koszulkach swojej drużyny, jedzących razem lody.
   Oh my, to będzie zabawne.
   Błyskawicznie wysiadłam z samochodu i, trzęsąc się, powoli weszłam do środka. Choroba lokomocyjna to jest tak cholernie irytująca rzecz.
   Rozejrzałam się i spostrzegłam, że prawie każdy się na mnie patrzy. Opuściłam głowę i, lekko skrępowana, schowałam się za siostrą.
   O co wam wszystkich chodzi? Czemu zawsze każdy się na mnie patrzy?
- Nikola, uśmiechnij się!
- Ech? No okej.
Pomyślałam o najlepszym rp, jakie napisałam z moją dziewczyną*, a na moje usta wkroczył ogromny uśmiech.
- No! Jakie lody chcesz?
Siostra usiadła obok Mateusza, a ja, nie mając wyboru, usiadłam obok siostry. Znaczy... nie narzekam, czy coś. Kocham ją.
- Chyba Owocowy Mix...
- Okej.
Po zamówieniu lodów, zadzwonił do mnie wujek.
Wyszłam szybko na zewnątrz i odebrałam.
- Cześć, Nikola!
- H-hej!
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
- Dziękuję.
- Czekaj, ktoś ukradł mi telefo-
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Telefon zabrała narzeczona wujka. Zaśpiewała mi piosenkę, którą zna każdy. Czyli ,,Sto lat".
Cała zarumieniona stałam w miejscu i bawiłam się końcówkami moich włosów.
- D-dziękuję, naprawdę...
Aaa! Jestem taka zawstydzona! Nie uśmiechaj się tak, Nikola! Ludzie patrzą!
Po chwili szybciutko wróciłam do środka.
   Zaczepiła mnie pracownica.
- Przepraszam, ale mamy tylko borówki! Mogą być?
Korciło mnie, żeby odpowiedzieć nie.
Ciekawe, jak by zareagowała.
- Oczywiście.

   Po zjedzeniu lodów i dokładnym obserwowaniu chłopców gadających ze sobą, wróciliśmy do domów. W samochodzie siostra opisała mnie kilkoma słowami: ,,Nikola jest jakaś dziwna. Czasem uśmiecha się w losowych momentach, ale ciągle chodzi smutna i przygnębiona. Patrzy w ziemię, a jak ją o coś poprosisz, od razu się krzywi". Nie zareagowałam na to. Zawsze tak gada.
   Po powrocie do domu, tata złożył mi życzenia. I tylko tata.
   Zadzwonił do mnie kolega, chcąc, abym wyszła na dwór.
- Nie.
Taka była moja odpowiedź.
- Będę zarywała nockę, bo MAM URODZINY. Papa!
Rozłączyłam się.
   Taaa. To był udany dzień. Jestem zadowolona.
   Czytałam mangi yaoi i oglądałam anime (również yaoi) całą noc.
   BYŁO ZAJEBIŚCIE.

THE END~
*dziewczyna - nazywam ją tak, bo jest szybciej. Tak naprawdę nigdy w życiu się nie widziałyśmy i łączy nas tylko internetowa przyjaźń.

I tym akcentem kończymy książkę! Czeka was jeszcze druga część, jednak ze względu na brak szkoły, gejowskich sytuacji będzie mniej.
Gdy zaczynałam swoją przygodę z pisaniem tej psełdoksionżki, nie robiła ona zbyt wielkiego wrażenia na ludziach. Ale nie poddałam się i dalej dodawałam kolejne rozdziały. Nawet nie zauważyłam kiedy moja ,,opowieść" zdobyła dość dużą popularność! Odważyłam się na stworzenie czegoś takiego dzięki mojemu tatusiowi, carmelstyle. (Od carmelstyle: AWWWWW. A, i to ostatni raz, kiedy nazywasz mnie tatuś -_-)
To ona zrobiła korektę tego rozdziału, więc to jej dziękować za akapity i przecinki. Moja autokorekta to czasami szmata, a paluszki za szybko klikają. :)
Wielokrotnie miałam problemy z moim wattpadem. Cofał mi publikacje rozdziałów, nie chciał ich pokazać, wyłączał się etc.
Ale przetrwałam. I wy też!
Dziękuję jeszcze raz. Pozdrawiam, Kishiyo!
Wyczekujcie drugiej części!
Albo jej braku, wasz wybór (~>v<)~
Ale.. już opublikowana:)

Yaoistki mają ciężkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz