Nowa "Czarna Pani"

501 21 3
                                    

W dzień "odwiedzenia"  Voldemorta miałam misternie ułożony plan działania. Do jego dworu dotarłam za pomocą teleportacji. Przed bramą stało dwóch mężczyzn ubranych w czarne szaty a na twarzach mieli srebrne maski. Podeszli do mnie i zaczęli prowadzić do środka czarnej willi. W salonie znajdował się długi czarny stół, przy którym siedzieli słudzy Voldemorta i on sam u jego szczytu.

- Usiądź proszę - zwrócił się do mnie "Beznosy Gamoń" wskazując drugi koniec stołu.

Usiadłam na wskazanym miejscu i spojrzałam na niego z wyższością.

- Poznajcie proszę Clarisse Mayb, potomkinię samej Morgany Pendragon, - przedstawił mnie Voldemort na co jego Śmierciożercy spojrzeli na mnie z szacunkiem - która pragnie zawrzeć ze mną sojusz - uśmiechnął się kpiąco co nie za bardzo mu wyszło.

- Dziękuję za przedstawienie mnie, lecz przejdźmy do konkretów - zaczęłam wygodnie rozsiadając się na krześle - słyszałam, że przejąłeś Hogwart zabijając samego Albusa Dumbledora za pomocą Severusa Snape'a - uśmiechnęłam się zwycięsko przyglądając się jego zdziwionej "twarzy".

- Skąd niby to wiesz? - lustrował mnie przenikliwym wzrokiem.

- Powiedźmy, że mam w twoich szeregach zaufanego informatora - odparłam obojętnym tonem.

- KOGO!? - wydarł się gwałtownie wstając z krzesła przypominającego tron.

- Nie denerwuj się - odparłam spokojnym głosem wstając z krzesła i zaczęłam przechadzać się wokół stołu jeżdżąc ręką po oparciach krzeseł śmierciożerców. - Przedstawiam wszystkim mojego informatora, drogiego Dracona Malfoy'a! - wykrzyknęłam stając za blondynem kładąc ręce na oparciu jego krzesła.

- Avada... - zaczął Voldemort celując różdżką w chłopaka lecz ja jedynie na niego spojrzałam a jego broń już znajdowała się na drugim końcu salonu.

Wszyscy spojrzeli na mnie z mieszanką strachu, zdziwienia i podziwu.

- Nie łudź się Voldziu, że jesteś ode mnie potężniejszy - zaśmiałam się cicho.

- JAK ŚMIESZ...! - znów nie zdążył dokończyć, ponieważ jednym spojrzeniem rzuciłam nim o ścianę.

- Chodź Draco - rozkazałam a blondyn posłusznie wstał i ruszył za mną w kierunku "tronu" Voldemorta. - Usiądź proszę - powiedziałam miłym tonem wskazując na krzesło po prawej stronie, które było wolne.

Chłopak wykonał moje polecenie a ja ruszyłam w stronę "Czarnego Pana" ze sztyletem w ręce. Nikt nawet nie próbował mnie zatrzymać. Uklękłam przy nieprzytomnym Voldemorcie i z pełną gracją wbiłam sztylet prosto w jego serce. Usłyszałam za sobą zduszone krzyki na co uśmiechnęłam się pod nosem.

- TY SZLAMO! JAK MOGŁAŚ! - krzyknęła jakaś stara wiedźma o czarnych, kręconych włosach trochę podobnych do moich ale w o wiele większym nieładzie. - Avada Ke...

Podniosłam rękę a ona po prostu padła martwa. Nie miałam ochoty się z nią bawić.

Wracając do stołu napawałam się strachem, który wywołał mój czyn.

- Czym się zajmowaliście dotychczas? - spytałam siadając na "tronie".

- Planowaliśmy zabić Harry'ego Potter'a - szepnął jakiś mężczyzna.

- To ten chłopak z twojego roku Draco? - zwróciłam się do blondyna na co on jedynie pokiwał głową na znak "tak". - Czy wy jesteście idiotami!? - wydarłam się nagle na co wszyscy się wzdrygnęli - ehh... - westchnęłam zrezygnowana. - Jaki był główny cel Voldemorta?

- Wytępić wszystkie szlamy, mugoli i zabić Potter'a - powiedziała kobieta o blond włosach bardzo podobnych do tych Dracona. Domyśliłam się, że była jego matką.

- CO!? - poderwałam się i uderzyłam pięścią w stół. - Jesteście strasznie tępi - prychnęłam wściekła - jedną z tych waszych "szlam" była Morgana Pendragon! Za to z mugoli możecie zrobić niewolników zamiast ich tępić! Co do tego całego Potter'a to to chyba jakaś obsesja! Jeśli chciał go zabić to co było w tym trudnego!? No chyba, że wolał go zaprosić na randkę, w tedy to inna sprawa - prychnęłam i roześmiałam się kpiąco.

- Ale... - zaczął jakiś mężczyzna ale ja jedynie rzuciłam nim o ścianę i tyle było z protestów.

- Teraz wszyscy uważnie słuchajcie - warknęłam - od dzisiaj służycie mnie i tylko mnie. Jeszcze dziś przeniesiecie się do mojego zamku i tam zaplanujemy najazd na Hogwart - rozkazałam.

- Pani - zaczął nieśmiało jeden z mężczyzn - skąd mamy wiedzieć gdzie znajduje się twój zamek?

- Dobre pytanie - uśmiechnęłam się chytrze - zamek jest pilnie strzeżony najpotężniejszym zaklęciem Fideliusa* a strażnikiem tajemnicy jestem ja, więc słuchajcie uważnie - uśmiechnęłam się chytrze i wyjawiłam miejsce, w którym znajduje się zamek.




*Zaklęcie Fideliusa -  zaklęcie, które zamykało w duszy żywego człowieka jakąś tajemnicę. Taką osobę nazywało się Strażnikiem Tajemnicy. Raz zdeponowanej tajemnicy nie można było wyjawić, nawet pod wpływem magii (np. klątwy czy podania ), o ile oczywiście sam Strażnik nie zdecydował się jej wyjawić (tak jak to zrobił ). Gdy Strażnik Tajemnicy umierał, jego rolę przejmował ten, któremu sekret został wyjawiony jeszcze przed śmiercią strażnika. Jeżeli sekret poznało kilka osób, wszyscy oni stawali się Strażnikami Tajemnicy, przez co moc ochronna zaklęcia słabła.

Prawie jak MorganaWhere stories live. Discover now