A co z Zimbabwe?

21 4 2
                                    



Wróciwszy do domu w godzinę obrobiłem się z przebieraniem, jedzeniem i robieniem lekcji. Widząc, że zostały mi nadal ponad dwie godziny, a do Whitefield School miałem zaledwie dwa przystanki autobusem, postanowiłem zdrzemnąć się na chwilę. Oczywiście nie zaskoczę nikogo mówiąc, że rzecz jasna zaspałem i wyszedłem z domu trzy minuty przed siedemnastą a w pogoni za autobusem zgubiłem mój breloczek od kluczy w kształcie Big Bena. Tak jak już wspominałem, jestem dumnym Londyńczykiem dlatego następnego dnia wybrałem się w okolice Big Bena aby kupić breloczek zastępczy. W pośpiechu wskoczyłem do autobusu przez przypadek wpadając na jakąś dziewczynę. Oczywiście od razu ją przeprosiłem, szczególnie, że nie wyglądała na zadowoloną z faktu, że ktoś w nią wbiegł. Miała jasnoróżowe włosy do ramion z krótkim, blond odrostem. Chyba nie podobało się jej, że tak dokładnie badałem ją wzrokiem ale nie mogłem nic poradzić na to, że wyglądała dość interesująco. Poza tym, prawdopodobnie nigdy więcej już jej nie zobaczę. Londyn jest potężnym miastem i tak to już bywa jeśli chodzi o losowo spotkane osoby. Dlatego bardzo zdziwiłem się, kiedy wysiadła na tym samym przystanku i ruszyła w dokładnie tę samą stronę.

– Uczysz się w Whitefield? – Była parę kroków za mną i marszczyła ciemne brwi mierząc mnie kątem oka.

– Nie uczę się tu. – Grzecznie przepuściłem ją w drzwiach na co cicho prychnęła jakby miała zaraz się zaśmiać z powodu mojego gestu. Nie rozumiałem dlaczego śmieszyła ją moja kulturalność.

– I śmiesz przechodzić przez szanowny próg Whitefield School? – Uniosła brwi, a ja nie miałem pojęcia czy mówiła na serio czy nie. Po cichu chyba liczyłem, że to sarkazm, ponieważ sarkazmu używają głównie osoby inteligentne.

– Szukam sali, w której będą zajęcia z debatowania. Wiesz może gdzie to jest? – Zjechała wzrokiem każdy milimetr mojego ciała od stóp po samą głowę. Poczułem się w tamtym momencie strasznie niekomfortowo, zupełnie jakbym stał przed nią bez ubrań. Dlatego szybkim spojrzeniem upewniłem się czy aby na pewno nie zapomniałem o ubraniu się przed wyjściem z domu.

– Nie wiedziałam, że jest z nami aż tak kiepsko, że dopieramy ludzi z innych szkół. – Nie byłem przekonany co powinienem myśleć o tej uwadze, więc zamiast odpowiedzieć cokolwiek, ruszyłem za nią. – Masz ty jakieś imię?

– Vinc.

– Vinc? Tak cię mama nazwała? Vinc?

– Vincent... - Zatrzymała się przed szklanymi drzwiami kładąc obie ręce na klamce. Zmarszczyła brwi, i nic dziwnego, ponieważ brzmiałem jakbym sam nie był pewien jak się nazywam. Domyśliłem się, że od tej chwili będzie mówić do mnie pełnym imieniem, a słuchać w kółko „Vincent" i „Vincent" było o wiele bardziej irytujące niż słuchanie „Vinc" i „Vinc".

– Tak lepiej. – Otworzyła je. Zajęcia już trwały. Na środku klasy stał chłopak w moim wieku lub rok starszy, ciężko było stwierdzić. Na stanowisku, przy komputerze nauczyciela siedziała dziewczyna w podobnym wieku, za to na miejscach słuchaczy naliczyłem około dwudziestu osób prawdopodobnie ze wszystkich roczników liceum.

– Cholera jasna, Romi! Czy ty zawsze musisz się spóźniać? – Chłopak prowadzący całe te zajęcia zdawał się wcale mnie nie zauważyć. Wydął policzki wpatrując się w dziewczynę. Prawdopodobnie chciał przekazać jej naganę swoim karcącym spojrzeniem lecz ona nie wyglądała na za bardzo zainteresowaną.

– Dobra tam. Przyprowadziłam nowego. Nazywa się Vincent i nie jest z naszego liceum. – Ostatnie zdanie powiedziała scenicznym szeptem, jakbym przybył do nich z jakiejś innej planety. Chłopak zignorował to i wyciągnął do mnie rękę.

– Myślałem, że już nie przyjdziesz, jestem Max. Usiądź sobie gdzieś, dużo was nie ominęło. – Usiadłem sam przy oknie i wsłuchiwałem się w zasady debatowania, o których dopiero co sam czytałem. Szybko przeszedł do kluczowych podstaw w budowaniu argumentów, co było w sumie dość ciekawe, ponieważ argument w debacie był znacznie bardziej rozbudowany oraz przeanalizowany od przeciętnego argumentu używanego w rozmowie.

– No dobrze, to robimy debate! – Po tych słowach nieco mnie zamurowało, ponieważ nie spodziewałem się, że będę musiał robić coś więcej niż siedzieć i słuchać. Max narysował kredą na tablicy dwa krzyże i w każdej z czterech ćwiartek zaczął wpisywać po dwa imiona.

– Vincent, będziesz z Elliotem jako Otwierająca Opozycja. – Podszedł do mnie dość wysoki brunet z całą głową loków ubrany od góry do dołu w skórę. W ręku trzymał gruby plik kartek i trzy długopisy. Zapowiadało się interesująco. Dziewczyna z różowymi włosami była w tym samym pokoju co my, tyko jako Zamykający Rząd razem z wysoką, szczupłą blondynką. To był chyba odpowiedni moment aby zacząć stresować się tym co miało mieć zaraz miejsce.

– Dobra miśki, macie piętnaście minut a temat brzmi „Ta Izba wierzy, że kraje zachodnie powinny militarnie zainterweniować w Zimbabwe". Bez stresu i bez infoslajdu, bo chcemy zobaczyć jak szeroka jest wasza wiedza aby móc udoskonalić nasz prze-fantastyczny warsztat, który odbędzie się za tydzień. Jeśli nic nie wiecie, to też dobrze. Przynajmniej będziecie kreatywni. – Wyszliśmy stamtąd z mieszanymi odczuciami. Znaleźliśmy pusty kawałek ławki oraz parapetu na korytarzu i zaczęliśmy przygotowywać argumenty.

– Stary, jesteśmy w dupie. – Elliot prawie że rzucił kartkami o parapet i biedne roślinki, które się na nim znajdowały.

– Niby dlaczego? Wiemy, że Zimbabwe było rządzone przez okrutnego, często łamiącego prawa człowieka dyktatora, który został obalony a samo Zimbabwe jest obecnie w opłakanej sytuacji socjalnej, politycznej i ekonomicznej. Musimy tylko udowodnić, że kraje zachodnie wcale nie pomogą Zimbabwe, bo przecież nie wyślą wojsk tylko po to aby dostarczyć im pampersy czy wodę, ale za to narobią dość sporego bałaganu i zamieszania, a skoro obalili jednego szaleńca, zaraz znajdzie się kolejny, który poczuje, że da się tam z łatwością rządzić. Pokażemy, że Zimbabwe źle postrzega kraje zachodnie ze względu na Chiny i inne takie i doprowadzi to do jeszcze większego osłabienia kraju, ponieważ ludzie zaczną protestować i tyle.

– Jeszcze raz, z kąt ty jesteś?    

***

Jak Vinc poradzi sobie w swojej pierwszej debacie? Zeżre go trema i pozwoli Romi na totalne rozgromienie? :) Gwiazdkujcie i komentujcie :) Next będzie jak skończą mi się mocki ://///  

onceuponadream202 Dziękuję najmocniej za imię dla naszej bohaterki <3

Rebuttal for my life...Where stories live. Discover now