P. IV / WIEDZIAŁ, ŻE PRÓBOWAŁEM SIĘ ZABIĆ

Zacznij od początku
                                    

- Czyli Wycieczka z Albym, co? Tym razem chociaż nie będę mu przerywał - mruknął Thomas z lekkim znużeniem.

- Przerwałeś Alby'emu w czasie Wycieczki? - spytał Newt, nie dowierzając w to, co słyszał. Uśmiechnął się szeroko. Boże, jak Thomas kochał ten uśmiech. - Odważnie sztamaku, odważnie.

- Jakoś tak wyszło. Strasznie mnie irytowała ta otoczka tajemnicy wokół wszystkiego i brak pełnych odpowiedzi. Nigdy nie byłem typem posłusznej owieczki - mruknął chłopak.

- Umówmy się tak Tommy - Newt wpadł na genialny, przynajmniej jego zdaniem, pomysł. - Jeśli wytrwasz grzecznie przez całą wycieczkę to wieczorem wrócimy tutaj, na Wieżę, zjemy kolację przygotowaną przez Patelniaka i zaśniemy patrząc w konstelacje tego Twojego Williama.

Thomas spojrzał na niego z najszerszym uśmiechem, jaki Newt widział w całym swoim życiu. Zadziwiające, jak proste rzeczy potrafią człowieka uszczęśliwić. Sam też nie mógł już doczekać się wieczora, mimo iż dopiero co zaczął się dzień. No ale skoro miał taką wizję to czy ktokolwiek mógł mu się dziwić?

- Postaram się - obiecał Thomas. Po chwili przypomniał sobie coś jeszcze. - Pamiętaj proszę o późniejszej sytuacji z Benem. Sam sobie nie dam rady. Ludzie po Użądleniu jadą na podniesionej adrenalinie. Są silniejsi, szybsi i nie myślą racjonalnie.

- Będę tam - oznajmił Newt z całkowitą pewnością.

Nie dodał jednak jednej, bardzo ważnej rzeczy. Że nie zamierza być tam sam. Newt doskonale wiedział, jak silny jest Ben. Może i chłopak był wolniejszy od niego jeśli chodziło o bieganie, gdy Newt jeszcze mógł biegać, ale krzepy mu zdecydowanie nie brakowało. Blondyn dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie zamierza ściągać Minho do całej tej akcji tylko po to, by zadbać o własne bezpieczeństwo. Ba, to była ostatnia rzecz, o której pomyślał. Newt przestraszył się, że on sam jeden nie da rady powstrzymać Bena przed skrzywdzeniem Tommy'ego. Newta po raz pierwszy w życiu zaskoczyła własna postawa.

Thomas nie wątpił w to, że Newt przybędzie mu na odsiecz. Bał się jednak, co siedziało w głowie Newta. Przywykł do trybu myślenia, którym blondyn posługiwał się po przeżyciu Pogorzeliska. Powrót do czasów Strefy sprawił, że Thomas bał się, że najzwyczajniej w świecie przestaną być tak kompatybilni ze sobą. Że przestaną rozumieć się bez słów. Oddałby wszystko byleby dowiedzieć się, co chodziło chłopakowi po głowie.

- Czemu unikasz Chucka? - spytał znienacka Newt, dopiero uświadamiając sobie, że Thomas naprawdę to robił.

Strefer natychmiast pożałował tego pytania. Wydawać by się mogło, że jednym, prostym zdaniem zabił całą atmosferę, która wytworzyła się wokół nich. Thomas spochmurniał i ponownie nie potrafił na niego spojrzeć. Newt ze zdziwieniem zauważył, że Tommy nie potrafi patrzeć na ludzi, których zawiódł. Początkowo nie potrafił spojrzeć na niego, przynajmniej dopóki mu nie wybaczył zabicia go. Ale co mogło stać się z Chuckiem?

- Chuck to dzieciak - mruknął Thomas, wbijając wzrok w belki pod jego stopami. O, czy to prześwit, przez który widać trawę?

Newt już nauczył się, co ma robić w takich sytuacjach. Delikatnie chwycił podbródek Thomasa trzema palcami i zmusił chłopaka do spojrzenia sobie w oczy. Czy ten durny, uroczy sztamak nie potrafił zrozumieć, że Newt go nie odepchnie? Nieważne, co by powiedział. Nie ważne, co zrobił, robi czy zrobi. Strefer po prostu czuł, że nie potrafiłby zostawić Thomasa samego. Zwłaszcza nie w stanie, gdy ten wyrzuca sobie tak wiele. Zwłaszcza, gdy brunet niósł na barkach śmierć pięćdziesięciu dzieciaków, których próbował uratować.

Newt poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko by przegnać ten ogromny smutek z tych niezwykłych, brązowych oczu. Niezwykła przysięga jak na kogoś, kogo poznało się raptem wczoraj. Strefer przekrzywił lekko głowę, nie pospieszając Thomasa. Prędzej czy później i tak się dowie. A ręki zabierać nie zamierzał. Usłyszał ciche, pełne rezygnacji westchnięcie Thomasa.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz