Gwiazdy.

20 2 1
                                    

Nathan przysiadł na ławce w szatni i zaczął wiązać sznurówki swoich butów, co skończyło się dość źle, gdyż cały czas patrzył się w okno i ulewę panującą za nim, zamiast na to, co robi. Tak więc, na trampku zamiast kokardki pojawił się dość trudny do rozwiązania supeł. Był On z natury leniwym chłopakiem, więc po nieudanej próbie odwiązania go po prostu wsadził sznurówki do wnętrza buta, by nie przepaść o nie i skierował się do wyjścia z budynku szkoły, wcześniej narzucając na głowę kaptur. 

Do jego domu nie było wcale daleko, ale też nie było blisko, więc pewnym było, że zanim dojdzie dość mocno zmoknie. Nie robiło mu to większego problemu, wręcz przeciwnie. Chciał się rozchorować i nie iść jutro na sprawdzian z geografii. Jego oceną niczego nie brakowało, ale prawda była taka, że Nath nie umiał się uczyć. Wszystko, co było zapisane na kartce z pytaniami było skutkiem jego doskonałej pamięci, a na tej lekcji go akurat nie było.

Poza tym, na jutro był umówiony z Loganem, a tak się składa, że wcale nie chciał go widzieć. Po prostu nigdy nie potrafił odmawiać. Sam nie wiedział, czemu nie chce się z nim spotkać. Ale wszystko wskazywało na to, że znudziły mu się już gierki bruneta. Do niedawna wskoczyłby za niego w ogień, ale ostatnio zauważył, że ta relacja wywodzi się jedynie z jego angażowania się. Logan miał to kompletnie w dupie. A przynajmniej tak ostatnio myślał Nathan.

Nie był ani optymistą, ani pesymistą. Był z niego raczej typowy realista i o ile tolerował pesymistów, to optymizmów nie potrafił znieść. Rozumiał posiadanie dobrego stosunku do życia, ale do cholery jasnej, ile można szczerzyć mordę i widzieć jakieś dobre strony we wszystkim, nawet w tym, że zmarła takowemu matka - co prawda to już rzadkość, ale blondyn jednego takiego znał i, jak możecie zgadnąć, nie dogadywali się najlepiej.

Przez przemoczone ubrania i nadmiar wody w butach szedł dość wolno. Choć właściwie, była to też sprawka jego intencji. Wiedział, że Logan skończył lekcje godzinę temu i wiedział też, że nastolatek będzie na niego czekać na klatce schodowej. Nie mieszkał w tej samej kamiennicy, ale przesiadywanie tam było całkowicie uzasadnione, gdyż mieszkał w niej jego ojciec, a on sam zaś mieszkał z matką dwie ulice dalej. Nie musiał martwić się o to, że ktoś ich zobaczy, bo tylko oni mieszkali w tej okolicy. Nathan więc z czasem coraz bardziej zwalniał tępo, mając nadzieję, że zbyt długi czas oczekiwania zniechęci bruneta. 

Kiedy jednak dotarł na miejsce z niechęcią musiał stwierdzić, że na schodach siedział zielonooki siedemnastolatek, do tej pory po prostu wpatrywał się w podłogę, ale gdy usłyszał cichy pisk, oznaczający poprawne wpisanie kodu i otworzenie się drzwi podniósł swój wzrok na blondyna. Na jego twarzy widniał grymas i niezadowolenie, choć właściwie teraz to niebieskooki w całkowicie przemoczonych ciuchach, był tym, który ma większe prawo do narzekania. Ale Logan był egoistą, on sam o tym doskonale wiedział i przyznawał się do tego. Był też szczery do bólu, większość ludzi ze szkoły go nienawidziło, ale zbyt bali się mu podpaść by mówić o tym głośno.

-Unikasz mnie - mruknął wciąż patrząc w niebieskie źrenice swojego przyjaciela, za to ten za wszelką cenę starał się odwrócić wzrok.

-Wydaje Ci się - odpowiedział niemal niesłyszalnie i ruszył przed siebie, chcąc dostać się do mieszkania, jednak w momencie, w którym ten próbował go wyminąć, brunet złamał jego nadgarstki i przycisnął do ściany. Sam do końca nie wiedział, czego od niego chciał. Ale czas jaki w ostatnim czasie ze sobą spędzali już mu nie wystarczał, zwłaszcza, że czas ten był jedną, może dwiema godzinami na tydzień, czasem dwa. To Logan był tym, który podchodził bardzo luźno do ich relacji, a Nathan miał już tego dość, więc tamten zdecydował się zadziałać. Wiedzieli, że to co ich łączy to nie miłość i, że ich związek nigdy nie wyjdzie na światło dzienne. Wręcz przeciwnie. Był on bliski końca, ale ta dwójka bardzo przypadła sobie do gustu, więc despotycznie starali się to odciągnąć.

-Przepraszam - westchnął po czym delikatnie musnął wargi blondyna swoimi. Pragnął więcej, ale to nie było ani miejsce ani czas na to. Nie miał pojęcia za co przepraszał, ale czuł, że powinien to powiedzieć. Może za kompletne olewanie tego co ich łączyło, o ile w ogóle coś łączyło. Nath skrzywił się. W każdym momencie na korytarzu mógł pojawić się jego ojciec, jego matka, albo jakaś wścibska sąsiadka. Tutaj nikt nie wiedział o jego orientacji. A właściwie, to wiedziała tylko jedna osoba. Choć Nathan przedstawił jej się wtedy raczej jako osoba niepewna swoich uczuć do poszczególnych płci. Wiedział, że nie jest hetero, ale wypierał się bycia homo jak tylko mógł. Logan tak samo, tyle, że on nie mógł sobie wyobrazić innej opcji niż takiej, że lubi tylko i wyłącznie kobiety. Ale gdyby tak było, nie byłoby przy nim blondyna. Bo przecież tylko po to tam był. Był obiektem badań zielonookiego. 

Po chwili chwycił jego rękę i pociągnął za sobą w stronę wyjścia z bloku. Kierowali się w stronę polany, oddalonej o około piętnaście minut drogi. Było to miejsce, gdy jeszcze jako dzieci się poznali. Od tamtej pory często tam przesiadywali, a zaczęli jeszcze częściej, gdy Logan z czystej ciekawości, a może raczej pod wpływem chwili pocałował Nathan'a. Co prawda oboje byli wtedy pijani i już rano nic nie pamiętali, ale to właśnie ten incydent doprowadził ich do sytuacji w jakiej się teraz znajdują. Później zdarzyło się to jeszcze kilka razy, bo obu podświadomie spodobało się to, ale żaden nie śmiał się przyznać.

Deszcz cały czas padał, jednak z czasem ulewa zaczęła maleć i zostały z niej tylko pojedyncze krople od czasu do czasu spadające na czoła chłopców. Nath był cały przemoczony, Logan tylko trochę. Nie zwracali na to szczególnej uwagi. 

-Po co tam idziemy? - spytał cicho blondyn, gdy zrozumiał, gdzie kieruje go drugi. Nie raz ślepo za nim podążał, przyzwyczaił się po prosty nie pytać, bo gdy już pytał to raczej nie dostawał odpowiedzi, chyba, że ciszę można uznać za odpowiedź. Właśnie w tym momencie przypomniał sobie o nadmiarze wody w jego granatowych trampkach.

-Pooglądać gwiazdy - odpowiedział uśmiechaj się pod nosem. Wiedział, że taka odpowiedź go zdziwi i właśnie o to chodziło. Chciał go udobruchać tą odrobiną romantyzmu, by móc dalej bawić się w kota i mysz. Może nie pomyślał tak dosłownie, ale właśnie tak to wyglądało. I faktycznie udało mu się, bo niebieskooki poczuł lekki powiew ciepłego wiatru, dobiegającego z jego oszpeconego bliznami serca. Był dobrym człowiekiem, zawsze chciał pomagać, aż w końcu nauczył się, że nie warto. Choć nie zmieniło to tego, że wciąż chciał.

Usiedli na wciąż mokrej trawie, a Logan objął chłopaka ramieniem. Ten instynktownie zrzucił z siebie dłoń, co zostało przyjęte przez bruneta, jako ciągła złość na jego niedawną ignorancję jego uczuć i propozycji spotkań. Prawdą było, że Nath z dnia na dzień, coraz bardziej przekonywał się, co do swoich uczuć, jednak brunet cały czas był przepełniony egoizmem. Zastanawiał się, czy Nathan w ogóle coś dla niego znaczy. Nigdy nie liczył się z uczuciami innych i nawet w stosunku do niego, było to niezmienne.

Blondyn zmrużył oczy i westchnął cicho, co zwróciło uwagę zielonookiego. Spuścił wzrok na ziemię, podczas, gdy jego towarzysz wciąż bacznie go obserwował.

-Chciałbym, żebyś któregoś dnia przyniósł mi taką gwiazdę - pomyślał Nate - Ale wiem, że nie ważne, co się stanie i tak podarowałbyś ją Chloe a nie mi.

Subject. |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz