Rytm

5 0 0
                                    

- I on wtedy robi tak: PAFPAFPAF!



- Pafpaf paf?

- Nie, w ogóle inaczej. Bardziej rytmicznie. Paf-paf-paf

- Wcześniej mówiłeś szybciej.

- Bo tak to wyglądało! Ale wcale nie był aż tak szybki. Długo to rozkminiałem. Tu chodzi o rytm!

- Rytm?

- Tak, rytm! Bo on właśnie był rytmiczny! We wszystkim co robił, trzymał określony rytm. Łapiesz?

- Że jak w zegarku?

- Nie, kurwa. Zupełnie inaczej. Zegarek kojarzy mi się z tykaniem. Ty nie masz tykać. Masz być płynny.

- Płynny i rytmiczny?

- No kurwa!

- I to z góry załatwia sprawę?

- Jasne, że nie. Ale rytm jest ważny! Odpal sobie któryś z "najbardziej satysfakcjonujących filmików" na YouTube. Widziałeś te maszyny spożywcze? Wszystkie mają swój rytm. Bo tak najlepiej wykonuje się robotę. Rytmicznie.

- Maszyna to maszyna, musi mieć rytm, jej praca składa się z sekwencji. - Zaciągnął się. - Poza tym sądzę, że jak wszystko robisz rytmicznie, to można cię szybko rozgryźć.

- W jaki sposób?

- Zwyczajnie, jak poruszasz się ciągle w tym samym tempie, łatwo przewidzieć twój następny ruch. Kiedy strzelasz się z jakimiś typami, najważniejsza jest szybkość, nie rytmiczność.

- Jeżeli ktokolwiek potrafi przewidzieć twoje ruchy, to lepiej zrezygnuj z gangsterki. Rytmiczność, a przewidywalność to dwie zupełnie inne sprawy. Podświadomie wiedziałem to już dawno. Każda sztuka walki, od boksu, po szermierkę, a zwłaszcza w kenjutsu... - Zamotał się. - Podstawą poruszania się jest rytmiczność. Dlatego we wszystkich akcyjniakach obijanie sobie mordy przyrównują do tańca.

- Dobra, załóżmy nawet, że masz rację. Chociaż strzelanie, a obijanie mordy, to dwie, kompletnie różne bajki. Ale w każdej dziedzinie życia?

- Dokładnie! W rozmowie, gotowaniu, bzykanku, czy pierdolonym konkursie "baje, bajki, bajeczki", rytm jest kluczem do sukcesu!

- Nawet w rozmowie?

- Nawet w rozmowie! Pamiętasz jak opowiadał ten facet od hisu?

- Który?

- Ryj jak nornica, wielkie pingle i brak kciuka u lewej ręki.

- Pamiętam.

- Na co dzień taki niby frajer, mały, cichy, nie potrafi spleść zdania składającego się z jednej głoski. A na lekcji?

- Też chujowy.

- Ale tylko jak mówił o historii! Pamiętasz historię o znarkotyzowanych szerszeniach? Albo jak tłumaczył babci, dlaczego ludzie nie spadają z drugiej strony globu?

Wypuścił dym z uśmiechem na ustach.

- I o kolorowym groszku. Pamiętam.

- A to nie była fasola?

- Nie mam pojęcia. A jak nam tłumaczył, jak odróżnić melona od arbuza?

- Po dziś nie wiem, jak on dorwał melona w tym skurwiałym kraju. Zwłaszcza w jego czasach.

- Szwagier ze stanów. To była prawdziwa, pierdolona deus ex machina wszystkich jego opowieści.

- Dobra, ale wróćmy do tematu. Jeżeli przypomnisz sobie, jak mówił wtedy na lekcji, zauważysz, że w tym wszystkim był klucz. Wszystkie pauzy, to jak przyśpieszał i zwalniał, jakby miał przed sobą pięciolinię.

Dopalił papierosa, po czym rzucił go na ziemię i przygniótł podeszwą. Mruknął coś o ciągłym braku koszy w mieście i odpowiedział.

- Sorry, nie pamiętam jak opowiadał. Pamiętam treść.

- A oglądałeś "Breaking Bad"?

- Pytanie.

- Scena w samochodzie?

- Która?

- "You are not the guy."

- You're not capeble of being the guy". Jasne, że pamiętam.

- Odpal sobie fragment. Zobacz, jak Mike to mówi, to zobaczysz.

- Rytmicznie?

- Jak słowa piosenki. Jak się nad tym zastanowić, wszystko musi mieć swój rytm. Wtedy jest dobre, wtedy to lubimy, wtedy działa jak należy. Aktorzy muszą mówić z rytmem, dobry film, musi być pocięty rytmicznie, jak "Vabank". Nawet książki...

- Nieee...

- Tak. Nawet książki powinny mieć swój rytm.

- Niemożliwe. Słowo pisane nie istnieje w sferze czasowej, nie da się go zmierzyć w kategorii rytmu. Wszystko zależy od tego, kto i jak to czyta, a człowiek raczej czyta w stałym tempie, ewentualnie wolniej, gdy się zmęczy.

- I tu mylisz się na całej linii. Skoro wszyscy czytają w tym samym tempie, jak człowiek daje się zaskoczyć, dajmy na to, podczas niespodziewanego zwrotu akcji?

-...

- Wszystko zależy od autora, nie od czytelnika. Jeżeli chce uśpić czujność czytelnika, przynudza lekko tu i ówdzie, przedłuża opisy. Buduje senny nastrój, by nagle wypierdolić z jakimś morderstwem. Najlepiej napisać to krótkim zdaniem, w najbardziej nużącym momencie. Pisarz narzuca czytelnikowi rytm, czaisz?

- Chyba.

- Rytm jest wszędzie.

- Prawdziwy ciąg Fibonacciego.

Uśmiechnął się.

- No trochę tak.

Noc była chłodna, ale przyjemna. Przyjaciele podpici, ale wciąż trzeźwo myślący. Luźna atmosfera rozmowy stanowiła dla nich idealną przerwę od pracy. Lepszą niż alkohol, lepszą od wieczoru przy Netflixie. Po prostu luźna rozmowa.

Borys przymknął oczy.

- Dlatego Franklin jest taki niezwykły. Wszystko robi w...

- W swoim tempie?

- Tak. W swoim własnym, doskonałym tempie. Jak... - Zamyślił się.

- Nie próbuj. Nie umiesz w porównania.

- Spierdalaj. Teraz akurat nie mam pomysłu. W każdym razie Frank jest zajebisty.

- No. Obciągnij mu jeszcze.

Zaśmiał się. I kompletnie odpłynął z szumiącymi w jego głowie falami.

- Franklin jest... Franklin jest jak...

...

Jak, kurwa, pasikonik na łyżwach, albo inny pierdolony pająk. Kiedy szedł w stronę Klemensa, ten uświadomił sobie, że w sumie wkurwia go każdym swoim ruchem tych patyczanych kończynach.

(no i przez przypadek opublikowałem niedokończony rozdział XD )

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

MacGuffinWhere stories live. Discover now