Rozdział II

8.1K 629 678
                                    


Pierwszą pozytywną rzeczą tego dnia był fakt, iż pociąg przyjechał punktualnie. Lance dziękował za to w duchu, czuł, że nie wytrzymałby kolejnych minut stania w słońcu, mając za jedyne towarzystwo Keitha i otaczającą ich drażniącą ciszę.

Szatyn wszedł do pociągu i ruszył wzdłuż wagonu, omiatając wzrokiem kolejne przedziały. Ponieważ był to tańszy przejazd, nie było przydzielonych miejsc, czyli albo miało się szczęście i znajdowało puste siedzenie, albo stało w przejściu. Tutaj jednak los ponownie uśmiechnął się do Lance'a; wewnątrz nie było zbyt wielu osób. Był poniedziałek po południu, jeśli ktoś wybierał się dzisiaj na wakacyjny wyjazd, decydował się raczej na wcześniejszy pociąg.

I tak chłopakowi udało się w końcu znaleźć zupełnie pusty przedział. Rozsunął drzwi, wszedł do środka i wrzuciwszy walizkę oraz plecak na półkę dla bagażu, opadł na siedzenie. Wciąż było mu niesamowicie gorąco, jednak teraz miał przynajmniej jakąkolwiek ochronę przed słońcem.

Na twarzy Lance'a już prawie pojawił się uśmiech, kiedy nagle drzwi od jego przedziału rozsunęły się i do środka wszedł Keith. Nawet nie spojrzał na szatyna, nie odezwał się, po prostu wszedł, rzucił swoją torbę na półkę i usiadł po przeciwnej stronie przy oknie.

No po prostu świetnie.

Dlaczego akurat tutaj? W całym pociągu musiała być jeszcze co najmniej setka wolnych siedzeń, więc dlaczego akurat ten przedział? Bo będą razem pracować? Co z tego? A może to Pidge kazała mu pilnować szatyna, aby w ostatniej chwili się nie rozmyślił i nie postanowił odstawić widowiskowej ucieczki. Nie żeby chłopak myślał o czymś takim...

No, może przez chwilę.

Lance nie miał prawa go wygonić, aczkolwiek przez ułamek sekundy zastanawiał się nad ściągnięciem walizki i poszukaniem innego miejsca. Jednak czy naprawdę chciał odstawiać taki cyrk i tak ostentacyjnie pokazywać, że towarzystwo czarnowłosego było mu nie na rękę?

Ostatecznie Latynos westchnął tylko cicho pod nosem i został na miejscu. Pociąg w końcu ruszył, okno w przedziale było lekko uchylone i do środka wpadał przyjemny, rześki powiew. Szatyn oparł się na fotelu i wyciągnął telefon. W sumie nie chciał nic sprawdzać, zrobił to odruchowo, byleby tylko zająć się czymś i zignorować obecność Keitha. W końcu wszedł w link, który kilka dni temu wysłała mu Allura. Przeglądał już jego zwartość przynajmniej trzy razy, ale nie zaszkodziłoby powtórzyć informacji.

Kolonię organizowała bardzo dobra firma i jej koszt był wyjątkowo wysoki, na taki obóz nie wybierało się od tak, to mogła być ewentualnie nagroda za dobre świadectwo albo prezent urodzinowy. Albo wystarczyło mieć bogatych rodziców, to też wchodziło w grę...

Tak czy inaczej, Lance wiedział już, że dzięki temu jego wypłata za rolę opiekuna również będzie dosyć wysoka i starał się tym pocieszać. Ośrodek obozowy znajdował się w lesie, ale był dobrze wyposażony; porządne drewniane domki, stołówka, świetlica, łazienki i toalety pod dachem. Szatyn dziękował, że nie był to jeden z tych okropnych obozów przetrwania, w którym miał nieszczęście brać udział jako dziecko, ponieważ brat zapewniał go, że to będzie „świetna zabawa".

Nie, tutaj w grę wchodziły wypady nad jezioro, śpiewanie przy ognisku i różne wycieczki po za teren obozu, na które tak bardzo cieszyła się Allura. Jeśli dzieciaki okażą się znośne, kto wie, może naprawdę będzie fajnie.

Ledwie ta myśl pojawiła się w głowie Lance'a, chłopak przypomniał sobie o obecności Keitha. Pidge kiedyś wspominała, że robił kurs na opiekuna i w gruncie rzeczy to nie było takie dziwne, skoro była to darmowa możliwość, organizowana przez ich szkołę.Wielu uczniów wtedy skorzystało; jedni dlatego, że wydawało się to korzystne, drudzy uważając to zwyczajnie za frajdę. Lance nie wiedział, do której grupy należał Keith, ale ciężko mu było wyobrazić sobie chłopaka ganiającego za dziećmi. To mu zwyczajnie nie pasowało do obrazu czarnowłosego.Chociaż w sumie czy Lance mógł wciąż twierdzić, że go znał? Kiedy ostatnio w ogóle rozmawiali?

Sincerity |Klance|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz