Monotonia.

11 1 0
                                    

Leżał na łóżku wpatrując się w sufit już szóstą godzinę. Nie mógł zasnąć, a nawet gdyby teraz jakimś cudem by mu się udało, to i tak za pięć minut w pokoju rozbrzmi dźwięk budzika z jego telefonu. Westchnął w myśli i podniósł się do pionu, rozciągając przy tym obolałe ramiona. Rozejrzał się półprzytomnym wzrokiem po pokoju i z zirytowaniem stwierdził, że zaczyna nadchodzić godzina siódma rano. Wstał z łóżka i skierował się łazienki zgarniając przy okazji swój szkolny mundurek, składający się z zwykłych, czarnych spodni oraz szarej bluzy z naszywką ukazującą logo szkoły, z drewnianej szuflady.

Spojrzał w lustro, a to co tam ujrzał zdecydowanie mu się nie spodobało. Miał duże cienie pod oczami, spowodowane kolejną nieprzespaną nocą i szopę na głowie. Po wczorajszym spacerze w deszczu zdecydowanie nie czuł się najlepiej, co było można zobaczyć po niezwykle bladej twarzy. Chyba był zmęczony, ale nie problemami z bezsennością, tylko codziennością. Zawsze to samo, a czwartek znowu spędzi jak każdy czwartek. Chemia, angielski, matematyka, przerwa obiadowa, podczas której musi udawać, że wcale nie rusza go Logan obściskujący się z Chloe, biologia i tu prawdopodobnie już się zerwie, bo wf, a szczególnie dwa pod rząd to zdecydowanie coś, co go odrzuca i łapie na refleksjach co do tego, kto normalny zdecydował się go wprowadzić. Niby dla lepszej formy młodzieży, a jednak jego forma i tak była słaba i pomimo zamiłowania do jedzenia miał kilka kilo niedowagi.

-Nat? - usłyszał zza drzwi głos ojca. Wzdrygnął się. Zamyślił się, nie wykluczone, że aż za bardzo i, że pierwsza lekcja już dawno się zaczęła. Ale to i tak nic nie zmieni, bo jedna lekcja więcej czy mniej, nie sprawi, że wreszcie zrozumie chemię. Po chwili otrząsnął się i ostatni raz przejechał grzebieniem po swoich włosach, po czym wyszedł na korytarz. 

-Sam pójdę - powiedział, w momencie, gdy jego rodzic otworzył usta. Był to typowy codzienny rytuał, polegający na wstaniu z łóżka z wielkim bólem serca, doczołganiu się do łazienki, odmówienia swojemu ojcu podwózki, gdyż nie za bardzo chciał, by każdy w szkole widział, jakim strasznym, starym gratem jeździ. Bez śniadania - bo choć jadałby je chętnie, to z samego ranka jego żołądek był ściśnięty do tego stopnia, że nawet szklanka wody mogłaby się skończyć wymiotami. Nie to, żeby się czymś stresował, czy miał jakieś problemy, po prostu tak już było od momentu, w którym się urodził i nic nie mógł na to poradzić.

Wyszedł przed kamienice, gdzie czekała już na niego trójka wyższych od niego chłopaków. Właściwie, od niego niemal każdy był wyższy, nad czym bardzo ubolewał. Uśmiechnął się lekko i przywitał z każdym z nich, prócz jednego, siedzącego na ostatnim schodku nastolatka o kruczoczarnych włosach, z wiankiem czarnych i czerwonych róż we włosach. Jego ojciec prowadził kwiaciarnię, a On był najlepszym przyjacielem kwiatów i roślin. Nie był zbyt rozmowny, właściwie zawsze tylko chodził za Nathan'em i jego dwójką najlepszych przyjaciół - Jake'iem i Jay'em. Oczywiście również należał do ich paczki, ale praktycznie nigdy z nimi nie rozmawiał. Rozmawiał tylko z Nathan'em, z którym był dość blisko. Był szczery, a to rzadkość w dzisiejszych czasach, co od razu go do niego zachęciło. Nie chciał zostać sam, gdyż w ich szkole był zerowy poziom tolerancji, a On, jako osoba nieśmiała i homoseksualna samotnie cierpiałaby tam niemałe katusze. Właściwie ludzie już gadali za jego plecami, ale to czego nie słyszał, nie mogło go boleć. Chcieli ruszyć, jednak, coś, a raczej ktoś ich zatrzymał. 

I znowu wszystko się powtarzało, bo miało to miejsce zawsze raz w tygodniu. Logan i jego paczka, czyli dwie dziewczyny, obie o długich, czarnych włosach, oraz dwójka wysokich i dobrze zbudowanych chłopców. Patrzyli na nich z pogardą, Logan tylko z udawaną. Miał nadzieje, że i ten raz Nathan mu wybaczy. 

-Witamy największą grupę dziwadeł z Reaven High School - zaśmiał się Blake, a brunet czuł się coraz bardziej zmieszany. Blondyn zacisnął pięści. Już nie raz mówił Logan'owi, że o ile jest w stanie znieść wszystko, tak nie zniesie tego, iż chłopak będzie czepiał się jego przyjaciół. A On wciąż był zbyt wielkim tchórzem by zareagować.

-Witamy największą bandę chujów z Reaven High School! - wrzasnął niebieskooki i wraz ze swoją grupą przedarł się przez nich, na odchodne dodająć - A szczególnie ty, Loganie Hall! 

Wszyscy jego towarzysze dziwnie na niego spojrzeli. Nawet zazwyczaj nie mieszający się w nic Ethan, chłopak w wianku. Nath Powoli zaczynał rozumieć, czemu wszyscy go tak nienawidzą. On sam chyba też powoli zaczynał. Przez głowę przeszła mu myśl, że najwyższy czas z tym skończyć. Tym jak. Powiedzieć mu, że z nim zrywa, skoro nawet nie są razem? A raczej chyba nie są.

-To może tak trochę na rozluźnienie atmosfery - mruknął Jake - Dziś festiwal. Idziecie? - spytał chowają  dłonie do kieszeni spodni. A chodziło mu o coroczny festiwal, organizowany na cześć rocznicy założenia miasta. Wszyscy pokiwali głową. Nawet Nathan. Pomyślał, że koniec z monotonią. Raz chyba może się wyrwać. Miał również nadzieję, że Hall tam będzie. I, że uda mu się upić, by bez większego trudu zakończyć to coś, co ich łączyło.



I w końcu mu nie wyszło. Ucieczka z dwóch ostatnich lekcji została uniemożliwiona przez wścibską dyrektorkę, całą przerwę podążającą za nim i za Ethan'em, bo Jake i Jay zmyli się już wcześniej. Tak więc stracili dwie godziny na graniu w siatkę, a raczej siedzeniu na ławce i gadaniu o pierdołach, bo obu się nie chciało grać. Aż w końcu zadzwonił dzwonek i wszyscy ruszyli do szatni. Ale coś nie pasowało. Coś, bo Logan wciąż był w szatni i czekał aż Nath skończy się przebierać. Tak samo kruczowłosy wciąż siedział na ławce, nie chcąc zostawiać przyjaciela samego. Jako jedyny wiedział o tym, co jest między nimi, a odkrył to przez przypadek. W końcu blondyn nie wytrzymał na sobie palącego spojrzenia bruneta i odwrócił się piorunując go wzrokiem.

-Czego chcesz? - warknął, zarzucając torbę na ramię i dołączając do wianka. Może i to oryginalne i dziwne przezwisko, ale naprawdę nie było dnia, by jakiegoś nie nosił na głowie, więc było trafne. Zielonooki się skrzywił na nieprzyjemny ton głosu

-Myślałem, że wrócimy razem. Moich starych nie ma więc- urwał widząc rozbawiony wyraz twarzy kochanka, teraz już chyba byłego, choć tamten jeszcze nie ośmielił się z nim skoczyć. Po chwili jednak spoważniał. Spojrzał to na Logana, to na przyjaciela i zdecydował się na ryzykowną, ale mimo to trafną, bo spławiającą odpowiedź.

-Jestem zajęty. Idę z Ethan'em na festiwal - uśmiechnął się złośliwie i oboje jego towarzysze wyglądali na zszokowanych. Niebieskooki chwycił przyjaciela za rękę i wyszli razem z pomieszczenia, za to Logan czuł jak powoli zaczyna się coraz bardziej gotować.

Nie był gejem, a przynajmniej tak sobie wmawiał, jednak Nathan Smith był jego i ma być jego. Było dla niego czymś niezwykłym, że ktoś tak dziwny, jak Ethan Louis mógł mu go odebrać. Bo teorytycznie nie chciał, jednak tajemnicą nie było, że Nath niezwykle mu się podoba. Chyba właśnie zdobył konkurencję. I chyba właśnie czuł w sobie jakąś małą cząsteczkę zazdrości.

-Więc ja też idę - bąknął po chwili, sam do siebie - Ale nie sam - zaśmiał się i wyciągnął telefon, po czym wybrał numer do swojej dziewczyny. Chciał zrobić blondynowi na złość, ale jeszcze nie wiedział, jak tragiczne skutki to przyniesie.

Subject. |yaoi|Where stories live. Discover now