Rozdział 25

3.9K 361 205
                                    

Nie wszystko w życiu jest doskonałe. Harry wiedział o tym. Wiedział, czym jest życie i nie wszystko to słońce i tęcze. Było to mroczne miejsce pełne nienawiści, osądu, a przede wszystkim miłości. Jednak miłość nie zawsze jest dobra. A czasami nie był pewien, co czuł do Louisa.

Czasami zastanawia się, czy to miłość, czy dobre samopoczucie. Ponieważ jego mama nie dbała o niego, Harry ma nadzieję, że nie zastąpi jej Louisa. Jakby Louis był teraz jego bezpiecznym miejscem, do którego należy się udać, gdy jest zdenerwowany, a osoba, którą udaje, jest dla niego dobrym samopoczuciem. Może tak jest, ale to właśnie myślą pary.

Kiedy się spotykasz, lubisz myśl, że osoba, z którą się spotykasz, jest tym, dzięki której się uspokajasz. Louis zawsze jest przy nim i na odwrót. Ma tak silne uczucia wobec mniejszego chłopaka. On go kocha, tak właśnie jest. Jednak miłość przeraża Harry'ego.

Kochanie kogoś jest słabe. To sprawia, że ​​jesteś mały i pozwala komuś wtrącać się wszędzie, kiedy chce. Nie chce być słaby dla Louisa, musi go chronić, a nie kochać. Ale nie może kontrolować swoich uczuć. On je po prostu ukryje, dopóki nie będzie gotowy, aby to powiedzieć. W tej chwili nie jest to dobry moment, aby to powiedzieć. Zwłaszcza nie po tym, co właśnie się stało.

Niektórzy mogą powiedzieć, że Harry dobrze zachowywał się na kolacji. I do diabła, tak robił. Jednak w środku Harry klął, krzyczał i chciał wybiec, jak najdalej stąd. Ale nie mógł pozwolić im założyć, że jest jakimś potworem. Zamiast tego poszedł do domu i zignorował swoją matkę, pędząc do swojego pokoju.

Zatrzasnął drzwi, uderzając w najbliższą ścianę i syknął z bólu przez zranione kostki. Złapał książkę na podłodze, rzucił ją w lustro, wzdrygnął się przez głośny dźwięk roztrzaskującego się szkła. Wydobył się z niego sfrustrowany szloch, a on nawet nie wiedział, dlaczego jest taki wściekły, po prostu jest.

Był tak wściekły, że zbił lustro, zranił kostki i chciał tylko, żeby wszystko było dobrze z nim i Louisem, ale tak nie jest. Nic nie działa, dla innych wciąż jest psycholem i to się nie zmieni. To sprawi, że Louis w końcu odejdzie, a to przeraża Harry'ego tak samo jak zakochanie się w uroczym, zarozumiałym i zabawnym chłopcu.

- Harry? Harrrrryy, wszystko w porządku? - jego matka wymruczała po drugiej stronie drzwi, prawdopodobnie wypiła dziesiąte piwo, mimo że była dopiero dziewiąta.

- W porządku. - mruknął, wycierając pośpiesznie oczy i skrzywił się z bólu w knykciach. Westchnął, słysząc, jak odeszła i złapał maść, którą trzymał pod ręką. Gdy wtarł ją w zraniony punkt, oparł się o łóżko i zamknął oczy, zastanawiając się, czy życie zawsze takie będzie.

Ma nadzieję, że tak nie będzie. Może któregoś dnia ludzie zapomną i nie osądzą go za to, co według nich zrobił. Nikt nie musiał znać tej historii poza nim. Nie powinien nikomu mówić, to niczyja sprawa, z wyjątkiem jego i tyle. To może trochę potrwać, ale już niedługo nikogo to nie będzie obchodzić. Wiele osób już zakładało, że ​​to zrobił, ale on nie zaprzeczył ani nie potwierdził tego. I nie zrobi tego. Nie, dopóki nie będzie gotowy.

Nagle zadzwonił telefon i Harry wyciągnął rękę, chwytając go ze stolika. Zdjęcie pokazało Louisa i jego, jak robili głupie miny. Nikt nie może tego zobaczyć, oprócz niego. Odebrał połączenie i mały uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy usłyszał głos Louisa.

Louis powiedział zniecierpliwiony.

- O Boże, jestem tak szczęśliwy, że odebrałeś, skarbie, nie myślałem, że tak to się potoczy i szczerze nie obwiniam cię. Moi rodzice byli tak cholernie nieuprzejmi, naprawdę. Nie sądziłem, że będą dla ciebie tak surowi, miałem nadzieję, że zobaczą, jaki jesteś słodki.

Dangerous | l.s (tłumaczenie PL)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora