Chapter 1

3 0 0
                                    

21 Lipiec

To jest piękny dzień. A nawet przecudowny. Piątek i to nie byle jaki tylko ostatni piątek oznaczający  użeraniem się z ludźmi bo musze, wkuwanie nie potrzebnych mi rzeczy jak matmy i wstawianie o tak wczesnych godzinach że to powinno być nielegalne.
TAK
Właśnie skończyłam liceum. I zaczynam swój rok przerwy przed studiami o sztukach pięknych.

Stanęłam obok swojej małej  czerwonej toyoty i patrzyłam na budynek w który spędziłam setki godzin przez ostatnie lata. Trochę mi smutno bo to była duża część mojego życia, i właśnie ta część się skończyła.
Co oznacza tylko jedno- nowa teraz się zaczyna.

Z mojego myślenia wyrzuciło mnie nagłe podniesienie się od ziemi. Z zaskoczenia zaczęłam krzyczeć jak ktoś mnie obracał. WELL nie ktoś bo to mogła być tylko jedna osoba.

"Hejka wisienko"- powiedział o pół głowy wyższy brunet, tuż przed małym pocałunkiem na przywitanie.

""Przestraszyłeś mnie"- popatrzyłam krótko na mojego chłopaka oddając całus na przywitanie-" hejo" - dokończyłam.

Dean, bo tak miał na imie brunet, był rok starszym ode mnie chłopakiem z brązowymi oczami w które mogła bym patrzeć godzinami , cu-do-wnym jawline i wielkimi ambicjami. Tylko jak skończył liceum wskoczył w rodzinny biznes czym jest Studio Architektoniczne Boyerów. Najlepsze i najbardziej znane w całym San Francisco i okolicach.

Byłam z niego bardzo dumna i wspierałam we wszystkim lecz nie ukrywam przeszkadzało mi czasem jak mało się widzimy przez ten biznes.

"Czym zawdzięczam te miłą niespodziankę?"- zapytałam Deana bo przez ostatnie tygodnie takie niespodzianki to cud.-" przecież byliśmy umówieni dopiero na 18"    

Chłopak uśmiechnął się lekko i zamiast patrzeć na mnie oglądał podłogę jakby czegoś szukał.

"Powiedz proszę że wziąłeś dzień wolny od pracy by spędzić PIERWSZY dzień od tygodnia ze mną a nie przyjechałem by powiedzieć mi że ZNOWU musisz odwołać."- Powiedziałam bardzo szybko odsuwają się od niego.

"Wybacz Cher, wynagrodze ci to jakoś.."

" Ta słyszałam to już wczesniej"- wsiadłam do auta nie żegnając się z nim i ruszyłam w stronę domu. Naprawdę zaczyna mnie to męczyć, w kołko to samo.
"Wybach Cher"," ja ci to wynagrodze", "to ostatni raz przysięgam" bla bla bla.....
I tak ciągle.

Nie miałam ochoty psuć sobie tego dnia więc gdy stałam na światłach zadzwoniłam do jedynej osoby co zawsze wie jak poprawić mi humor.

" No witam witam, POCZEKAJ NIC NIE MÓW, niech zgadne yhhh"- dziewczyna wyrzuciła z siebie na jednym oddechu- " Deadóś znów nie mógł się spotkać"

"Zignorójemy mojego pracocholika na ten moment i odpowiedz mi na ważne pytanie, czy masz na dziś jakieś plany?" - zapytałam przyjaciółkę która jak ja dziś też skończyła szkołę.

" Ja, Mali Koa Hood miała bym nie mieć planów na uwolnienie się wreszcie z więzienia niektórym znanego jako szkoła??" - zapytała ironicznie jak zawsze
-" za kogo ty mnie uważasz auć"- zakończyła udając zranioną.

" Okej wybacz imprezowiczko, a dała byś rade wcisnąć mnie w te swoje plany?"

"Ciebie zawsze babes"- zakończyła przesłodzobym 'mła' na końcu

"Okej to będę u ciebie o 7?"- powiedziałam pytająco

" I ani minuty później"

" Kej kej pa"- pożegnalna się szybko z Mali gdyż niezauważyłam że jest już zielone i auto za mną zaczęło trąbić.

Niecałe 10 pózniej byłam już przed domem. Zaparkowałam obok białego audi taty i wbiegłam do domu, pędząc do mojego pokoju.

Trzeba się pospieszyć bo już jest 17 a trzeba przecież wybrać ubranie( której pewnie skończy obrzygane lub oblane alkoholem), umalować się( chociaż pod koniec nocy będę wyglądać jak klaun anyway) i zrobić ładnie włosy( co i tak skończą w kitce lub koczku ).

Mam plan na dziś i jest to by bawić się do upadłego. Bo jest co świętować. Chce by ten rok przerwy zaczął się z wielkim BUM. Bo to ma być mój rok. A jak najlepiej spędzić pierwszą noc wolności? Tak by jej się kolejnego ranka nie pamiętało.

Okej może trochę kieruje mną złość przez Deana ale po 3 shotach nie bede o tym już myśleć, po 6 nie będę nawet pamiętać że byłam na coś dzis zła, a po 11 nie będę już pamiątać niczego.

°°°

Za pięć dziewiętnasta stałam przed drzwiami do domu Mali, byłam ubrana w czerwoną obcisłą sukienke z długimi rękawami i wycięciem na plecach w kształcie V. Ale to wycięcie i tak była zakryte rudą burzą włosów które były falowane. No i oczywiście czerwona szminka i białe szpilki. Bo one dają całego outfitowi 'to coś'. Z czarnymi szpilami i nude szminką było by już nudno.

Drzwi się otworzyła i przede mną stała mali w czarnej dzinsowej  miniówie z obcisłą błękitną bluzką 'off-shoulders' z falbaną, czarne kurtyny sięgające za kostkę i rajstopy 'siateczki' jak ja to lubię mówić.

"No no nieźle musze przyznać"- stwierdziłam patrząc na przyjaciółkę.

"Ty też dajesz rade Cherry Pie" - powiedziała po czym oby dwie zaczęliśmy się śmiać-" o i po drodze wpadamy po Binny" - powiedziała z uśmieszkiem na twarzy.

"WAIT nie mów mi że.."

" Yep, zerwała wreszcie z Panem 'Nic Nie Możesz A Ja Wszystko"- poinformowała mnie Mali

Binny aka Isabell Wortock to moja przyjaciółka od początku liceum. Ona poznała mnie z Mali i przez całe liceum byliśmy trio. OKEJ prawie całe bo ostatnie pół roku zaczeła spotykać się z takim jednym blond cwelem co zabraniał jej WSZYSTKIEGO.
Nie mogła chodzić go nas na noc, miała mu pisać zawsze gdzie jest jak nie jest z nim a imprezy były owocem kazarazym. Same słowo 'impreza' powodowało kłótnie.

Jestem zdziwiona bo Binny była tą najbardziej szaloną, nowy weekend = nowa impreza i nowy kompan na wieczór. Jej zmiania przy min zszokowała wszystkich. No nie powiem że też się uspokoiłam jak zaczęłam chodzić z Deanem lecz nigdy mi niczego nie zabraniał. To by wolałam spedzić z nim wieczór niż pić z nieznajomymi.

Stanęliśmy przed jej domem, Mali zamówiła taksówkę bo wiemy dobrze że żadna nie będzie wstanie prowadzić.

"Trio powraca" - stwierdziła Mali patrząc na mnie a ja odpowiedziałam jej wielkim uśmiechem, bo wiedziałem że w trójkę ta noc będzie niezapomniana... wait a raczej nie pamiętana.

Cherry Pie Lie/ A.I.Where stories live. Discover now