Capitulum quintus decimus

1.7K 174 16
                                    

Popatrzył w niebieskie tęczówki otumanione tym wszystkim, ale które były jednocześnie jakieś... spokojniejsze?

- Piękny... - mruknął, uważnie obserwując dorodny rumieniec na twarzy szatyna. Uśmiechnął się czule. - Jesteś taki piękny. - powtórzył, po czym złożył na jego ustach delikatny i krótki pocałunek. - Chciałem ci to powiedzieć odkąd pierwszy raz zobaczyłem cię na sali tronowej. - wyznał, skanując dokładnie jego twarz, chcąc zapamiętać każdy jej szczegół. Położył się na boku tuż obok Louisa, podpierając się na przedramieniu, a drugą dłoń kładąc na policzku szatyna.

Harry pochylił się nieco i złożył długi pocałunek na jego czole. Louisowi serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej na ilość czułości i troski.

Zawisza przesunął dłoń z policzka niższego i zjechał jej opuszkami na tors księcia, kreśląc na nim małe kółeczka. Patrzył zachwycony na to, jak ciało szatyna reagowało na jego dotyk. Od razu w miejscu, gdzie Harry dotknął, pojawiała się gęsia skórka.

Rycerz zjeżdżał palcami w dół torsu, stosując swoje niewinne sztuczki w okolicach pępka. Zaraz potem kreślił kółeczka na jego prawym boku. Nie widząc tego miejsca ze względu na to, że leżał po drugiej stronie ciała szatyna, poczuł pod opuszkami małe uwypuklenie. Poczuł, jak Louis spiął się nieco na dotyk w tamtym miejscu. Przejechał wzdłuż tego „uwypuklenia", stwierdzając, że ciągnie się ono niemal od pępka aż do boku. Zmarszczył brwi.

Harry usiadł na biodrach mniejszego i złożył na jego ustach pocałunek, jakby uspokajający. Potem spojrzał na miejsce, które go interesowało. Tak jak sądził, wzdłuż boku księcia widniała podłużna blizna. Brunet jeszcze raz przejechał po niej palcami.

- Co to jest? - zapytał cicho.

- Blizna. - odpowiedział nieco spięty szatyn. - O-od pchnięcia mieczem. - dodał ciszej, a głos mu się nieco załamał. Styles popatrzył na księcia zdziwiony, ale nie skomentował tego w żaden sposób.

- Opowiesz mi o tym, Lou? - zapytał brunet, mając nadzieję na krztę zaufania. Louis niemal rozpłynął się na zdrobnienie. Pomyślał chwilę nad odpowiedzią. Niepewnie potwierdził głową. Zawisza uśmiechnął się do niego uspokajająco i jednocześnie nieco dumnie. Brunet przechylił się na jedną stronę tak, że teraz książę leżał na jego klatce piersiowej. Zielonooki przeczesywał mu raz po raz karmelowe kosmyki.

- W wieku osiemnastu lat zostałem rycerzem. - Louis zaczął cicho. - Walczyłem, dowodziłem, miałem swoich ludzi. Kiedy zaszła potrzeba, mój oddział zawsze był w gotowości. - powiedział tęsknym tonem, zawieszając się na chwilę. - Nie ponieśliśmy ani jednej porażki. Każda bitwa była nasza. - westchnął. - A sam to kochałem. Wodze i tarcza w jednej ręce, miecz w drugiej; tyle mi wystarczało do szczęścia. Nawet jeśli sytuacja była beznadziejna, o dziwo za każdym razem udawało mi się wybrnąć z tego na zwycięstwo. - zrobił krótką pauzę. - Tak było i tym razem. - dopowiedział, odnosząc się do konkretnych wydarzeń. - Przez uszkodzoną zbroję zostałem przecięty mieczem wroga. Nie byłoby mnie tutaj, zginąłbym. - głos mu niebezpiecznie zadrgał na ostatnie słowo. - Na szczęście, kiedy zaskoczony przeszywającym bólem i cały zakrwawiony, z trudem chwyciłem się grzywy mojego wierzchowca, który uratował mnie z pola bitwy. Dalej nie wiem co się działo, bo straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero na zamku. Od tamtej pory ojciec zabrania mi sztuki rycerskiej. - westchnął głęboko. - Tak, to dlatego ten temat jest dla mnie trudny. - zakończył, po czym uniósł głowę, aby spojrzeć na Harry'ego. Ten zamyślił się na chwilę, analizując każde jego słowo. Brunet przeczesał ponownie jego włosy, całując go w czubek głowy.

- Po tym, jak widziałem, jak jeździsz konno i jak posługujesz się mieczem, jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie jako wielkiego przywódcę. - odezwał się w końcu Styles. - Wiem, że musi to być dla ciebie trudne. - zrobił krótką pauzę. - Ze względu na twój talent rozumiem również twojego ojca. Martwi się o ciebie. - dodał. - Nie może pozwolić, aby jego synowi, a jednocześnie dziedzicowi tronu coś się stało, szczególnie, jeżeli jest to urodzony przywódca i wojownik. - powiedział łagodnie, głaszcząc go po nagich plecach.

- Wiem, jednak nadal jest to mój drugi powód konfliktu wewnętrznego. - westchnął Louis.

- A co jest pierwszym? - zadał pytanie brunet.

Szatyn jedynie uniósł głowę, patrząc intensywnie w zielone tęczówki. Harry zrozumiał. Brunet pochylił się i połączył ich usta w powolnym pocałunku, jakby chcąc go upewnić w tym, że on jest dobrym wyborem.

Louis nie przerywając pocałunku, wdrapał się na biodra Harry'ego, którego dłonie od razu przeniosły się na pośladki niższego. Tym razem to szatyn nadawał tempo, jednocześnie zaskakując tym rycerza.

- Spraw, abym tego nie żałował. - wydusił pomiędzy pocałunkami.

- Obiecuję. - odpowiedział Harry. - Niczego nie będziesz żałował, zobaczysz. - dodał, po czym już żadne z nich nic nie mówiło, zatracając się w pocałunku.

696969
Hejka!

Jeszcze więcej Larry'ego, powoli się rozkręcamy 😏

Yours,
LARloveRY

Black knight || LarryWhere stories live. Discover now