11. Poderwać chuja

Bắt đầu từ đầu
                                    

Już tego żałowałam.

Gdybym nie działała pod wpływem emocji, zapewne bym tego nie zrobiła. Ale było już za późno. Mimo że obietnice nie miały żadnego prawnego pokrycia, ja ich nie łamałam. Tego zostałam nauczona, więc nie mogłam tak po prostu się wycofać.

Cieszyłam się tylko z tego, że zdołałam przekonać Connora do podpisania tego głupiego kawałka papieru, ponieważ czułam się dzięki temu lepiej. Wiedziałam, że chłopakowi ten pomysł się nie spodobał, a bardziej miał w niego wywalone, twierdząc, że był absurdalny.

Kolejny powód do nazywania mnie wariatką.

I może faktycznie – wydawało się do głupie. Jednak ja naprawdę uważałam, że człowiek bardziej zdolny jest do realizacji celu, gdy go sobie zapiszę. Czuję się zobowiązany, ma go zobrazowanego. Tak właśnie było również i tym przypadku.

– Oszalałeś? – rzuciłam w jego stronę. – Myślisz czasami? Mogłeś mi coś zrobić – wypowiedziałam na jednym wdechu. – Gdyby piłka poleciała tylko trochę bardziej...

– Mam dobrego cela.

– A gdybym szła szybciej? To, co? – zapytałam, ale Connor nie odpowiedział. Jedynie podszedł bliżej mnie. – Zresztą. Błagam cię. Co my w przedszkolu, żeby wyżywać się na piłce i biednej ścianie? – Pokazałam ręką na przedmioty przeze mnie wypowiedziane.

Pochylił się, by złapać piłkę.

– Nie wyżywam się – powiedział, prostując się, a następnie patrząc mi prosto w oczy, przez co przeszedł mnie nieokreślonego rodzaju dreszcz, którego nawet nie znałam przyczyny. Jednak podejrzewałam, że chodziło o ten przeszywający wzrok.

Connor Daniels potrafił wzbudzić respekt. Był w końcu królem tej szkoły.

– Jasne – zadrwiłam. – A pizgasz piłkami na prawo i lewo, nie patrząc czy ktoś idzie rekreacyjnie?

– Może – Wzruszył ramionami, uśmiechając się głupio.

Prowokował mnie, a ja grałam zawsze w to, co mi zapodał. Tym razem było to samo.

– A powiedz, co cię tak rozzłościło? – ciągnęłam dalej. – Przegrałeś? – Bardziej stwierdziłam niż zapytałam, choć nie miałam pojęcia, czy to była prawda, ponieważ nasze zajęcia były podzielone ze względu na płeć. Nie widziałam, jak toczyła się gra. – Mamusia nie nauczyła cię przegrywać? Jesteś dużym chłopcem, powinieneś przyjmować porażki z godnością.

Chłopak przez chwilę milczał z tajemniczym wyrazem twarzy, przez który pomyślałam, że przegięłam. Jednak po chwili posłał w moim kierunku uśmiech, mówiąc:

– Dobre – przyznał. – Ale niestety tym razem mylisz się, fresa.

Fresa. Już nie mówił na mnie szajbuska.

Chłopak zaczął mnie wymijać, ale w połowie się zatrzymał.

– Zdradzę ci, że byłem dziś najlepszy – mruknął tuż przy moim uchu.

Byłam zmuszona się lekko odwrócić, by spojrzeć na jego twarz. Gdy to zrobiłam wszystko stało się jasne. Wiedziałam, czemu piłka latała. Po drugiej stronie boiska, tuż przed wejściem na korytarz, prowadzący do męskiej szatni stała jego była dziewczyna wraz z chłopakiem, z którym go zdradziła... Rozmawiali beztrosko, na ich twarzach widniał uśmiech. Wydawało się, że nawet się z czegoś pośmiewywali, a przynajmniej Anne, na którą miałam lepszy widok. Dziewczyna badała ręką tors chłopaka...

Żółć podeszła mi do gardła. Naprawdę przegięła z tym basenem.

Wydawało mi się, że byłam dobrym człowiek, który był cierpliwy, ale do tej dziewczyny nie miałam już jej za grosz. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę w stanie darzyć kogoś tak ogromną niechęcią... Łagodnie mówiąc.

Układ Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ