~ 2 ~

539 58 12
                                    

Chloe zachłysnęła się powietrzem.

W pierwszym odruchu, dziewczyna wzięła do płuc głęboki wdech, co skończyło się atakiem kaszlu. Paliło ją w przełyku, mdłości z każdą sekundą były coraz intensywniejsze po gwałtownym podniesieniu się.

Kakofonia dźwięków i kolorów zaatakowały ją z każdej strony. Wszystko docierało do niej jednocześnie, przez co nie potrafiła uchwycić pojedynczego odgłosu czy obrazu. Czuła pulsujący i łupiący ból głowy, który z każdą sekundą przybierał na sile. Palące łzy spływające wolno po jej twarzy, wydłużały tym samym jej cierpienie. Jej skóra była lodowata. Brudna.

Miała wrażenie, że lada moment najdzie ją atak paniki.

Dziewczyna wyjęła trzęsące się dłonie z włosów, między palcami zostały jej pojedyncze, cienkie włosy, które musiała sobie nieświadomie wyrwać. Obracała dłoń wolno, jakby chciała móc się jej przyjrzeć. Uniosła wzrok wyżej, kierując się za dźwiękami szumu oraz mew. Woda. Ocean. Znów była na plaży.

Chloe spojrzała na niebo. Było ciemne, gwieździste. Milion gwiazd obserwowało ją jak samotnie siedzi na plaży, przez co czuła się jeszcze gorzej. Nie wiedziała tylko co przeważa. Chloe uśmiechnęła się krzywo, spoglądając na jedną z jaśniejszych gwiazd. Mogła być drugą. Mogła, i chciała, więc dlaczego wciąż tu jest?

Wtedy poczuła czyjąś obecność za sobą. Co więcej, nie czuła przy tym paraliżującego strachu. Zamiast tego, po jej ciele rozeszło się poczucie ulgi i wewnętrznego spokoju, dzięki którym wszystko co ją denerwowało, uspokoiło się. Obrazy które widziała i słyszała przestały mieszać się w jej głowie, aż stały się klarowne i przejrzyste, a to co słyszała na zewnątrz, ucichło.

Znów wzięła głęboki wdech. Tym razem, pomimo tego że był drżący i krótszy, nie zakrztusiła się, a odetchnęła. Powtarzała to, do momentu aż jej serce nie przestało tak mocno i szaleńczo bić. Przymknęła powieki, zapisując w pamięci obraz nieba jaki wisiał nad nią, by stał się wspomnieniem jej starego życia. Bo od tego momentu, miała zacząć nowe. Z nią u boku.

- Max.

Cicho wypowiedziała jej imię, jednak gdy nie dostała żadnej odpowiedzi, odwróciła się przez prawe ramię. Gdy zobaczyła śpiącą przyjaciółkę, odetchnęła. Cieszyła się że nic jej nie jest, że jest bezpieczna. Była egoistką, chcąc ją zostawić po tym wszystkim co dla niej Max zrobiła i poświęciła. Jeśli tylko Max zechce ją ponownie w swoim życiu, nie zrobi znów tego błędu. Nie zostawi jej. Będzie dla Maxine aniołem, jakim Rachel była dla niej.

Nie mogła jednak wybiegać planami w przyszłość. Wciąż czekała je obie rozmowa, która mogła wszystko przeważyć. Chloe jednak nie czuła zestresowania, nie bała się. Jeszcze.

Chloe rozejrzała się. Razem z Max znajdowały się na plaży, daleko od linii brzegowej. W świetle dopalającego ogniska dostrzegła tę samą wydmę, po której zeszła, gdy biegła przez las. Pokręciła głową, odsuwając od siebie wspomnienia jeszcze sprzed tego wydarzenia. Nic nie powinno potoczyć się, tak jak się potoczyło.

Spojrzała znów na Max. Leżała skulona na piasku, odwrócona od ogniska. W pierwszym odruchu chciała podejść i ją objąć, zapewne wybudzając ją przez to, jednak nie zrobiła tego. Max trzęsła się z zimna, nawet w bladym świetle dogasającego ognia mogła to dostrzec. Rozejrzała się szukając jej rzeczy. Dopiero wtedy zobaczyła, że Max okryła ją własną bluzą, a z torby zrobiła dla niej prowizoryczną poduszkę, gdy leżała nieprzytomna. Widząc to, Chloe miała mieszane uczucia. Z jednej strony chciała mimo wszystko nakrzyczeć na nią, za to jaka jest nieodpowiedzialna i nie dba o siebie, z drugiej chciała ją pocałować i podziękować za uratowanie życia, natomiast z trzeciej strony, poczuła egoistyczną ulgę widząc u siebie rzeczy przyjaciółki, bo być może, jeszcze nie wszystko było stracone w ich relacji. Jeszcze istniał cień nadziei na to, że mogą znów być Max i Chloe.

I promise you Max | Life is Strange ff Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang