To nic nie znaczyło

8.1K 157 28
                                    

Siedzę wpatrzona w widoki za oknem. Za kierownicą siedział ojciec Emila. Kobieta ze spiętymi włosami w koczka zerkała na mnie co jakiś czas. Trochę taki wstyd, że chłopak ma 19 i nadal nie ma prawa jazdy. Albo ma, ale rodzice się boją dać mu auto. Od czasu do czasu spoglądam na Emila, który w dalszym ciągu jest strasznie spięty, może to przez moją obecność? Nie wiem... Boje się odezwać słowem. Co ja mam zrobić? Czemu on się do mnie nie odzywa? Może też się boi zagadać jak ja? Albo się wstydzi rodziców?

W końcu nie zniosłam tej niezwłocznej ciszy i zaczęłam konwersację. Zwróciłam się do chłopaka.

- Więc... Skąd znasz Matta? - musiałam jakoś to zacząć.

- No... My... Się znamy z... z... no ze szkoły. Chodziliśmy razem na zajęcia z matematyki i fizyki. Pomagałem mu zdać semestr.

Aha, czyli klasowy kujon, który daję się wykorzystywać by tylko mieć jakiekolwiek znajomości, a mój braciszek jak zwykle to wrednie wykorzystuje... Ale może się mylę. Nie oceniajmy książki po okładce.

- Aaa, to nieźle. Czemu nie zaprosiłeś jakiejś dziewczyny z twojej klasy? - zapytałam i nagle zapadła niezręczna cisza. Czy powiedziałam coś nie tak? 

- No to trochce skomplikowane, ale... Dziewczyny nie chciały ze mną iść bo... Bo... Już miały partnerów. - odpowiedział zbyt szybko, śmiejąc się nerwowo.

I jego super przyjaciel Matt podesłał mu mnie. 

- A wy słodziaki jak się poznaliście? - zapytała kobieta.

Właściwie to się nie znamy. Postanowiłam zostawić odpowiedź na to pytanie Emilowi i posłałam mu znaczące spojrzenie.

- Więc... Poznaliśmy się pół roku temu na kółku z matematyki. - odpowiedział na co mama chłopaka się uśmiechnęła.

- Ooo, czyli też lubisz matematykę? Jaką masz ocenę?

- Piątkę. - odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą. Ważne, że kobieta posłała mi uśmiech.

Ugh, proszę wypuśćcie mnie stąd.

Po paru minutach dojechaliśmy pod restaurację. Budynek prezentował się bardzo oficjalnie i poważnie. Ściany były ceglane, lekko zniszczone przez upływ czasu. Na przodzie widniał napis "St. Joseph" oświetlany przez blade światło latarni stojącej po drugiej stronie ulicy. Okna były duże i ukazywały wnętrze bardzo wysokiej sali z pięknym złotym żyrandolem. 

Wysokie drewniane drzwi otworzyły się z piskiem, a w nich stanęła elegancko ubrana kobieta z rudymi włosami spiętymi w ciasnego koka.

- Zapraszam. - skinęła do nas gestem dłoni.

Chłopak pożegnał się z rodzicami i wziął mnie pod rękę. Dzięki niemu miałam podparcie, które uniemożliwiało mi potknięcie się.

Sala była ogromna, cała w odcieniach bieli i królewskiego błękitu. Stoły stały pod trzema ścianami tworząc na środku sali parkiet do tańczenia. Kafelki na podłodze były matowe i na przemian białe z niebieskim jak w szachownicy. Na oknach wisiały długie granatowe zasłony związane biało złotym sznurkiem. Schody na wyższe piętro były drewniane w kolorze hebanu, lecz wejście na nie ograniczała barierka z napisem "wstęp tylko dla gości hotelowych". Ciekawe, że nikt koło tej barierki nie stał i nie pilnował. 

Mój seksowny brat (Wstrzymane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz