Potrzebuję z kimś o niej pogadać...

16 4 6
                                    

Ci ludzie zupełnie różnili się od tych z mojego liceum. Nie byli lepsi albo gorsi, po prostu inni, przy czym bardziej odpowiedni dla mnie. Nadal znajdowałem się w pewnym stopniu na marginesie ale wyglądało to zupełnie inaczej niż na co dzień. Tutaj naprawdę się liczyłem. Mimo, że Romi najwyraźniej się do mnie uprzedziła, nadal było dużo osób, które chciały rozmawiać ze mną na tematy, które naprawdę wiele znaczyły w moich oczach. Głupio było mi odrobię przyznać przed Stephanie jak bardzo polubiłem debatowanie. Ciągle śmiała się, że jak zwykle uprzedzam się do wszystkiego jeszcze zanim spróbuję czy rzeczywiście jest tak okropne jak mi się zdaje. Jakby mało jej było z udowadniania mi swojej racji. Zazwyczaj rozmawialiśmy po lekcjach, kiedy wszyscy uczniowie wybiegną ze szkoły prosto do domów, podobnie nauczyciele. Wtedy nie było powodu do zamartwiania się co ktoś pomyśli albo czy ktoś zobaczy.

– Poznałem tam taką dziewczynę... – Kiedy Stephanie to usłyszała, o mało co nie upuściła kubka z zieloną herbatą i nie opluła się jego zawartością. To było całkiem zabawne. Sprawiło, że wyglądała jeszcze dziecinniej. Czasami rozumiałem dlaczego tak bardzo podobała się chłopakom z mojego rocznika.

– Kto to taki? Jest coś na rzeczy? – Chyba nie czułem nic do Romi. Zamieniliśmy tyko kilka zdań, a interakcji podczas debaty raczej nie można sklasyfikować jako rozmowy. Jednak czułem silną potrzebę porozmawiania o niej. Skoro Stephanie też jest kobietą, może wytłumaczy mi dlaczego jest tak dziwnie jak jest. Nie chciałem by Romi traktowała mnie w ten sposób. Dlaczego miałem być inny niż reszta? Nic przecież nie poradzę, że najwyraźniej zostałem stworzony aby debatować.

– Nazywa się Romi. Jest kompletnym przeciwieństwem mnie. Ale jest jakoś dziwnie. Kiedy poznaliśmy się, normalnie rozmawialiśmy. Powiedzmy. Ale odkąd wygrałem te dwie debaty, nie rozmawiamy wcale. Chyba mnie nie lubi.

– Może odrobinę poruszyłeś jej ego, ale raczej nie jest zła. Powinieneś z nią po prostu porozmawiać, zaprosić na kawę... - Byłem w stanie zrozumieć jak bardzo dokuczliwe potrafi być ludzkie ego. Moje własne było atakowane przez Stephanie przy każdej możliwej okazji.

– Nie kocham Romi. Po prostu nie rozumiałem tej sytuacji. Nie lubię jak nie rozumieć takich sytuacji.

– Nie musimy kogoś kochać żeby iść z tą osobą na randkę. Uczucie przychodzi z czasem, jak o to zadbamy. Jak będziesz na nie czekać, to się nie doczekasz. – Pociągnęła długiego łyka herbaty i uśmiechnęła się. Najwyraźniej kupiła nową szminkę, nigdy przedtem nie widziałem jej w fioletowych odcieniach. Pasowała jej. – Poza tym, przydałoby ci się wreszcie znaleźć dziewczynę. Życie nie polega tylko na nauce, ambicjach i sukcesie. – Czasami nie lubiłem tej szczerości, nawet jeśli zdawałem sobie sprawę, że miała całkowitą rację. Tak czy inaczej, nie wyobrażałem sobie być w związku z Romi. Nawet mi to przez myśl nie przeszło.

– Jak randka z panem Johnsonem? Mam nadzieję, że jest lepszym facetem niż matematykiem. – Minęło około pięć lat od śmierci męża Stephanie i wreszcie zaczęła przyjmować zaproszenia od facetów. Bardzo cierpiała od czasu gdy dowiedziała się, że jej mąż ma raka mózgu. Choroba zabiła go w przeciągu niecałych sześciu miesięcy. Stephanie ledwo pogodziła się z taką stratą. Rok urlopu zdrowotnego spędziła u specjalistów, którzy pomogli jej zaakceptować obecną sytuację. Podziwiałem ją właśnie za tę siłę, która pozwoliła jej przetrwać to wszystko. Czasami uważałem naszą relację za absurd. Jaki nauczyciel dzieli się swoimi problemami i życiem prywatnym z uczniem i vice versa? Z drugiej strony, cieszyłem się, ponieważ to było duże wyróżnienie, które dobrze o mnie świadczyło – byłem kimś godnym zaufania. Nie pierwszy raz ktoś zwierzał mi się ze swoich problemów. Bywało, że osoby, z którymi praktycznie wcale nie rozmawiam opowiadały jaka sytuacja panuje w ich domu, albo co siedzi w ich głowach. To bywało niesamowicie przytłaczające, ale nie potrafiłem im odmawiać. Ci ludzie chcieli być wysłuchani, to przecież nic złego.

– Było strasznie drętwo. Wcale się dobrze nie bawiłam. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie i prawie wcale nie rozmawialiśmy. Wynudziłam się za wszystkie czasy.

– Co chciałabyś robić na takiej randce? - Nie dopowiedziała od razu. Pomiędzy nami zapadła chwila ciszy. Dotarło do mnie, że to pytanie mogło zabrzmieć nieco dziwnie i już chciałem coś powiedzieć aby przerwać tę niezręczną chwilę gdy Stephanie uśmiechnęła się i zaczęła odpowiadać.

– Nie jestem jeszcze taka stara. Spokojnie mogliśmy iść potańczyć. Od razu cię uprzedzę, nie zapraszaj dziewczyny na pierwszą randkę do domu. – Dziwne, bo zacząłem się zastanawiać gdzie ja bym zabrał dziewczynę i kogo mógłbym zaprosić. Przypomniało mi się, że miałem w tym roku bal maturalny. Partnerka Romi wpatrywała się we mnie na każdej debacie, pewnie zgodziłaby się ze mną iść, tylko, czy na pewno chcę przykładać desperację żeby iść z kimś ponad dobrą zabawę z odpowiednią osobą.

– Zapamiętam. Zapisałem się na turniej w Whitefield School.

– Nie spodziewałam się, że aż tak ci się to spodoba.

– Lubię jak ludzie mnie słuchają i jednocześnie wiedzą o czym mówię. Jestem nareszcie częścią czegoś.

– Nie zapominaj, że nadal jesteś częścią społeczności Woodside High School, w tym samorządu uczniowskiego. – Zauważyłem, że siedzieliśmy tam już dość długo i powoli zacząłem się zbierać.

– To nie to samo. - Na twarzy Stephanie pojawił się cień jakiegoś dziwnego, nieznanego mi grymasu. Jakby moja odpowiedź w pewnym stopniu ją zakuła. Może obawiała się, że będę chciał przenieść się do Woodside by być bliżej debat, ale ja ta opcja nie wchodziła nawet w grę za żadne skarby. Po pierwsze, przyciągałbym na siebie uwagę innych, po drugie, mimo wszystko lubię moją szkołę. Podoba mi się tutaj, a Woodside High School nie będzie profesorki od ekonomii, z którą mógłbym rozmawiać jak ze Stephanie. Myślę, że odczuwałbym brak tego wszystkiego, nawet Rorego i jego głupich uwag.

***

Przepraszam za tę krótką nieobecność, ale dopiero co wpadłam do domu i zamiast się rozpakowywać, wstawiam rozdział ;p hehe. Od razu spojleruję, że jutro albo po jutrze wstawię też rozdział "Po drugiej stronie Covington Hail", więc stay tuned miśki ;) Jak się podoba - gwiazdkujcie, jak macie uwagi - komentujcie, the floor is yours <3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 07, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rebuttal for my life...Where stories live. Discover now