Wyminęłam go i poszłam po porcję naleśników dla siebie i Petera. Tak jak myślałam, każdy z chłopców patrzył się to na mnie to na Pana. Podałam mu jedną porcję, za którą podziękował uśmiechem. Dosiedliśmy się do reszty i tak jak zawsze zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Przy posiłkach rozmawialiśmy o wszystkim, dzięki czemu łatwiej mogliśmy się poznać. Nikt nikogo nie oceniał, za co ich uwielbiałam.

Kątem oka zauważyłam, jak w naszą stronę idzie Hook, Emma i Regina. Mężczyzna standardowo miał w dłoni butelkę rumu. Przewróciłam oczami i zdając sobie sprawę, że zaraz znowu zacznie się kłótnia między nim a Peterem, podeszłam do pirata. Kilian uśmiechnął się, co odwzajemniłam i od razu potem wyrwałam mu butelkę. Zmarszczył brwi.

- Co ty... - Nie dokończył, ponieważ resztę alkoholu wylałam tuż przed jego nogami.

- Dzisiaj masz dzień bez alkoholu mój drogi - powiedziałam, a Hook co chwilę otwierał usta, chcąc coś powiedzieć. Oddałam mu pustą już butelkę. - Więc jeden problem z głowy.

Odwróciłam się i ujrzałam rozbawionego Petera. Podszedł do nas i objął mnie w talii. Więc teraz tak będzie wyglądało jego codzienne zachowanie? Hook popatrzył na mnie, pytająco chyba mając nadzieję, że zacznę mu się tłumaczyć. Niedoczekanie jego.

- Może przejdziemy do interesów - odezwała się Emma.

- To znakomity plan - syknął Hook, a ja kolejny raz przewróciłam oczami. - Chyba że Peter jest dzisiaj zbyt zajęty.

Kątem oka zauważyłam, jak chłopak zaciska szczękę.

- Spokojnie, nie jestem - opowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą. - Chodźmy.

Jones popatrzył na niego, unosząc brew, zapewne dziwiąc się, że mu nie odpyskował jak miał w zwyczaju. Peter pociągnął mnie za sobą i wszyscy razem skierowaliśmy się do pokoju obrad.

***

- Wczoraj w nocy moi ludzie przeszukali teren koło statku - odezwał się Hook po godzinnej rozmowie. - Wiem, że nie było to zaplanowane, ale musiałem mieć pewność, że Czarnobrody tam jest.

- I co? - spytał Felix.

- Kręci się tam paru jego piratów, lecz statek jest pusty. Muszą mieć gdzieś jeszcze swoje miejsce.

- Zapewne gdzieś blisko statku - dopowiedział Peter. Zamknął oczy, myśląc nad czymś intensywnie. - Czarnobrody nie bez powodu wybrał tamten teren.

- Jest tam sporo skał i gór. Zapewne ukrył się gdzieś, w któryś z nich - dodał Felix.

- Sprawdzę je - powiedział Hook. - Kojarzę ten teren.

- Twoi ludzie i tak już się sporo narazili. Tym razem pójdą moi.

- Moi znają lepiej ten teren.

- Moi za to lepiej się obronią - odpowiedział Peter.

Westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach.

- Dobra koniec - przerwała Emma. - Pójdzie dwójka piratów i dwójka Zaginionych chłopców.

Popatrzyłam na nią z wdzięcznością, na co się uśmiechnęła.

- Zgadzam się - poparł ją Felix.

- Niech będzie - syknął Hook. - Przyjdziemy tu za jakąś godzinę i zabiorę wszystkich piratów. Powinniśmy ich powoli zacząć wtajemniczać.

Peter nic na to nie odpowiedział. Kolejny raz wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.

- Chyba możemy kończyć - odezwałam się, wiedząc, że i tak już dziś nic nie ustalimy.

Wszyscy przytaknęli głowami i po chwili w pokoju zostałam tylko ja i Peter. Widząc, że coś go trapi, podeszłam do niego.

- Co jest? - spytałam, a on pokręcił głową. - Przecież widzę.

Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się lekko.

- Nic się nie dzieje - odpowiedział, a ja uniosłam brew. - Nic czym musisz się przejmować. Poważnie.

- W porządku - westchnęłam. - Pójdę już.

Pan najprawdopodobniej nawet tego nie usłyszał. Był zbyt zajęty czymś innym. Nie miałam mu tego za złe. Chłopak miał dużo na głowie i wolałam dać mu spokój, dlatego wyszłam, zostawiając go samego. Wzięłam głębszy oddech i widząc Jamesa, podeszłam do niego. Brunet, gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko.

- Wendy skarbeńku. - Podszedł do mnie. - Co jest?

- A co ma być? Nic. - Zmarszczyłam brwi.

Prychnął.
- Jeśli tak mówisz. Skończyliście zebranie? - Przytaknęłam głową. - To wspaniale. Słuchaj, pogadałbym jeszcze, ale muszę coś załatwić z chłopakami. Zgadamy się potem, dobra?

- Jasne. - Uśmiechnęłam się.

- To do zobaczenia. - Mrugnął do mnie i odszedł.

Westchnęłam i rozejrzałam się po całym obozie. Nagle coś przykuło moją uwagę. A raczej nie coś, tylko ktoś. Patrzyłam zdziwiona na Tyler'a, który opierał się o drzewo, patrząc się wprost na mnie. Gestem dłoni przywołał mnie do siebie. Przełknęłam ślinę i pomimo złego przeczucia podeszłam do niego.

- Co ty tutaj robisz? - syknęłam odrobinę zła. - Zniknąłeś i...

- Cicho bądź - szepnął. - Wytłumaczę ci wszystko, ale nie tu.

- Co mam rozumieć przez nie tu? - Uniosłam brew.

- Nie mogę z tobą rozmawiać w obozie - wytłumaczył i złapał mnie za rękę. - Tylko tobie mogę ufać. Każdy tutaj myśli, że uciekłem, ale to nie tak jak myślą. Jeśli nas zobaczą, to wyciągną pochopne wnioski, a chcę ci się wytłumaczyć do końca.

Popatrzyłam na niego podejrzliwie, lecz na jego twarzy widziałam tylko i wyłącznie troskę. Odwróciłam się na chwilę, aby spojrzeć czy nikt na nas nie patrzy. Przytaknęłam lekko głową, na co chłopak odetchnął z ulgą. Pociągnął mnie w stronę lasu. Wyrwałam mu się i stanęłam.

- Mów - powiedziałam, a Tyler odwrócił się w moją stronę.

- Mogą nas tutaj zobaczyć. Chyba nie chcesz...

- W co ty grasz? - warknęłam, zaczynając być wściekła.

- O co ci chodzi? - Zamrugał kilka razy oczami. - Przecież...

- Jeśli chcesz się tłumaczyć, to proszę bardzo. Słucham. - Skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Spokojnie Tyler, tutaj wystarczy. - Zamarłam. - Peter będzie mógł szybciej dotrzeć, prawda?

- Czarnobrody - szepnęłam, odwracając się powoli w jego stronę.

- Witaj Wendy. - Uśmiechnął się obrzydliwie.

Peter panWhere stories live. Discover now