jeden

26 2 0
                                    

Dziś powietrze pachnie jak ostatnie dni wakacji

C a l u m

Wsiadłem w tramwaj, starając się ze wszystkich sił oddychać, nie używając przy tym nosa i wyklinając wczorajszą noc, zająłem ostatnie wolne miejsce. Od razu przyłożyłem prawy policzek do szyby. Zimna. Tego właśnie potrzebowałem. Przyniosła mi ulgę, ale nie na długo. Szybko się nagrzała, a przedemną bylo jeszcze dobre dwadzieścia minut jazdy z pulsującym, kurewsko czerwonym policzkiem. No, w każdym razie czas jeszcze nigdy nie przyśpieszył na moją prośbę, więc po prostu westchnąłem i odwróciłem się w stronę jakiejś dziewczyny, która zaczęła, na moje nieszczęście, coś gadać.

A v a l o n

Wsiadłam w ten cholerny, spóźniający się prawie zawsze, tramwaj i rozejrzałam się we wszystkich kierunkach świata, polując na miejsce. Po tylu latach jeżdżenia tymi po trzykroć przeklętymi pojazdami moje oczy były naprawdę wprawione w ten fach. W sensie... w okularach, rzecz jasna. Bez nich byłam ślepa jak kret. Nieważne, ruszyłam na drugi koniec autobusu, do miejsca, w którym siedział randomowy brunet, wyglądający jakby odsypiał życie. Spodziewałam się, że nie będzie zbyt zadowolony z mojego wyboru, ale musiał to przeżyć. Starsze panie są przereklamowane, nawet te najmilsze bywają wredne.

- Ziom, mogę usiąść? - westchnęłam, gdy się nie poruszył - hej, kolego - pomachałam mu ręką przed twarzą - halo!

- Co? - odsunął z nosa okulary przeciwsłoneczne, które w międzyczasie mu spadły

- Weźmiesz torbę? Chciałabym tu usiąść - wyjaśniłam, widząc niezrozumienie w jego oczach

- Czy jeśli powiem "tak" przestaniesz mówić? - zrobiłam wymowną minę, ale zacisnęłam zęby i skinęłam - Źle się czuję, kac i w ogóle. Nie wiem, czy wiesz o czym mówię.

- Wiem - jad w moim głosie był tak trujący, że aż sama się zdziwiłam - i wcale ci nie współczuję, nikt normalny nie baluje z niedzieli na poniedziałek. Jak będziesz miły to może pozwolę ci zmoczyć pyska - pomachałam mu butelką wody, popijając ją ostentacyjnie. Widziałam jak patrzył wzrokiem skazańca na miejsce, gdzie spotykała się szyjka butelki i moje usta.

- Calum.

- Co "Calum"? - zapytałam, ale przez ton, w którym mówiłam, zabrzmiało chyba bardziej jak stwierdzenie.

- Tak mam na imię.

- Ach, okej. Ja jestem tylko dziewczyną z autobusu, która wysiada za trzy przystanki. - to chyba na chwilę go zamurowało, bo nie odzywał się przez dobre kilka minut

- Jesteś zła? - przerwał ciszę

- Jestem cholernie zła. I zestresowana. Jadę sprawdzić czy dostałam się do liceum.

- Oo - uśmiechnął się zadziornie - pierwszoroczna. Już chyba wiem, kto będzie moim ulubionym kotem. - przewróciłam oczyma. Jeszcze czego?
- Nie stresuj się, wszystko ci pokaże, jak ładnie poprosisz.

- Sama sobie poradzę.

- Nie wątpię. - parsknął - Do jakiej klasy się wybierasz? Powinienem spisać twój plan, tak myślę.

- Najpierw powinnam sprawdzić, czy w ogóle coś z tego będzie. - westchnęłam i spojrzałam na jego ręce. Trzymał w nich telefon i z kimś pisał.

- Jak się nazywasz? - pytał o to drugi raz. Może będziemy chodzić razem do szkoły, w sumie...?

- Avalon William - szybko wystukał coś na klawiaturze i z wielkim uśmiechem się do mnie odwrócił.

- Dostałaś się. Klasa pierwszego wyboru. Nie wiedziałem, że jesteś ścisłowcem?

- Bo nie jestem, tak wyszło. O mój boże, skąd wiesz, że się dostałam? Jeśli to prawda, o Boże, o...Jesteś pieprzonym hakerem?

- Ojciec dyrektor tejże fantastycznej placówki, jest także moim ojcem. Gratuluję i  musimy już wysiadać, jeśli chcesz zobaczyć listę na własne oczy, w sensie nie musimy, ale...

- To do zobaczenia jutro, Calum! - wstałam szybko z miejsca i rzuciłam się do wyjścia

- Tej, idę z tobą, zapomniałaś? - błyskawicznie dotarł do mnie i objął ramieniem

- Nie idziesz? Idę w drugą stronę. Nie chcę, żeby ktokolwiek nas tam zobaczył jakby razem? - skrzywiłam się, mając nadzieję nadzieję, że tego nie widział, ale nic nigdy nie może iść po mojej myśli, więc...

- Nie krzyw się tak, bo ci zostanie. Masz mnie za takiego, co się pieprzy z każdą? Zrobię wszystko, aby udowodnić ci, że tak nie jest. Rozumiesz? - spuściłam wzrok. Było mi wstyd, ale hej!

- Po co chcesz to robić, co?

- W końcu ktoś musi poznać prawdziwego mnie.

Zamurowało mnie. Podałam mu butelkę z wodą - Pij, bo bredzisz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Valentine • Calum Hood Where stories live. Discover now