Prolog

14.7K 451 193
                                    

- Sky! - krzyknął mój brat, przy okazji budząc mnie ze snu - Wiem, że wakacje się skończyły, ale powinnaś wstać.

- Która jest godzina? - zapytałam, posyłając mu gniewne spojrzenie.

- Dziesiąta trzydzieści trzy - powiedział i spojrzał na mnie z wymalowanym uśmiechem na ustach.

- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?! - wydarłam się na niego, zaglądając do mojej szafy z ubraniami - Przecież ja nie zdążę! - krzyknęłam jeszcze głośniej.

- Już próbowałem cię obudzić, ale mój krzyk tylko zadziałał - rzucił ze śmiechem.

Już nic więcej nie powiedziałam, bo wiedziałam, że miałam twardy sen. Kochałam spać i byłam leniwa. W sumie dobrze, że wstałam teraz, a nie po rozpoczęciu roku.

Ruszyłam w stronę łazienki i zaczęłam się malować. Mój makijaż nie był zbytnio skomplikowany, bo używałam tylko tusz do rzęs i podkład. Miałam dosyć ładną cerę i nie musiałam jej zakrywać szpachlą cementu tak, jak niektóre dziewczyny.

Po chwili włożyłam czarną sukienkę, buty na obcasie w kolorze czerwonym i naszyjnik, który dostałam od mojego brata Aarona na osiemnaste urodziny.

Kiedy byłam już w jakimś stopniu gotowa, zeszłam szybko do kuchni, gdzie wszyscy jedli śniadanie.

- Aaron, zawieziesz mnie do szkoły? - zapytałam trochę poddenerwowana, bo za jakieś dziesięć minut zaczynało się rozpoczęcie roku szkolnego.

- Ale pośpiesz się, bo muszę jeszcze pojechać do Caroline - spojrzał na mnie, wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni spodni.

Caroline była jego narzeczona. Poznali się, gdy mój brat był na studiach. Naprawdę ją lubiłam, jednak nie miałam z nią dobrego kontaktu.

- Masz to, jak w banku - kiwnęłam głową i wyciągnęłam moją kochaną nutellę z lodówki.

Nigdy nie rozumiałam dziewczyn, które się głodziły. Dla mnie jedzenie było zawsze na pierwszym miejscu, po prostu je kochałam i nie potrafiłam bez niego żyć.

Kiedy posiliłam się moim ''zdrowym'' śniadaniem, wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu mojego brata. Z jednej strony wiedziałam, że się spóźnię, ale z drugiej nawet się cieszyłam.

Gdy samochód zatrzymał się pod szkołą, zaczęłam biec. Wyglądało to na pewno zabawnie, bo ledwo szlam w tych obcasach, a co dopiero biegłam. Jednak dotarłam na boisko cała i na szczęście żywa. Po chwili rozejrzałam się, bo szukałam Chloe i Jacoba. Znaliśmy się od przedszkola i byliśmy praktycznie nierozłączni.

Nagle zauważyłam bruneta, opierającego się o murek. Od razu wiedziałam, że to był Jacob.

- Hejka, Sky! - krzyknął, zwracając przy tym na nas uwagę.

- No, hej! - uśmiechnęłam się szeroko.

- Właśnie miałem przed chwilą do ciebie zadzwonić. Chodź, pójdziemy poszukać Chloe, bo pewnie gdzieś się zgubiła. Wiesz, jak z nią jest - zaczął się śmiać, a zza jego pleców wyłoniła się moja zezłoszczona przyjaciółka.

- Tak. Pójdźmy jej poszukać - odparła brunetka. A twarz Jacoba wyrażała tylko zaskoczenie.

- To nie tak jak myś... - nie zdążył już nic powiedzieć, bo Chloe zaczęła się z nim kłócić.

- Błagam, przestańcie, wszyscy się na was patrzą - stanęłam z założonymi rękami i po chwili przestali.

Kilka minut później przed szkołę wyszła nasza dyrektorka i mówiła swoją przemowę. Nikt jej nie słuchał, dlatego po niecałych pięciu minutach apel się skończył. Każdy mógł się rozejść do domu i czekać na jutrzejszy koszmar. Postanowiłam uczcić ostatni dzień wolny od nauki, więc poszłam z Jacobem i Chloe do pizzerii.

Zjedliśmy naszą ulubioną pizzę i dobrze się przy tym bawiliśmy. Wygłupialiśmy się i próbowaliśmy nie myśleć o tym, co jutro nas czekało.

- To do jutra - powiedział Jacob, na co wszyscy się pożegnaliśmy.

Poszłam do domu spacerkiem i po pięciu minutach byłam na miejscu. Po otwarciu drzwi od razu skierowałam się do mojego pokoju i zaczęłam oglądać od nowa Teen Wolf. Kochałam oglądać seriale i to było chyba moje jedyne hobby, bo tak naprawdę nic innego mnie nie interesowało. Było to trochę dziwne, bo wszyscy mają swoje zainteresowania takie jak: taniec, sport czy śpiew. A ja całkowicie się różniłam. Lubiłam jeść, spać i oglądać seriale. Naprawdę byłam leniwa, ale tego raczej nie potrafiłam zmienić, a raczej nie chciałam.

- Sky! - usłyszałam głos mojego taty.

- Już idę - krzyknęłam i po chwili poszłam do kuchni, gdzie siedzieli moi rodzice.

- Usiądź, mama zrobiła kolację.

- Nie jestem głodna, bo byłam na pizzy z Jacobem i Chloe - odparłam z uśmiechem.

- No dobra, a co tam u nich? - spytała moja mama.

- Naprawdę, chcesz wiedzieć? - spojrzałam na nią dwuznacznym wzrokiem.

- Nie, nie było tematu. Jednak chciałam ci powiedzieć, że z ojcem znowu jedziemy w delegację, więc nie będzie nas dwa miesiące. Mamy nadzieję, że będziesz grzeczną córką i nie rozwalisz domu - powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem.

Naprawdę kochałam swoich rodziców, ale denerwowało mnie to, że przez większość czasu byłam sama w tym domu.

Moi rodzice mieli firmy w Europie i nie było ich często w domu. Nie lubiłam siedzieć sama w domu. Jednak były też plusy. Co kilka dni miałam wysyłane pieniądze na konto i mogłam je wydać na moje potrzeby.

- Dzisiaj w nocy wyjeżdżamy i rano nie będzie nas w domu. Pieniądze będziesz miała wpłacone na konto, tak jak zawsze, więc jakby co to dzwoń.

Po tych słowach pożegnałam się z rodzicami i poszłam do swojego pokoju, gdzie zaczęłam swój maraton.

It's Only DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz