[02.10]

134 8 0
                                    

Z torbą w ręku stałam pod domem Louis'a. Energicznie zapukałam do drzwi i czekałam, aż mi otworzy.

-Już, już otwieram. - usłyszałam bruneta.

-Jezu, nareszcie. Spakowany ? - zapytałam.

-Nie do końca. - podrapał się po karku.

-Sam. - odwróciłam się.

-Harry ? Co ty tutaj robisz ? - zapytałam przerażona. -Lou powiedz coś. - szturchnęłam chłopaka.

-Powinniście porozmawiać. - dodał ze spuszczoną głową.

***

Harry wziął mnie za ręke i poprowadził do jednej z sypiani. Usiedliśmy na łóżku i przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Jego piękne, szmaragdowe oczy były przepełnione smutkiem, ale coś co jednak było dla mnie zdumieniem to były wcześniej wspomniane oczy, które były zaczerwienione i podkrążone, a więc płakał.

-Słu...- nie dał mi nawet dokończyć, bo złączył nasze usta razem. Moja podświadomość mówiła mi, by go odtrącić, ale nie umiałam, bo w pewnym, dziwnym sensie kochałam go. Swoje ręce włożyłam w jego miękkie loki.

-Harry, jesteśmy u Louis'a. - szepnęłam, na co on się zaśmiał.

Wstał z łóżka i podszedł do okna.

-Dokąd kupiłaś bilety ? - zapytał.

-Do Pragi.

-Praga ?

-Tak, a raczej jej obrzeża.

-Daj mi szansę, ostatnią. - zwrócił się do mnie.

-Nie wiem, nie dam rady.

-Wyjedźmy, dzisiaj masz samolot, tak ? - skinęłam głową. -Jedźmy.

Styles splótł nasze palce i razem zeszliśmy na dół, gdzie przebywał Louis. Był zdziwiony naszym zachowaniem, ale kto by się nie dziwił. Ze spuszczoną głową podeszłam do niego i mocno przytuliłam.

-Dziękuję, kocham cię. - szepnęłam.

-Ja ciebie też. - Lou pogłaskał mnie po głowie. 

Następnie Harry pożegnał się z brunetem i razem wyszliśmy do jego auta.

Podjechaliśmy pod dom chłopaka. Razem weszliśmy do jego, naszej dawnej sypialni. Z szafy wyjął torbę podróżną, do której włożył ciuchy, bieliznę i pieniądze, a raczej kilkanaście paczek pieniędzy. Oczy omal mi nie wypadły.

-Zadzwoń po taksówkę. - powiedział Styles, na co przytaknęłam.

***

Lot 325 do Pragi odbędzie się za 10 minut. Prosimy o udanie się na pokład.

-Pora na nas. - powiedział Loczek tak bym tylko ja go usłyszała.

Uśmkechnęłam się lekko i szłam za nim w kierunku odprawy.

***

Harry otworzył drzwi od naszego pokoju hotelowego.

Duże małżeńskie łóżko, przy wielkim oknie na całą panoramę Pragi, meble wykonane z najlepszego, ciemnego drewna. To było piękne. Ciuchy włożyłam do torby, swoje i Harry'ego. On w tym czasie zniknął pod pretekstem załatwienia kilku papierowych spraw.

***

Zmęczenie dawało swe znaki. Z komody sięgnęłam po piżamę i poszłam się umyć. Ciepła woda spływała po moim ciele. Zastanawiałam się jak daleko to wszystko podążyło. Jak pstryknięcie palcem.

Z moich rozmyślał wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi prysznicowych. Odwróciłam się i zobaczyłam zupełnie nagiego Loczka.

Uśmiechnął się zadziornie i wszedł do kabiny, zamykając drzwi.

Odwrócił mnie tyłem do siebie, przytulił i składał pocałunki na mojej szyji, powoli schodząc w dół.

***

Cześć. Wiem ile mnie tu nie było. Nie będę się rozpisywać dlaczego.

Nie wiem ile osób to będzie czytać, ale oznajmuję, że dokończę to, bo sumienie nie daje mi spać.

Dziękuję. Przepraszam. Liv.

Dictum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz