23

287 17 5
                                    

Matteo
Kiedy się obudziłem zobaczyłem, że Luna już nie śpi tylko jest jakoś cicha. Kiedy zobaczyłem na jej policzku jak spływa kropla łzy to tak źle mi się zrobiło bo nie wiedziałem o co chodzi.
M:Luna skarbie co się dzieje?
L: Właśnie sobie uświadomiłam,że ciąża to nie sen.Z jednej strony się cieszę ale z drugiej za bardzo się obawiam.
M:Damy radę. Razem zawsze więcej zdziałamy.
L:Tak to prawda. Matteo ty jesteś na każdym kroku kiedy cię potrzebuję dlatego chcę ci podziękować za wsparcie i opiekę.
M:Luna jesteś moim księżycem który świeci jak słońce to ty pokazałaś mi jak znowu być szczęśliwym i zmieniłaś mnie. To ty dałaś mi rodzinę którą bardzo kocham. Pokazałaś mi jak zrozumieć i kochać drugiego człowieka.-Po tych słowach zbliżyłem się do Luny i złożyłem na jej ustach delikatny ale czuły pocałunek. Księżniczka pogłębiła pocałunek. A po pocałunku leżeliśmy na łóżku i przeżyliśmy sobie w oczy. Każdemu z nas można było wyczytać co myśli lub co czuje.
Pat:Tata mama tu.
L:Koniec spokoju.
M: Niestety.
Pat: Mimi.
L: Gdzie ma misio oczko?
Pat:Tu.
M:A nosek?
Pat: Tu.
L:Dobrze kochanie.
M: Nie długo to trzeba ogarnąć następny pokój.
L:Nawet wiem który wyremontujemy.
M:Który.
L:Twój gabinet się przeniesie do tego dużego pokoju po prawo.
M:Na prawdę musimy?
L: Tak skarbie na prawdę.
M:Ale tyle tam papierów jest?
L:I tak sam tego nie będziesz robił.
M: Wynajmie się kogoś do tego.
L:Dobra jeszcze dziewięć miesięcy.
M: Tak ale szybko zleciało. Wyjeżdżamy do Meksyku za trzy dni?
L: Tak.
Luna
Szybko się ogarnęliśmy. Matteo poszedł do studia na parę godzin ale szybko wrócił. Jak nigdy. Ciekawe czy Gaston się wygadał.Mam nadzieje,że trzyma język za zębami.
L:Matteo i jak było w pracy?
M: Pytasz czy Gaston rozpowiedział?
L:Tak?
M: Więc nic nie słyszałem ale po nim można się wszystkiego spodziewać.
L: Jazmin na razie nic nie wstawiła na Styl I Szyk.
M: Jak ona się dowie to cały świat będzie wiedział.
L: Za dziwonie do Niny.
M: Okey a ja sprawdzę co robi Patrycja.
L: Okey.
N:Halo!
L: Hej Nina mam pytanie.
N: Jakie?
L:Gaston powiedział komuś o mojej ciąży.
N:Nie zabroniłam mu.
L:Czym mu zagroziłaś?
N: Że nie będę się do niego odzywać przez tydzień albo dłużej.
L:Nina nie poznaje cię!
N: Ale opowiadaj jak było u ginekologa?
L: Lekarz spoko się zachowywał. Ale ten praktykant to nie miał równo pod sufitem.
N: Tak on jest jego synem.
L: Na serio.
N: Wszyscy mówią,że on jest podrywaczem. Uwodzi kobiety wykorzystuje i pozastawia.
L: Dobra nie gadajmy o nim.
N: masz racje o totalnym zerze lepiej nie rozmawiać. Szkoda języka.
L: Dobra pochwal się chłopak czy dziewczynka.
N: trzech do jednej.
L: Czyli chłopak.
N: Tak kolejny.
L: Gaston pewnie skacze ze szczęścia.
N: Tak. Nie wiem jak z nimi wytrzymam.
L: Dasz rade. Przecież jesteś silną kobietą.
M: Luna Patrycja śpi.
L: To dobrze.
N: Ale co dobrze.
L: Patrycja usnęła.
N: To macie chwile spokoju i czas dla siebie.
L:Tak można powiedzieć.
N: Luna jak ja się boje porodu.
L: Nina przecież już urodziłaś Luiza.
N: Tak ale za dwa miesiące rodzie.
L: Ze mną będzie gorzej.
N: Czego przecież ty też rodziłaś dziecko.
L: Ale ja miałam cesarkę i nie byłam przytomna.
N: To też racja. Karetka cię zabrała z wywiadu.
L: Tak.
M: Luna nie chce wam przeszkadzać ale powiedz Ninie,że Gaston się do niej dobija.
L: Nina Gaston do ciebie nie może się dodzwonić.
N: Dobra to będę kończyć .
L: Dobra bo będzie źle.
N: O właśnie to jutro na koktajl  do J&R.
L: Jasne to widzimy się jutro. Do zobaczenia.
N: Pa pa.
L: Matteo czego tak się śmiejesz.
M: Bo też na juto sie umówiłaś z Aną.
L: Zapomniałam.-Podeszłam do Matteo i przytuliłam go.
M: A to za co?
L: Okey jak nie chcesz to nie.
M: Nic takiego nie powiedziałem.
L: Czyli chcesz czy nie.
M: Zależy co?
L: Matteo na serio!?
M: Dobra nie denerwuj się?- Tym razem ja podeszłem do Luny i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
L: Takie przeprosiny to ja rozumiem.-Przybliżyłam się do mojego męża i znów obielam. Staliśmy tak przez dłuży czas do puki ktoś na mnie przeszkodził. Ta osoba to nie jest naszą znajoma ani rodziną tylko człowiekiem która chciała nas rozdzielić.
Fer: O kogo ja tu widzę. Tam gdzie ja to i wy to przeznaczenie.
M: Dobra Luna nie zwracajmy na nią uwagi.
L: Łatwo ci powiedzieć. Jaka ona jest bezczelna.
M: Jak nie będziemy zwracać uwagi to sobie odpuści.
L: Okey spróbuję.
M: Luna trzeba ten dom sprzedać i kupić coś lepszego.
L: Czyli,że w Meksyku nie zostajemy na stałe.
M: Ja bym wolał tutaj ale jak ty chcesz.
L: Pewnie,że chce zostać tutaj.
M: To tak za trzy dni lecimy do Meksyku się spakować i wracamy tutaj.
L: A co z twoim kontraktem z wydawnictwem.
M: Właśnie nie wiem czy zrywać kontrakt czy podjąć się trasy koncertowej.
L: Lepiej pojedz w trasę i spotkaj się z fanami.
M: Ale ta trasa to po całym świecie by była.
L: Ile ona my tak trwała?
M: Trzy miesiące razem z dwoma tygodniami wolnymi.
L: Czyli,że byś wrócił na dwa tygodnie do domu.
M: Tak. Tylko kiedy miał by być  ten wyjazd przed porodem czy po.
L: Najlepiej przed bo po porodzie  będzie mi potrzebny.
M: Też tak myślałem,że przed było by najlepiej.
L: Teraz to może mi mama pomuc. Ale później najbardziej będę potrzebowała twojego wsparcia.
M: Kocham cię moja kelnereczko!!
L:Ja ciebie też królu pawiu!!!
5 godzin później w rezydencji
Moni:Cześć kochani!
L: Cześć.
Moni: jak się czujesz?
L: Dobrze.
Migu: O moja córeczka przyjechała w odwiedziny.
L: Wczoraj byliśmy.
Migu: Luna musisz coś wiedzieć.
L: Okey ale co?
Migu: W rezydencji  są twoi biologiczni rodzice.
L: Tato ale wiesz,że ja się nie mogę denerwować i czego mi wcześniej  nie powiedzieliście.
Moni: Nie wiedzieliśmy wcześniej tylko wiemy od paru godzin.
L: Dobra wieże wam. Ale nie chce się z nimi widzieć.
Migu: Rozumiemy ale kolację będziemy musieli zjeść razem z nimi.
L: Jak musimy to niech będzie.
Pat: Mama tu.
L: Tu jest lodówka.
Pat: Śok.
L: Kochanie sok będzie dopiero jak będziesz jadła. Dobrze?
Pat: Nie. Tata tu.
Moni: No tak jak mama nie pozwoli to tata zawsze się zgodzi. Luna ty też tak robiłaś.
L: Na prawdę taka nie znośna byłam.
Moni: Tak można powiedzieć.
M: A co tam jest?
Pat: Śok!
M: Mama pozwoliła?
Pat: Nie.
M: To dopiero dostaniesz przy kolacji.
Pat: Baba Śok!
Moni: Nie chce ci mama z tata dać.
Pat:Nie.
Moni: To choć pomożesz mi a ja ci potem dam sok dobrz.
Pat: Ta!!
L: Mała agentka.
Migu: Luna powiem ci prawdę urodę  ma po Matteo a charakter ma twój.
M: Ja też ci to mówię,że z charakteru to do ciebie podobna.
L: Może macie troszkę racji.
Moni: To co idziemy.
L: A nie możemy tutaj zostać.
Migu: Dasz radę wszyscy ci pomogą a szczególnie twój mąż.
L: To co pomożesz mi?
M: Dla kelnereczki wszystko.
Pat: Mama tata mam śok!
L: A kto ci dał?
Pat: To!
L: Wujek Simon.
S: Polecam się na przyszłość.
Luna
Kolacja minęła w napięci. Było tak sztucznie i te zachowania były wymuszone. Ale po dwóch godzinach razem z Matteo pojechaliśmy do domu bo Patrycja zaczęła marudzić. Po piętnastu minutach jazdy samochodem księżniczka już spała. W domu przebrałam ją w piżamie i po położyłam spać a sama się wyszykowałam i poszła się położyć.
L: Jeszcze nie śpisz?
M: Nie czekałem na moją kelnereczkę.
L: Nie mogłeś usnąć?
M: Nie tylko jedna mi sprawa nie daje spokoju.
L: Jaka?
M: Czego oni tak bardzo chcą poznać ciebie i naszą rodzinę.
L: Matteo możemy o tym jutro porozmawiać?
M: Jasne kochanie.
L: To co idziemy spać?
M: Tak. Dobranoc skarbie.
L: Dobranoc kocie.
Matteo
Usnęliśmy wtuleni w siebie. Po prostu czułości zawsze nam mało.
**********************************************
Hej
Kolejny rozdział mam nadzieje,że się spodoba. Dajcie znać jak się podoba lub nie chce wiedzieć czy kontynuować dalej pisanie. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie trzymajcie się. Do zobaczenia

lutteo -dalsze ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz