Urywek 1

11 0 0
                                    

Notka: Z muzyką radzę poczekać do końca.



BólbólbólbólbólbólbolibólbólbólbólbólkurwabolibolikurwabólbólBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLBÓLKURWAJAKBOLI....

- Co to miało kurwa być, co!

- Musiałem podpalić wagon.– Wyjaśnił spokojnie Klemens, klęcząc nad przyjacielem.

- To czemu ja nic o tym nie wiem!?!

- Mówiłem kurwa Borysowi żeby ci powiedział!

- TO CZEMU NIC O TYM NIE WIEM!?

- NIE...!

- Zhapomnałem... ciphowiecieć...

Franklin nerwowo masował skroń.

- Co ci jest?

- Borys wypluł krew. - Hya... szera mi... przemyucaahra! – Wymamrotał, ni to wciągając, ni wydychając powietrze. Nie wiedzieli, co dokładnie powiedział, ale nie trudno było się domyśleć. Żebra przebiły mu płuca

- Kurwa. – Potarł jeszcze chwilę czoło, po czym powiedział – Dobra. Clement, od teraz ty pilnujesz głównego wejścia, a tyły trzeba będzie sobie darować...

- RAEHRA! – Ponownie wypluł krew. Nie mógł ruszać prawą ręką. Przetoczył się po podłodze. Klemens, cały roztrzęsiony chciał obrócić go z powrotem na plecy. Minę miał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Co chwila przybliżał i oddalał dłonie, nie wiedząc jak i za co go chwycić.

Myśl kurwa, bezpieczna pozycja, jak to się kładło... Co ja do Jasnej Anielki robiłem na PO?

- Dobra, Clement idziemy.

Na te słowa jego wyraz twarzy drastycznie się zmienił. Podniósł się powoli.

- Co powiedziałeś?

- To co słyszałeś. Idziemy.

- Jak go tu zostawimy to zginie!

- Zginie czy nam się to podoba czy nie, facet jest w kawałkach!

- Myślałem że jesteś...!

- Ale on nie ma kurwa szans, nie rozumiesz?

- Shoko, Khem... - Borys podciągnął się nieco na działającej ręce. – Ićcie... Ja hi thak tuhumrę..

Klemens patrzył na przyjaciela z niedowierzaniem. Odwrócił wzrok na Franklina, a potem znów na Borysa. Kompletnie zabrakło mu słów.

- Chcesz kulkę?

- Ńhe... sięhi... Phorace... sojesam. - Chciał usiąść ale kiedy próbował się podnieść zacharczał przeraźliwie, a z jego ust wypłynęła chyba cała krew, jaką nagromadził w płucach. - Phoczeam soje... - Wymamrotał po czym padł na twarz. Do oczu napłynęły mu łzy, żałośnie spłynęły po policzkach i obmyły podbródek z ciemnoczerwonej mazi.

- Nie martw się, twoje ciało spokojnie dojedzie na miejsce. Zadbam o to.

Borys już nie słuchał.

-Khurwa jha uhre-e-e-e-e.... – załkał.

- Clement. – Kiwnął na niego towarzysza, sugerując odejście. Po chwili obaj wyszli z wagonu i zamknęli za sobą drzwi. - Miejmy nadzieję, że z zewnątrz nie widać śladów po ogniu... Chociaż pociąg i tak się pewnie nie zatrzyma. Nie mamy co się martwić policją, kiedy rozmawiałem z Borysem przerwało infolinię, mam nadzieję, że na stałe... – Rozmyślał. Klemens nic nie odpowiedział. Minął go tylko bez słowa. Ten jednak go zatrzymał, chwytając za ramię. - Słuchaj... Mamy jeszcze czas. Idź się lepiej napić, co?

-...

- Ja wiem jak to wygląda. Ale to nie tak. Jesteśmy profesjonalistami, tak?

-...

Klemens znów ruszył do przodu, tym razem szybciej.

- Tylko nie przesadzaj!

Na korytarzu Franklin został sam.

Do przesłuchania po przeczytaniu: "Eleanor Rigby" The Beatles

MacGuffinWhere stories live. Discover now