•6•

914 72 8
                                    

Pamiętam, że wczorajszy dzień zakończył się tym, że znowu zasnęłam. Zdecydowanie nie lubię takich sytuacji. Później zazwyczaj nie wiem gdzie jestem, ani co się dzieje. Teraz właśnie się tak czułam. Uchyliłam lekko powieki, ale nie zdążyłam nic ujrzeć, odrazu oślepiły mnie promienie słońca. Nim znowu spróbowałam otworzyć oczy, przysłoniła ręką blask, który wkradł się tutaj przez okno. Z pozycji leżącej, szybko podniosłam się do siadu, jakby coś ukuło mnie w plecy. No właśnie, na łóżku? Rozejrzałam się i dostrzegłam również biurko z krzesłem i mały dywan na środku pokoju. Okno, z którego padało światło było duże i lekko uchylone, wpuszczając do pomieszczenia świeże powietrze. Wiatr był ciepły i przyjemny. Spokojnie krążył po pokoju prawie bezszelestnie. Mogłam napewno stwierdzić, że znajdowałam się w zupełnie innym pokoju, niż na początku. Odrazu do głowy przyszła mi myśl, czy drzwi są zamknięte? Podeszłam do nich po cichu i chwyciłam za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się bez problemu. Wychyliłam głowę zza drzwi, na korytarz. Wydawało mi się, że byłam tu sama. Wyszłam z pokoju i ujrzałam schody prowadzące na dół. Zeszłam po nich powoli i znalazłam się w tym samym pokoju, gdzie wczoraj rozmawiałam z Dabim.
— Może teraz mam szansę się stąd wymknąć?— mówiłam do siebie.
Skierowałam swój wzrok w duże drzwi na końcu pokoju. Podejrzewałam, że one mogą prowadzić na zewnątrz. Ruszyłam w ich stronę szybszym krokiem.
— Gdzie idziesz?
Wystraszyłam się i szybko odwróciłam w stronę głosu, który należał do nikogo innego jak człowieka, który mnie tu sprowadził.
— Do... łazienki? — odpowiedziałam z lekkim zawahaniem.
— To chyba nie te drzwi, moja droga.
— Nie? Serio? Kurczę, chyba pomyliłam — uśmiechnęłam się sztucznie, mrużąc przy tym oczy. Ruszyłam w przeciwną stronę chcąc go minąć. Ten tylko przeszył mnie swoim wzrokiem na wylot, a gdy go mijałam, złapał mnie za ramię. Cofnął mnie w tył przez co prawie spotkałam się z podłogą
— Co ty znowu chcesz? — zapytałam zirytowana.
— Co chcę? Dałem ci normalny pokój, a nawet cię nie zakluczyłem, bo pomyślałem, że już mogę ci zaufać, a ty chciałaś sobie po prostu uciec?
— Wcale nie chciałam uciec. Tylko wyjść. To jest różnica — odpowiedziałam zdecydowana. Dabi znowu patrzył na mnie tym swoim wzorkiem, przez który przeszły po mnie dreszcze. Nie wspominając, że cały czas trzymał moje ramię, co nie było zbyt komfortowe — Możesz mnie już puścić? — zapytałam.
— Zastanawiam się co z tobą zrobić — z mojej perspektywy zabrzmiało to dość dziwnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
— Jak to co ze mną zrobić? Chcesz mnie zabić czy co? — mówiłam poważnym tonem, a on się zaśmiał. Zirytowałam się oczywiście, bo co niby było w tym śmiesznego? — No co się śmiejesz? Poważnie pytam.
— A mogę? — zaprzestał swój chichot by zapytać. W tym momencie wyglądał jak jakiś napalony morderca. Albo może serio nim był? W każdym bądź razie wolałam nie ryzykować, bo znając go, naprawdę byłby w stanie zafundować mi smierć.
Dostrzegając okazję, kiedy skupił się na naszej krótkiej rozmowie i nieco poluźnił ucisk, wyrwałam rękę. Ruszyłam prędko po schodach w górę i udałam się do pokoju, w którym się obudziłam. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać co tak właściwe robią teraz uczniowie UA, a dokładniej moja klasa i co robią nauczyciele? Nawet nie wiem czy ja chcę tam wracać. Po tym, gdy wszystko sobie przypomniałam, gdy przypomniało mi się kim kiedyś byłam. Nie potrafiłabym im spojrzeć w twarz. Zresztą, ja nadal jestem tym kim kiedyś byłam. Nic się nie zmieniło. Najwyraźniej tak miało być. Chwilę potem usłyszałam jakieś rozmowy na dole. Zbliżyłam się do drzwi, by podsłuchać co się dzieje. Na moje nieszczęście, nie usłyszałam prawie nic. Albo mówili bardzo cicho, albo te drzwi były wyjątkowo szczelne. Nagle usłyszałam kroki po schodach, zdążyłam się odsunąć i drzwi szybko się otworzyły. Przede mną stanął Tomura Shigaraki.
— Mei... Jak dobrze cię znowu widzieć. Szczerze mówiąc to myślałem, że wtedy zginęłaś — powiedział to z takim zawodem na twarzy, że odniosłam wrażenie jakby właśnie na to liczył.
— Co?
— Pewnie byś tam umarła, gdyby nie twoja indywidualność. Napewno zabiliby cię bez wachania. Jesteś niebezpieczna, więc nie ma wątpliwości, że by się ciebie pozbyli. Niestety jakiś dureń z UA wpadł na pomysł, żeby cię wykorzystać, a to że straciłaś pamięć tylko im w tym pomogło. Gdybyś tam zginęła nie musielibyśmy się z tobą męczyć.
— Chwila moment! Chcesz mi powiedzieć, że chciałeś żebym tam umarła? Ale jak UA mnie uratowało to postanowiłeś mnie „odbić", bo byłabym dla ciebie zagrożeniem? Albo może dlatego, że skoro przeżyłam to postanowiłeś znowu mnie wykorzystać?
— Nie nazwałbym tego tak, ale niech ci będzie.
— Masz rację. Lepiej by było, gdybym tam zdechła — zdecydowanie zabolało mnie to co powiedział. W końcu odkąd pamiętam byłam z nimi. A on tak po prostu powiedział mi, że lepiej gdybym leżała teraz martwa pod ziemią. Dabi zaczął się wycofywać, pewnie przewidując co zaraz nastąpi. Zaatakowałam Shigarakiego płomieniem ognia, który leciał wprost na niego, zrobił unik czego mogłam się spodziewać, ale to nawet lepiej. W tym momencie stałam za nim i wbiłam mu, niestety niecelnie w ramię, ostry kawałek drewna, który zdążyłam urwać z nogi od krzesła. Nie dałam rady na czas zabrać ręki, przez co Tomura chwycił ją i zaczęła się powoli rozpadać. Bolało jak cholera. Próbując się uwolnić, drugą ręką poparzyłam go ogniem. Oddaliłam się trochę, trzymając zranioną część ciała. Za pomocą telekinezy wbiłam mu w obie nogi noże z pokoju na dole. A potem stałam się chwilowo nie widzialna i korzystając z chwili, wyskoczyłam z okna. Zdałam sobie sprawę, że mogłam zrobić to odrazu, ale myślałam, że wszystko będzie tak jak kiedyś, że znowu będę razem z nimi w Lidze Złoczyńców i że wszystko wróci do normy. Właśnie dlatego nie próbowałam jakoś specjalnie uciec. Teraz to wszystko było bez sensu. Najgorsze, że nie miałam pojęcia, co teraz będzie. Co będzie ze mną.

•Hero or Villain• [Todoroki Shouto x OC] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz